niedziela, 27 września 2015

Miniaturka - Polubić mugoli

Miniaturka - Polubić mugoli




-Że ja się na to zgodziłem Granger.

To zdanie rozbrzmiewało już któryś nasty raz tego ranka, wypowiadane ze zrezygnowaniem przez pewnego blond arystokratę. Chłopak z delikatną irytacją szykował się do opuszczenia dormitorium, powolnym ruchem dłoni przeciągnął po nieco przydługawych już platynowych włosach. Za nic w świecie nie dał rady nad nimi zapanować, nieporadnie dokładał coraz to nowszą porcję żelu, a towarzyszył mu przy tym szczery śmiech pewnej Gryfonki.
Siedziała na parapecie, z podwiniętymi pod brodę kolanami, jej delikatne brązowe loki spływały zgrabnie po ramionach. Wpatrywała się ze szczerą radością i uśmiechem w bezradnego blondyna. Każda jego próba ułożenia włosów kwitowana była przez dziewczynę coraz to nowszą salwą śmiechu i niedowierzającym kiwaniem głową. Spędziła w tej pozycji już około dwadzieścia minut czekając na niewybranego Ślizgona.
Kto by pomyślał, że Hermiona Granger i Draco Malfoy, będą w stanie w ogóle się znosić, a już nie wspominając o wspólnych rozmowach, czy obecnym przesiadywaniu dziewczyny w jednym z męskich ślizgońskich dormitoriów.

Co ich odmieniło?

 Tę odpowiedź ciężko odnieść do jednej sytuacji, a najlepiej do kilkuset. Wspólne dyżury, wypełnianie tych samych obowiązków, bycie reprezentantami szkoły, wspólne wyjazdy integracyjne, wszystkie te sytuacje wpłynęły na obecny stan nastolatków. Błędem byłoby stwierdzenie, że zostali najlepszymi przyjaciółmi, lecz najodpowiedniejszym słowem opisującym ich wzajemne relacje, jest brak widocznej nienawiści.

- Nie zgodziłeś się – zaszczebiotała – ty nie miałeś wyjścia.

Jak zwykle musiała go poprawiać, i przypomnieć o minionym niewygodnym zdarzeniu z przed tygodnia.

- Nie denerwuj Granger – odezwał się zirytowany, nachalnie przyklepując swoją przydługawą blond grzywkę.

- Tak dla przypomnienia, to nie ja przegrałam zakład – odpowiedziała zeskakując z parapetu i zbliżając się do niego na odległość kilku centymetrów – zaraz je sobie wszystkie powyrywasz.

Zgrabnym ruchem prawej dłoni przejechała kilkakrotnie po włosach chłopaka. Wystarczyło jej kilka sekund, aby ułożyć niesforne kosmyki. Uśmiechnęła się uroczo i pokręciła lekko głową na boki, wyrażając tym samym swoje rozbawienie całą tą sytuacją.

- Jak ty to robisz Granger?

- Co robię? – zapytała udając, że nie wie o co chodzi.

- Jakim sposobem potrafisz ułożyć moje włosy lepiej niż ja sam.

- Hmm… Wrodzony talent? – mówiąc to mrugnęła kokieteryjnie.

- Nie powiedziałbym.

- Rusz tyłek  Malfoy, przed nami długa droga – zmieniła ton na bardziej stanowczy.

- Muszę? – zapytał z miną małego, słodkiego szczeniaczka.

- Chyba nie musze ci tłumaczyć, że przegranie zakładu wiąże się z konsekwencjami – wyjaśniła – no chodź nie będzie tak źle.

- Cały dzień wśród mugoli, i ty uważasz, że nie będzie źle? – narzekał wciąż.

Nie zdążył dodać nic więcej, bo dziewczyna złapała swój wiosenny płaszczyk i przy okazji rękę Dracona, by kilka sekund później znaleźć się na korytarzach Hogwartu. Oboje ubrani byli w zwykłe mugolskie ubrania, pech chciał, że zgrali się kolorystycznie i w tej chwili przypominali bardziej uroczą, zakochana parę, niż zwykłych znajomych. Dziewczyna miała na sobie ciemno granatową sukienkę delikatnie rozkloszowaną od tali, na wierzchu czarny sweterek, rajstopy i buty na niewysokim, ale grubym obcasie, natomiast Draco założył na siebie ulubioną, szytą na miarę granatową elegancką koszulę i czarne dżinsy, które podarowała mu dziewczyna, tłumacząc to panującą wśród niemaicznych ludzi modą.

- Wiesz Granger, nigdy bym nie pomyślał, że będziesz łamać ze mną szkolny regulamin – zagadnął.

