Dedykację dedykację i jeszcze raz dedykację.
Dla:
Chicacola Amandu, za skomentowanie dużej ilości moich rozdziałów, dziękuję. :)
Po raz kolejny dla Mlikeme, po prostu kocham czytać twoje komentarze :*
*
"Odwaga nie polega na nieodczuwaniu strachu,
ale na umiejętności działania mimo niego."
Miejsce w którym się znaleźli było
bardziej przerażające niż jakakolwiek znana im sceneria, nawet Zakazany Las
przy tym był jak urocze miejsce piknikowe. Znajdowali się bowiem na skraju
czarnego, owianego grozą i wrogą tajemniczością lasu. Z widocznym przerażeniem
spoglądali w jego głąb i jakby z nadzieją, że mogą jeszcze zawrócić . Chcąc
ocenić własną sytuację musieli doskonale wyostrzyć zmysł wzroku i słuchu, ale
nic, absolutnie nic nie mogli zobaczyć ani usłyszeć, prócz ciemności panującej
za drzewami i szumu zimnego, porywistego wiatru. Każde drzewo wyglądało jakby
zaraz miało wyciągnąć swoje stare, potężne korzenie z czarnej gleby i zaatakować
niewinnych uczniów Hogwartu.
Ciężko było również ocenić porę dnia, ponieważ
niebo było ciemnoszare, a słońce w tym miejscu wydawać by się mogło, że nie
istniało od dawna. Za ich plecami rozciągała się bezkresna, obumarła łąka. Tak
różna od słonecznych, radosnych i tętniących życiem obrazów z dzieciństwa
błąkających się po głowie Gryfonki, ta łąka zwana by mogła być zimną
przestrzenią, starą, wysuszoną i bez życia. Cały krajobraz kumulował w sobie
sieć najgorszych ludzkich koszmarów, będąc w tym miejscu jedynymi odczuwalnymi
emocjami były smutek, żal, tęsknota, ból. To tak jakby stado dementorów starało
się wyssać z człowieka życie, pozbawiając go całego dobra, lecz te stworzenia
działały w miarę szybko, a miejsce w którym przyszło się znaleźć dwójce uczniów
zabijało bardzo powoli i nie ciało, lecz duszę.
Dopiero w tym momencie do owej dwójki
dotarła powaga sytuacji misji jaką przyszło im wykonać. Dopiero teraz zdali
sobie sprawę, że Dumbledore rzucił ich na głęboką wodę, że tym razem to nie oni
byli dla siebie wrogami, a czyhające na nich niebezpieczeństwa. Wiedzieli, że
będą musieć współpracować i pomagać sobie wzajemnie, od tego zależeć będzie ich
życie, oraz powodzenie misji. Dwójka największych Hogwardzkich wrogów zmuszona
była połączyć siły i wspólnie przetrwać przeciwności losu.
Gryfonka zadrżała lekko, kiedy kolejny
powiew chłodnego wiatru przedarł się pod cienką warstwę jej kurtki rozwiewając
jednocześnie jej grube, brązowe loki.
- To co Granger? Chcesz dać nogę? Zapytał chłopak, jakby dla rozluźnienia panującej atmosfery, chodź jego wyraz twarzy
do wesołych nie należał.
- Czytając z twoich oczu śmiem
twierdzić, że to ty Malfoy masz zamiar uciec gdzie się da.
- Błędne są twoje spostrzeżenia
Granger – Odpowiedział krótko i jakby nie chcąc wstrzynać kłótni z dziewczyną ruszył
przed siebie, wchodząc w głąb lasu, a brunetka zmuszona była podążyć za nim.
Szli prostą, kamienistą ścieżką przed
siebie, coraz bardziej zagłębiając się w mroczny las. Co kawałek słychać było
trzaskające złowrogo w oddali gałęzie, opadające z drzew liście i szmer małych
stworzeń przebiegających niedaleko dróżki. Hermiona z każdym najcichszym
szmerem drgała na całym ciele z przerażenia, starając się prześledzić wzrokiem
otaczającą ją ciemną przestrzeń i mocnej zaciskając palce na magicznej różdżce.