- Jeszcze wiele o mnie nie wiesz. – odpowiedziała tajemniczo, by po chwili ciszy jeszcze dodać – a tak na marginesie, to ja też nie myślałam, że kiedykolwiek pokażesz się ze mną publicznie.

- Lubię otaczać się gronem pięknych kobiet.

To wyznanie chłopaka wprawiło dziewczynę w niemały szok, do tego stopnia, że musiała przystanąć na chwilę i przetrawić sens wypowiedzianych w jej kierunku słów.

- Czy ty właśnie nazwałeś mnie piękną? – zapytała wpatrując się głęboko w zimne, szare tęczówki.

- A czy widzisz tu grono kobiet?

- Nie.

- No to masz odpowiedź – stwierdził z lekkim uśmiechem i wyminął dziewczynę.

- Nie prawda, wcale nie o to Ci chodziło Malfoy.

- Granger, nie siedzisz w mojej głowie, więc nie wiesz co miałem na myśli – sprostował, wymijając kilkoro uczniów przy wyjściu na błonia.

- Oh.. Ja też lubię otaczać się przystojnymi mężczyznami – szybko podłapała jego grę. I tym razem Draco obrzucił ją niedowierzającym spojrzeniem.

- Dzięki Granger.

- Przepraszam, źle mnie zrozumiałeś, dzisiejszy dzień to wyjątek od normy – Posłała blondynowi jeden ze swoich najbardziej rozbrajających uśmiechów i skierowała się w stronę zakazanego lasu. A towarzyszył jej przy tym cichy szept chłopaka, Ty mnie kiedyś wykończysz Granger.

Kiedy znaleźli się już na skraju lasu, dziewczyna wyciągnęła swoją drobną rękę w kierunku arystokraty, a ten bez zastanowienia ją ujął. Po chwili mroczny obraz rozmazał się a na jego miejsce wskoczył widok zatłoczonej londyńskiej ulicy.

- Witaj w moim świecie – mruknęła Gryfonka.

Draco zlustrował wzrokiem otaczających go mugoli, byli ubrani bardzo podobnie do niego, można by powiedzieć, że niemal identycznie. Obserwował śpieszących się dorosłych, przepychające i żartujące na wszelkie tematy dzieci, oraz palących papierosy nastolatków. Spojrzał jeszcze raz na przechodniów po czym spuścił wzrok na własne ciało, a myśl jaka przebiegła mu przez głowę była szokująca. Za sprawą tej małej nieznośnej brunetki stał się mugolem. Jednym z tych, których do niedawna jeszcze nienawidził i tępił.

Odrzucił od siebie ponure myśli i zwrócił się z zaciekawieniem do towarzyszki.

- Jakie atrakcje zaplanowałaś?

- Takie które wykończą twoje wiotkie serce Malfoy – odpowiedziała zadziornie.

- Nie martw się o moje serce Granger, ono dużo wytrzyma.

- Widok mnie tańczącej w Klubie gogo też? – zapytała rozbawiona.

Młody Malfoy po tych słowach chwycił się prawą ręką za serce udając zawał.

- Zawsze możemy się przekonać – mruknął jej na ucho.

- Przykro mi, ale nie skorzystam – mrugnęła do niego - Chodźmy do mojej ulubionej kawiarni.

Pociągnęła chłopaka na kolejną ulicę, na której znajdowała się przeurocza niewielka kawiarenka w stylu vintage. Weszli do środka i zajęli miejsce przy oknie za którym rozciągał się widok ulicy. W kilka minut obok ich stolika pojawiła się kelnerka z dwiema kartami.

- Zdecydowałeś się na coś? – zapytała po chwili.

- Wezmę tylko Czarną kawę.

- Mówiłam ci już, że pijasz za dużo kawy? Niedługo serce ci stanie.

- Nie tylko serce Granger. Widziałaś tamtą kelnerkę? – mrugnął do brunetki porozumiewawczo.
Gryfonka na te słowa mocno się zarumieniła i odwróciła speszony wzrok.

- Zacznij myśleć głową Malfoy – odpowiedziała chłopakowi po cichu, ponieważ koło ich stolika pojawiła się wspomniana wcześniej kelnerka.

Podając chłopakowi kawę nachyliła się znacząco wypinając pokaźny biust, mrugnęła do niego okiem i uśmiechnęła się niejednoznacznie.

- Granger, zaczynam lubić te mugolki – odezwał się ruszając przy tym zabawnie brwiami.

- Zamknij się, bo zaraz zdzielę cię gazetą po tym twoim pustym łbie.

- Oj Granger, nie zgrywaj już takiej zazdrosnej, bo się zaraz zarumienię.

- Phi, zazdrosna? O ciebie? Chyba kpisz.

Nic już nie odpowiedział tylko pochwycił stojący przed nim gorący płyn i powolnym rchem zbliżył filiżankę do ust.

- O cholera, To jest dobre.

- Czyli polubiłeś mugoli?

- Oj no nie przesadzajmy, to tylko jedna kawa, tym mnie nie kupią.

- Ale są na dobrej drodze – stwierdziła z uśmiechem i pociągnęła łyk swojego latte.

Hermiona Granger za wszelką cenę obrała sobie zmianę nastawienia Malfoy’a w stosunku do mugoli. Postanowiła tak pokierować dzisiejszym dniem, aby chłopak błagał ją o kolejny wypad do miasta. Po kilku minutach ich filiżanki były puste, a widząca to kelnerka podeszła do ich stolika.

- Możemy prosić rachunek? – zapytała Gryfonka, a kobieta szybko podała im małą karteczkę z wypisaną kwotą.

Nim brunetka zdążyła wyjąć pieniądze z kieszeni płaszcza, to blondyn podawał już na wyciągniętej ręce odliczone galeony.

- Malfoy nie – Powiedziała pośpiesznie i wytrąciła mu z ręki magiczne pieniądze – pozwól, że ja zapłacę – po czym podała kelnerce właściwe pieniądze, a ta odeszła kiwając ponętnie biodrami.

- Wiesz Granger, chciałem być gentlemanem.

- Używając magicznych monet w niemagicznym świecie? – zapytała lekko zdenerwowana.

- Liczy się gest.

- Lepiej już chodźmy, będziesz miał jeszcze wiele okazji, żeby się wykazać  – wstała z miejsca i założyła swój czarny płaszczyk, a chłopak poszedł w jej ślady.

W wesołych nastrojach opuścili kawiarenkę, no może tylko blondyn był w wesołym nastroju, dziewczyna wykazywała raczej małe chęci do śmiechu.

- Jaki następny przystanek pani przewodniczko?

- Nie nazywaj mnie tak.

- Dobra, to jaki następny przystanek Granger?

- Zaraz się przekonasz – odpowiedziała tajemniczo.

Szli w ciszy mijając kolejne mniejsze i większe ulice, a słoneczko nieśmiało przebijało się przez zachmurzone niebo. Hermiona uśmiechnęła się leciutko na myśl, że już po pierwszym ich „przystanku” Draco wykazał pozytywne zainteresowanie mugolami.
Zbliżali się powoli do ogromnego, kolorowego, oświetlonego milionami malutkich lampek i innych światełek placu, na którym stały dziwaczne maszyny i gdzie dostrzec można było największe skupisko ludzi.

- Granger?

- Tak?

- Będziesz przeprowadzać na mnie wymyślne tortury za pomocą tym maszyn? – zapytał zaniepokojony.

- Och głuptasie, to wesołe miasteczko – odpowiedziała śmiejąc się z głupiego pomysłu blondyna.

- A wesołe miasteczkoooo, no i wszystko się wyjaśniło – zaczął z sarkazmem.

- Nie byłeś nigdy w wesołym miasteczku? – dopytywała zszokowana.

- Nie chcę być niemiły, ale pochodzimy z zupełnie różnych światów Granger. Ja mam Galeony, ty masz te swoje fikuśne monety, ja mam teleportację, ty te dziwne metalowe pojazdy na czterech kołach, ja mam smoki, a ty atrapy smoków? – kończąc zdanie skinął głową na wielkiego metalowego smoka, który był główną atrakcją miasteczka.

- No przepraszam, czasem o tym zapominam. Wynagrodzę ci to.

- No ja myślę – odpowiedział i poruszył znacząco brwiami.

- Nie tak jak myślisz – dodała – Co zaliczyć chcesz pierwsze?

- Tą kelnerkę z kawiarni.

- Malfoy!

- No co? Pytałaś, to odpowiedziałem – tłumaczył się.

- Nie to miałam na myśli, ty tylko o jednym.

- W końcu jestem tylko facetem.

Gryfonka pokręciła z politowaniem głową ruszyła w kierunku Tunelu Strachu. Obrała sobie za taktykę przestraszenie Mlafoy’a, może w tedy będzie potulniejszy. Nie zwracając uwagi na towarzysza skierowała swoje kroki ku atrakcji.

- Tunel Strachu – przeczytał na głos arystokrata – to pretekst żeby się trochę do mnie poprzytulać Granger?

- Ty cały czas o tym samym, trochę staję się to nudne Malfoy.