Podążała kilka kroków za Malfoy’em i tym razem starała się zachować jak najmniejszą
dzielącą ich odległość, by w razie niebezpieczeństwa popchnąć blondyna w szczęki
bestii, a samej móc uciec daleko od tego miejsca. Ale znając ją i jej gryfoński
honor, to nie byłaby wstanie w razie zagrożenia zachować się obojętnie w
stosunku do swojego największego wroga. Prędzej stanęłaby w jego obronie niż
uciekła z tego miejsca chroniąc własny tyłek, była też w stu procentach pewna,
że Malfoy postąpiłby tak samo w stosunku do niej.
Szli już długi czas, a ścieżka ni jak
się nie kończyła, wciąż biegła prosto przed siebie, prowadząc ich w głąb drzew.
Ciężko było stwierdzić ile czasu minęło od rozpoczęcia wędrówki, gdyż od samego
początku w lesie wydawała się panować nocna ciemność. Szli przed siebie
czekając na jakikolwiek znak, że to już tutaj, że znaleźli magiczną jaskinię,
ale nic takiego się nie działo. Każde drzewo wyglądało tak samo, jakby kręcili
się w kółko a nie poruszali do przodu. Dumbledore w prawdzie ofiarował im mapę,
ale posłużyć im miała dopiero po odnalezieniu jaskini.
- Malfoy? – szepnęła cichutko za plecami
chłopaka, który nic się nie odezwał.
- Malfoy? – spróbowała ponownie.
- Czego chcesz Granger? – odszepnął.
- Słyszysz?
- A co niby mam słyszeć Granger?
Jesteśmy na totalnym odludziu, w dodatku w nocy, daleko od Hogwartu i jeszcze
wypełniając jakieś durne zadanie zlecone przez jeszcze większego kretyna
Dumbledore’a. – wyrzucił z siebie chłopak ściszonym, ale mocnym głosem
zatrzymując się i odwracając w kierunku Gryfonki.
- Chodź raz przestań narzekać, zamknij
oczy i posłuchaj – nakazała stanowczo, a blondyn przymknął usta wsłuchując się
w panującą ciszę. Spojrzał na dziewczynę pytająco.
- Co słyszysz? – zapytała.
- Nic
- No właśnie. Nie wydaje ci się to
dziwne? – przysunęła się do niego tak blisko że niemal stykali się nosami. – całą
drogę było słychać różne dziwne odgłosy, począwszy od wiatru, a skończywszy na
łamanych, strzelających gałązkach.
Chłopak zrobił zdezorientowaną minę i
zaczął się nerwowo rozglądać po okolicy, jakby szukając czegoś wśród drzew,
jakichkolwiek oznak że nie są w tym miejscu sami. Po paru chwilach na nowo
spojrzał w oczy brunetki.
-Wiesz co Granger, chyba za bardzo
panikujesz, naoglądałaś się horrorów i teraz wydziwiasz.– wyszeptał.
- Skąd wiesz o mugolskiej telewizji i
ho…
Nie dokończyła, gdy do jej uszu
dobiegł dziwny stukot gdzieś w oddali, zadrżała i odwróciła głowę za siebie
spoglądając pomiędzy drzewa, niedaleko około kilkanaście metrów na lewo od
ścieżki dostrzegła niewielki ciemny kształt przebiegający od drzewa do drzewa,
niczym cień i zbliżający się w ich kierunku. Spanikowana odwróciła się do
chłopaka i zacisnęła swoje paznokcie na jego przedramieniu.
- Malfoy! Mlafoy! Tu coś biegnie,
zaraz zginiemy.
- Za mnie Granger, już – polecił, a
dziewczyna niewiele myśląc schowała się a plecami blondyna łapiąc przy okazji
spód jego bluzy.
Draco czół narastającą w nim
adrenalinę, oraz przyśpieszone tętno. Nie wiedział z czym przyjdzie mu walczyć,
co biegło rozpędzone w ich stronę. Dostrzegał tylko cień przemykający pomiędzy
krzakami wprawiający w ruch opadłe liście. Wyciągnął różdżkę przed siebie,
gotowy wypowiedzieć zaklęcie obronne.
Jeszcze chwila, kilka metrów i zza
pobliskiego drzewa na ścieżkę wyskoczyło niewielkie zwierzę zatrzymując się tuż
przed dwójką uczniów.
- Nie bój się Granger – powiedział już
normalnym głosem opuszczając swoja różdżkę i śmiejąc się w duchu z własnego
strachu – to tylko zajączek.
Dziewczyna drgnęła nieznacznie i
wychyliła głowę zza ramienia chłopaka nadal ściskając kurczowo spód jego bluzy.
Nie minęła nawet sekunda, jak Gryfonka ponownie schowała głowę za plecami
Malfoy’a.
- Dlaczego on ma czerwone oczy? –
zapytała z lekka ulgą, ale nadal roztrzęsiona.
- No nie wiem, może jest głodny?
- Malfoy!
- Pewnie ma na ciebie ochotę.
- Malfoy!
- Ma wściekliznę?
- Przestań! Weź go stąd. Jest
straszny. – na te słowa zajączek przybrał pozycje bojową, odkrywając swoje
ostre zmutowane zęby.
- Chyba go obraziłaś Granger.
Dziewczyna ponownie spojrzała na
zajączka, który nie wyglądał jak domowy słodki pupilek, którego można zakupić w
sklepie zoologicznym. Ten wyglądem przypominał bardziej zmutowaną zwierzęcą
maszynę do zabijania. Jego czarna sierść połyskiwała w mroku, a czerwone oczy
niemal krwawiły wściekłością i rozdrażnieniem, piana idąca mu z pyska również
nie wyglądała zachęcająco.
- Radzę ci przeprosić Granger –
powiedział chłopak cofając się kilka kroków wraz z dziewczyną.
- Przepraszam, przepraszam! Malfoy
zrób coś.
Draco chcąc zlitować się nad
przerażoną dziewczyną skierował różdżkę w stronę przerażającego zająca i
wypowiedział zaklęcie odpędzające. Nie małe było jego zdziwienie kiedy nic się
nie stało, żadnego światła, ani przyjemnej wibracji magii. Ponowił czynność,
ale znowu nic. Najwidoczniej Magia nie działała w tym miejscu i byli zdani
tylko na własne siły.
- Dlaczego nic nie robisz? Nadal go
słyszę – mruczała Hermiona za plecami chłopaka.
- Mamy problem.
- Jaki?
- Najwidoczniej w tym lesie magia nie
działa.
-Coo? – oburzyła się – zginiemy, zaraz
zginiemy.. – powtarzała w kółko kiedy to Draco usiłował groźnymi minami odgonić
zwierzaka – Już wiem, masz marchewkę? – zapytała po chwili namysłu.
- Marchewkę? – odpowiedział jej
pytaniem.
- No może jest głodny.
- Jemu to chyba trzeba rzucić twoją
rękę Granger a nie marchewkę. Podaj mi ten długi patyk koło ciebie.
Dziewczyna posłusznie schyliła się po
ostro zakończony kij, by po chwili Jej największy wróg mógł uprawiać
urozmaiconą o podskoki, przeskoki i dziwne wygibasy szermierkę, chcąc dźgnąć
zająca.
- Tylko nie zrób mu krzywdy –
zmartwiła się.
- Ty Granger mnie kiedyś wykończysz.
Zdecyduj się, nie zrobić krzywdy, zabrać od ciebie, czy zabić? – zapytał
wkurzony jej gadulstwem nawet w takich momentach. Gryfonka zamilkła widząc
groźną minę swojego towarzysza.
Draco Malfoy jeszcze kilka minut
starał się pozbyć zająca, który nie ustępował mu roku i walczył zacięcie, by po
chwili ze rezygnowaniem uciec przegranym w ciemny las.