- Poczekaj na finał.

Nie zareagowała na komentarz Ślizgona, złapała go tylko za przedramię i pociągnęła w  kierunku przesuwających się dwuosobowych wagoników. Ruszyli powoli w ciemny tunel, jedyne co byli w stanie zarejestrować, to oślizgłe brudne ściany pomieszczenia w jakim się znaleźli. Dziewczyna poprawiła się niezgrabnie na siedzeniu, nie lubiła ciemności, a już w szczególności tych zaniedbanych i złowrogich. Kontem oka spojrzała na swojego towarzysza, w przeciwieństwie do niej wyglądał na znudzonego zaistniałą sytuacją. Chłopak jakby czując na sobie czyjeś spojrzenie odwrócił się do koleżanki i wyszeptał.

- Boisz się już Granger?

- Chciałbyś – i jak na zawołanie w jednej chwili od strony dziewczyny wyskoczyła z ciemności wielka obsmarowana sztuczną krwią, kukła klauna. Brunetka podskoczyła ze strachu i nieświadomie przysunęła się bliżej chłopaka.

- Chyba jednak się boisz – stwierdził.

- Wcale, że nie – zaprzeczyła.

- Gdybyś zmieniła zdanie, to wiedz, że nadal tu jestem.

- Nie będziesz mi potrzebny – zapewniła go, niezbyt pewnym głosem.

Tunel do najstraszniejszych nie należał, ale dziewczyna i tak odczuła jego wpływ, wielokrotnie zamykała oczy, lub zakrywała je dłońmi, po każdej takiej akcji słyszała szczery śmiech blondyna siedzącego obok. Po kilku minutach było już po wszystkich a Malfoy podtrzymywał za łokieć rozkojarzoną Hermionę.

- Mówiłem, że jak coś to jestem do twojej dyspozycji.

- Przeliczyłam swoje możliwości, ale już mi lepiej – stwierdziła – teraz ty wybierz gdzie idziemy.
Słysząc jej słowa, Draco uśmiechnął się nieznacznie i rozpoczął dokładne oglądanie znajdujących się w wesołym miasteczku atrakcji. Jego wzrok na dłuższą chwilę przykuła budka z maskotkami, koło której stał niewielki basen napełniony do połowy czysta wodą, a nad nim znajdował się podest z niewielką pętelką. Na podeście siedziała cudowna długonoga blondynka.

- Chce tam iść – oznajmił wskazując palcem.

- Malfoy, jeśli tak bardzo ciągnie cię do roznegliżowanych kobiet, to może od razu udaj się do agencji towarzyskiej – skomentowała jego głupie zachowanie.

- Czy taki punkt jest przewidziany w dzisiejszym planie zajęć? – zapytał rozbawiony.

- Nie! – odpowiedział mu naburmuszony głos.

Niezbyt przejął się oburzeniem koleżanki i podążył w kierunku intrygującej go budki, a dziewczyna chcąc nie chcąc poczłapała za nim.

- Witam Państwa serdecznie, o jaką nagrodę powalczymy? – zapytał lekko otyły facet do którego należało stanowisko.

- Granger, podoba ci się tamten pluszak? – wskazał na największą główną nagrodę, którą był przeuroczy miś. 

- Może podoba, może nie i tak nie wygrasz.

- Och nie doceniasz mnie.

- Nie trafiłbyś tam nawet jeśli to ja zajęłabym miejsce tej blondynki – odpowiedziała pewna siebie.

- Zgadzam się!

- Że co?

- Czy moja koleżanka może usiąść na podeście? – to pytanie skierowane było do mężczyzny.

- Niema problemu, Tina zejdź. – mężczyzna zwrócił się do blondynki.

- Nie nie nie nie, ja tylko żartowałam – panikowała Gryfonka.

- Boisz się. Granger się boi – starał się podejść dziewczynę.

- Nie boje się, i tak wiem, że nie trafisz.

- Więc w czym problem? – dopytywał.

- Oh grrr… - wydała z siebie bliżej nieokreślony dźwięk i zaczęła wdrapywać się na podest. Kiedy już zajęła wygodne miejsce, Ślizgon poprosił o niewielka piłeczkę, którą trzeba było wycelować w obręcz.

- Jeśli trafisz za pierwszym razem, to Miś będzie wasz – poinstruował mężczyzna.

Draco spojrzał to na piłeczkę to na Gryfonkę.

- Jak bardzo zależy ci na tym pluszaku Granger? – zapytał wesoło.

- Nie chce go Malfoy, nie musisz się przykładać, w ogóle się nie staraj.