- Dobrze, że się go pozbyłeś –
przemówiła brązowooka, kiedy zając zniknął z zasięgu jej wzroku.
- A Gdzie słodkie Malfoy mój ty bohaterze?
- Chyba trochę mnie przeceniasz, aż tak
zdesperowana nie byłam.
- Czyli niepotrzebnie stoczyłem bitwę
z tą krwiożerczą bestią? Poczekaj zaraz go zawołam – wysapał lekko zmęczony
siadając na wystającym konarze drzewa i rzucając kij pod swoje nogi.
- Nie nie nie nie nie, nie wołaj. Byłeś…
dzielny Mlafoy. – Bardzo ciężko było jej wypowiedzieć te słowa, ale ostatecznie
tego dokonała.
- Lepiej chodźmy zanim coś gorszego
pojawi się na naszej drodze, bo czuję że ten zając, to była dopiero przystawka,
danie główne może być nieco mniej uległe.
Blondyn podniósł swoją drewnianą broń
i ściskając ją mocno w rękach skinął na Hermionę by podążyła za nim. Dziewczyna
nawet się nie zastanawiając podbiegła do chłopaka z prędkością światła, chodź
stała zaledwie dwa metry od niego. Gryfonka na co dzień odznaczała się
nietuzinkową mądrością i odwagą, lecz w tej chwili obie te dobre cechy zostały
daleko na skraju wejścia do tego mrocznego lasu. Bała się niemiłosiernie, z
każdym krokiem rozglądała się na boki i nasłuchiwała, a co kilka metrów
spoglądała również za siebie, szukając jakichkolwiek oznak życia. Lecz nic
takiego nie była w stanie dostrzec, wszystko wróciło do normy.
Chłopak również odczuwał niemały niepokój, ale
nie okazywał tego tak otwarcie jak Gryfonka, musiał zgrywać dzielnego Ślizgona,
bo ta mała-wiem-to wszystko-Granger mogłaby zniszczyć mu reputację, którą i tak
trochę nadszarpnęła. Chłopak coraz częściej przyłapywał się na rozmyślaniu o
Granger. O zgrozo! Były to pozytywne myśli. Tak słodko się denerwowała, gdy
złośliwie komentował jej zachowanie, lub gdy rzucał w jej stronę nieprawdziwe
spostrzeżenia na jej temat. Wszystkie te myśli
były notorycznie odganiane i zastępowane innymi, codziennymi. Wszystko
byleby o dziewczynie nie myśleć.
*
Kolejna godzina minęła im w zupełnej
ciszy, a droga zaczęła skręcać lekko w lewo. Ich buty z każdym krokiem
trzeszczały złowrogo, gdyż dróżka
wysypana była licznymi kamieniami i małymi gałązkami. Gdyby w pobliżu
znalazło się jakieś stworzenie, z pewnością by ich usłyszało.
W ciągu dalszym Ślizgon szedł pierwszy
trzymając w ręku długi kij mający spełniać rolę nieco tępego miecza, a tuż za
jego plecami dreptała Gryfonka ze wzrokiem wbitym we własne stopy. Szła tak od
dobrych kilku minut i gdyby nie nagłe zatrzymane jej przewodnika, podążałaby w
tej pozycji o wiele dłużej. Malfoy w jednej sekundzie przystanął jak
sparaliżowany, a biedna dziewczyna uderzyła całym swoim ciałem w jego plecy,
chwiejąc się przy tym znacząco.
- Co się… - nie zdążyła dokończyć
pytania, bo spojrzała w stronę w którą gapił się chłopak i niemal zamarła z
przerażenia.
Metr od nich na ścieżce którą podążali
znajdowała się duża plama już zakrzepniętej krwi. Nie wiedzieli do kogo może
należeć, czy do zranionego zwierzęcia, czy może innego czarodzieja. Jedno było
pewne, rana z jakiej lała się krew nie była mała, nie można jej było zrobić
zwykłym nożem kuchennym, czy szpilką.
- Nie podoba mi się to, nic a nic. –
wyszeptała dziewczyna wpatrując się przerażonymi, brązowymi oczami to w
Malfoy’a, to w kałużę krwi.
- A myślisz Granger, że mnie uśmiecha
się przebywać w lesie w którym każde drzewo wygląda jakby zaraz miało się na
ciebie rzucić i zamordować? – odszepnął wciąż przyglądając się mokrej plamie.
Przykucnął na środku ścieżki i
przyjrzał się odkryciu, analizując coś intensywnie w głowie, po czym wykonał niespodziewany
ruch. Zamoczył dwa palce w krwi, by po chwili rozetrzeć ją w nich i rzeczowym
tonem stwierdzić.
- Miej oczy szeroko otwarte Granger,
to coś może niebawem wrócić, krew Jest skrzepnięta tylko w połowie, co oznacza
że cokolwiek tu zaszło wydarzyło się niedawno.
- Wracajmy Malfoy, Dumbledore
przesadził wysyłając nas tu. To…to niedorzeczne – szeptała.
- Cii.. spójrz tam – wskazał ręką na
malutkie drzewko nieopodal ścieżki. – to skrawek czyjegoś ubrania, ktoś tu
musi być, a zważając na ilość straconej
krwi jest w raczej kiepskim stanie. Chodź Granger – tak bardzo ubolewał w tym momencie nad
wciąż panującą nad nimi klątwą dyrektora, bo gdyby nie ona na pewno nie
odciągałby dziewczyny od głównej drogi i sam sprawdziłby okolice nie narażając
Gryfonki na niemiłe widoki, jakie mogli zastać.
- Nigdzie nie idę, a na pewno nie
zboczę ze ścieżki.
- Bądź cicho i chodź w innym wypadku
będę musiał cię zmusić, a tego byś nie chciała.
Brunetka posłała blondynowi pełne
nienawiści spojrzenie, ale nic więcej nie dodając podążyła za nim. Nie musieli przechodzić
nawet kilkunastu metrów, wystarczyło wykonać kilka kroków, by przed ich oczami
pojawił się widok niemal z koszmaru.
- Zamknij oczy Granger. – polecił
dziewczynie, kiedy szok opuścił jego ciało. – teraz – dodał stanowczo, by wykonała
jego polecenie bez kłótni.
Jeden metr dzielił go od
zmasakrowanego ciała mężczyzny, leżał on za ogromnym drzewem wśród liści
kamieni i krzaków w ogromnej kałuży krwi. Na jego plecach znajdowały się olbrzymie,
głębokie ślady wbitych pazurów, które najwidoczniej były śmiertelne dla
mężczyzny. Po głębszym zastanowieniu, można by stwierdzić, że to robota
wilkołaka, chodź nie było pewności. Przypominając sobie słowa Granger z przed
paru godzin, to te okolice zamieszkiwały raczej zmutowane stworzenia, niemające
nic wspólnego ze znanym im książkowymi wzorcami.
Draco ukląkł przy martwym ciele
człowieka, w poszukiwaniu czegoś przydatnego. Nie musiał daleko szukać, pod
brzuchem mężczyzny znajdowała się srebrna rękojeść miecza, którą Ślizgon wyciągnął
szarpiąc mocno. Obrócił znalezisko kilkakrotnie w dłoni po czym wstał i
podszedł do towarzyszki.
Najwidoczniej mężczyzna wiedział, że
magia tu nie działa i za broń obrał sobie pięknie zdobiony srebrny miecz, na
którego rękojeści widniały malutkie połyskujące zapierającym dech w piersiach
światłem literki, „Wygrają tylko Ci co
cienką granicą się staną”. Zdanie było pięknie wygrawerowane, ale swym
przekazem, znaczyło tyle co nic dla blondwłosego arystokraty. Postanowił tą
zagadkę zostawić swojej obecnej towarzyszce, by miała jakiekolwiek zajęcie na
dalszą wędrówkę.
- Zaufaj mi Granger, nie otwieraj oczu
i wróć ze mną tam skąd przyszliśmy – Draco wiedział, że Taki widok jaki tam
zastał niepozostanie dziewczynie obojętny, chciał oszczędzić jej koszmarów i
nie potrzebnych rozmyślań, na temat tamtego faceta, kim był, czy miał rodzinę
itp. On taki nie był, nie rozpaczał nad
śmiercią obcych mu ludzi, był jak to wszyscy mówili „z kamienia”, a jedyne
pytanie jakie błądziło po jego głowie, to czym było stworzenie potrafiące zadać
tak poważną ranę.
- Możesz już otworzyć oczy, Granger.
- Co to było? Dlaczego kazałeś mi nie
patrzeć i co robi ten miecz w twojej ręce? – zapytała otwierając lekko usta na
znak zdziwienia.
- To nasza broń w razie ewentualnego
ataku, a co do pierwszego pytania, to lepiej dla ciebie żebyś nie wiedziała.
Minę miał przy tym tak poważną, że
brunetce ode chciało się zadawać jakiekolwiek pytania. Ponownie ruszyli w
rozpoczętą kilka godzin temu wędrówkę, chodź tym razem ciszę przerwał arystokrata.
- Granger, rozwiąż mi tą zagadkę –
polecił wyciągając w jej stronę rękojeść miecza, który ujęła momentalnie w
swoje drobne ręce.
Z zaciekawieniem przyglądała się
świetlistemu napisowi, o dziwnym znaczeniu. Pierwszy raz w życiu spotykała się
z zagadką umieszczoną jak się jej wydawało na bardzo starym i wartościowym
mieczu. Ponownie przeczytała krótkie zdanie, lecz tym razem na głos. Nie
wiedziała co może oznaczać, próbowała odwołać się w swojej głowie do
różnorodnych ksiąg, które mogłyby wspomnieć trzymany przez nią przedmiot, ale
nic takiego sobie nie przypominała, znalezisko było dla niej jak nieoszlifowany
diament. To jej przyszło rozgryźć tę tajemnicę. To może właśnie ona zapisze się
w dziejach historii rozwiązując zagadkę przedwiecznego miecza.
Hermiona Granger, odczuwała pewnego
rodzaju ekscytację nad trzymanym przedmiotem, chciała jak najszybciej
dowiedzieć się co kryło się za magicznymi słowami, lecz w tej chwili posiadała
zupełną pustkę w głowie, a widok jaki wyrósł przed nią w tej chwili dodatkowo
rozgonił jej myśli.
Nie wiedzieć skąd na prostej drodze
przed dwójką nastolatków wyrosła potężna stara jaskinia, pojawiła się jakby z
powietrza, nie było jej widać z daleka. To jak lekkie zaklęcie kamuflujące,
umożliwiające niewidoczność z danej odległości. Była niesamowita, ogromna
praktycznie cała opleciona bluszczem, za którym z samego przodu dostrzec można
było zamknięte kamienne przejście.
- Wow Granger, chyba jesteśmy na
półmetku – zaczął z zafascynowaniem Draco.
- Nie jestem tego taka pewna, za łatwo
nam poszło – odpowiedziała dziewczyna podchodząc bliżej kamiennego przejścia.
Prawą ręką odsunęła lekko podeschniętą roślinę, a jej oczom ukazała się
marmurowa, kwadratowa tabliczka z wygrawerowanym napisem.
- Oh nie, znowu zagadka – oznajmiła blondynowi.
- Czytaj Granger, nie mamy za wiele
czasu – odpowiedział ukrywając zdenerwowanie, i starając się dyskretnie
obserwować okolicę w poszukiwaniu zwierzęcia zabójcy.
-„Jestem Już stara i
swoje wiem, młodym przekażę tę wiedzę wnet.
Starcy i chorzy idźcie
stąd precz, nie dla was ta tajemnicza rzecz.
Kto więc zagłębić we
mnie się chce, ofiary żądam niech leje się krew.
Tylko niewinna zadowoli
mnie, a przejście dla ciebie otworzy się.
- No to teraz proszę o interpretację – zażądał Malfoy
samemu zastanawiając się nad sensem zagadki.
- Sam też
mógłbyś pomyśleć – oburzyła się dziewczyna – wydaje mi się, że słowa „Jestem
już stara i swoje wiem, młodym przekażę tę wiedzę wnet”, odnosi się do
odległych czasów kiedy to ukryto kwiat w jaskini, jest on stara i nie ma nic
przeciwko przekazaniu swojej wiedzy młodym pokoleniom hmm.. – zawahała się na
chwilę – Kolejna linijka to dokładnie słowa Dumbledore’a, że nikt prócz
niepełnoletnich czarodziei nie może dostać się do środka.
- To Już
wiemy Granger lepiej przejdźmy do tej drugiej części o krwi.
- Jak jesteś
taki mądry Malfoy to sam spróbuj to rozszyfrować – zdenerwowała się brunetka
odchodząc kilka kroków od marmurowej tabliczki, tym samym zwalniając miejsce
blondynowi, który bez zawahania podszedł do bliżej i ponownie przeczytał drugą
cześć zagadki.
- Granger,
powiedz że jesteś dziewicą.
Gryfonka wyglądała
jakby chłopak stojący przed nią nagle oznajmił światu, że zostaje gejem a jego
codziennym najukochańszym zajęciem będzie wróżenie z herbacianych fusów.
- Że co
proszę?
- Druga
część zagadki odnosi się do ofiary starej jak świat, czyli złożonej z krwi, a
ostatnia linijka tyczy się niewinności, czyli najprawdopodobniej dziewictwa.
Dziewczyna
znacząco pobladła, ponieważ słowa blondyna układały się w logiczna całość, a
wzmianka o ofierze z krwi wcale jej się nie uśmiechała.
- Nie martw
się Granger, upuścimy jej tylko troszeczkę – odezwał się Ślizgon z zadziornym
uśmieszkiem, robiąc krok w kierunku dziewczyny.
- Ja nie
chcę, spuśćmy ją tobie. – cofnęła się o krok dotykając plecami wilgotnej skały.
- Tak się
składa Granger, że ja niewinny to już od dawna nie jestem.
Na te słowa
dziewczyna nieznacznie się zarumieniła i spojrzała na chłopaka z wyrzutem.
- Dobra,
tylko zrób to szybko – wyciągnęła prawą rękę w kierunku chłopaka, a drugą przysłoniła
oczy.
Draco
delikatnie, jakby obchodząc się z kruchym naczyniem ujął drobną rękę Hermiony,
była ciepła pomimo panującego na dworze chłodu. Przejechał opuszkami swojej drugiej
ręki po nadgarstku brązowookiej. Powtórzył czynność kilkakrotnie, wpatrując się
przy tym w wyraz twarzy swojej towarzyszki. Z każdymi kolejnymi relaksującymi
ruchami jego dłoni dziewczyna nieco szybciej oddychała, a po strachu nie było
już śladu.
Arystokrata
zaprzestał masażu i sięgnął po oparty o skałę tajemniczy miecz. Zanim wykonał
decydujący ruch mruknął do Gryfonki uspokajająco, że nie będzie boleć, po czym
przyłożył ostrze do wnętrza jej dłoni i pociągnął lekko nacinając miękką skórę.
- Auć… -
Wydała z siebie cichy syk bólu i porwała zranioną dłoń z uścisku blondyna.
- Dalej
Granger, wiesz co robić, nie mamy byt wiele czasu – jego ton na powrót stał się
zimny i władczy, nie było w nim nic z delikatności jaką okazał jeszcze przed
paroma chwilami Gryfonce.
Dziewczyna zbliżyła
się do marmurowej tabliczki i z widocznym wyrazem bólu, malującym się na jej młodej
twarzy wyciągnęła krwawiąca dłoń w jej kierunku. Wahając się dosłownie sekundę
dotknęła przeciągła ręką po całej długości napisu umazując go krwią. Odsunęła się.
W tej samej
chwili rozległ się przerażający dźwięk tłuczonej skały, a oczom nastolatków
ukazało się niewielkie przejście prowadzące w głąb jaskini.
- Udało nam
się Granger. Teraz tylko pozostało odnaleźć badyla i biegiem do Hogwartu –
odezwał się chłopak wymijając przerażoną Gryfonkę i zaglądając do wnętrza jaskini.
– Granger? – zapytał, ale odpowiedziała mu cisza.
- Granger co
jest do jasnej… - przerwał odwracając się w kierunku towarzyszki, bo widok jaki
zastał znacząco go sparaliżował.
*******
No i jest Wasz upragniony rozdział opisujący misję Hermiony i Draco, a raczej jej pierwszą część.
Postanowiłam napisać ich przygody w dwóch rozdziałach, mam nadzieję, że się nie obrazicie za to na mnie, Doszłam do wniosku, że tak po prostu będzie lepiej.
Przepraszam również za dłuższą nieobecność, spowodowaną brakiem weny i obecnym przeziębieniem :/ Nie ma lekko.
Ale udało się napisać kolejny rozdział i tego się trzymajmy, byle do kolejnego.
Kończę już te moje wywody, bo chyba plotę głupoty, to pewnie przez gorączkę.
Na zakończenie życzę Wam miłego czytania, przepraszam za błędy które na pewno są i zachęcam do komentowania. :)
:******
Jesteś Boginią <3 :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację ^^ Nareszcie 11 rozdział <3 Już się nie mogłam doczekać! Teraz czekam na kolejny >.<
OdpowiedzUsuńNa początek witam serdecznie.
OdpowiedzUsuńszukając perełek dramione natrafiłam na Twój. jeste zaskoczona, że chociaż upłynęło tyle czasu to wciąż HP jest popularne i wśród bloggerów ma wielu zwolenników. Zwłaszcza Dramione. Spodobało mi się jak piszesz. Masz zacięcie i wspaniały styl. Intrygujący pomysł z tą misją. Draco i Hermiona wspaniale prezentują się jako para. W ogóle doprowadziłaś wszystko do dreszczyku emocji jaki się odczuwa przy czytaniu. Dziwne, że wcześniej nie trafiłam Naprawdę mile i szczerze zaskoczona.
www.storyline-dramione.blogspot.com
Oby następny rozdział pojawił się jak najszybciej!!! <3 <3 <3 <3 I... Jestem zła bo przerwałaś w takim momencie! To się nazywa bestialstwo tak rozruszać wyobraźnie człowieka a zaraz potem przerywać rozdział niczego nie tłumacząc!!! ;..;
OdpowiedzUsuńOby następny rozdział pojawił się jak najszybciej!!! <3 <3 <3 <3 I... Jestem zła bo przerwałaś w takim momencie! To się nazywa bestialstwo tak rozruszać wyobraźnie człowieka a zaraz potem przerywać rozdział niczego nie tłumacząc!!! ;..;
OdpowiedzUsuńO mój Boże! Akcja z zajączkiem wygrała wszystko! Kocham ciebie i tę historię! Dzisiaj krótko, bo literek nie widzę, lol.
OdpowiedzUsuńTrochę późno, ale jestem. Krótki komentarz, bo trzeba odkryć, co działo się później! :D Opisy w pierwszym fragmencie są wspaniałe. Świetnie podziałały na moją wyobraźnie. Są bardzo barwne, to trzeba przyznać.
OdpowiedzUsuń"Ciężko było również ocenić porę dnia, ponieważ niebo było ciemno szare(…)" - Nie "ciemno szary", a "ciemnoszary". Piszemy to łącznie.
"Dopiero teraz zdali sobie sprawę, że Dmbledore rzucił ich na głęboką wodę(…)" - Zgubiłaś literkę. Lepiej ją znajdź, bo zabrała urok całemu zdaniu.
Pewnie już to pisałam, ale uwielbiam Draco, jakiego stworzyłaś! Jest najlepszy. :)