Dziewczyna wyglądała na nieźle zdenerwowaną, jak mogła być taką idiotką i dać się tak łatwo podpuścić blondynowi, jak? To pytanie błądziło po jej mądrej główce. Co chwila spoglądała w wodę pod podestem modląc się w duchu by Malfoy nie miał dobrego cela.

- Gotowa na kąpiel? – zapytał, nie dając dziewczynie czasu na odpowiedź, szybko wycelował piłeczkę w obręcz i na nieszczęście brunetki, trafił.

Hermiona zdążyła tylko przeciągle wrzasnąć i już po chwili pływała w lodowatej wodzie.

- Tak! – wrzasnął arystokrata – Wygrałem dla ciebie Misia Granger, czy to nie romantyczne?

Dziewczyna zdążyła już wstać i w tej chwili mierzyła swojego oprawcę zimnym, niemal morderczym spojrzeniem.

- Nienawidzę cię, nienawidzę, tak bardzo nienawidzę!!! – Krzyczała wychodząc z basenu.

-Myślałem, że ten etap znajomości mamy już dawno za sobą – zaśmiał się.

Mężczyzna do którego należało stanowisko z atrakcją jednym ruchem ręki poprosił dwójkę czarodziejów by podążyli za nim na zaplecze. Jak się okazało w niewielkim namiocie, było bardzo przytulnie i ciepło. Brunetka mogła nieco się ogrzać.

- Jesteś na mnie zła? – zapytał kiedy mężczyzna opuścił pomieszczenie.

- Nie, no co ty.

- Serio?

- Ja cię zabije! – zaczęła krzyczeć!

- Zanim to zrobisz, to poczekaj, skombinuje ci jakieś suche ubranie – zaproponował podając jej czysty ręcznik.

Zniknął na około dziesięć minut, a w tym czasie Hermiona zaczęła się zastanawiać nad zachowaniem chłopaka. Nie był taki zły kiedy się go bliżej poznało, był zabawny, można było z nim również spokojnie porozmawiać, wypić kawę i robić naprawdę wiele ciekawych rzeczy. Może był przy tym również irytujący, ale większość pozytywnych rzeczy, przyćmiewała tą cechę.

- Nie mieli nic innego – powiedział rzucając Hermionie bardzo skąpy komplet stroju.

- Ty sobie chyba jaja robisz, nie założę tego – spojrzała na szmatki z odrazą w oczach.

- To, albo możesz iść nago, Dla mnie nawet lepiej.

- Wrrr… odwróć się – poleciła – i nie podglądaj – dodała po chwili zastanowienia.

Pośpiesznie ściągnęła przemoczone ulubione ubrania, by na ich miejsce założyć granatowy wyzywający wiązany na plecach gorset, zamiast zwykłych czarnych rajstop chłopak przyniósł jej kabaretki, które nic a nic nie chroniły przed zimnem, na nie zmuszona była ubrać króciutkie spodenki, a cały strój wykańczały czerwone szpileczki.

- Skąd tyś to zabrał? Z burdelu? – zapytała wściekła.

- Nie pytaj – odpowiedział jej rozbawiony – powinnaś częściej tak się nosić Granger.

- Malfoy!

- Tak?

-  A płaszcz?

Ślizgon podszedł do załamanej, bliskiej płaczu dziewczyny i podał jej swój drogi czarny płaszcz. Na szczęście chłopak mierzył około metr dziewięćdziesiąt, przez co płaszczyk sięgał dziewczynie za połowę ud, chodź trochę przykrywając wyzywający strój.

- To co teraz? Zapytał zaciekawiony, jakie atrakcje zostały przewidziane na resztę dnia.

- Mieliśmy iść do kina, ale…

- Więc ruszajmy do kina, czymkolwiek to jest – powiedział uradowany i wyciągnął opierającą się Gryfonkę na zewnątrz.

- Ja nie chce, puść mnie – krzyczała, kopała i drapała.

- Uspokój się Granger, bo zamknę cię w tej klatce z lwami – wskazał głową w kierunku wygłodniałych zwierzaków – albo nie, biedne lwy, jeszcze byś je tam pogryzła.

Kiedy opuścili wesołe miasteczko było już po południu, a słońce nadal zawzięcie usiłowało przebić się przez warstwę puszystych chmur.

- Prowadź do tego całego kina przewodniczko – polecił.

Gryfonka obrzuciła blondyna spojrzeniem niemal morderczym, ale nic nie mówiąc ruszyła w nieznanym mu kierunku. Kina jak się okazało blisko nie było, musieli przejść spory kawał drogi by zrelaksować się w ciepłym budynku.

Mówiąc, że droga przebiegła im spokojnie, to byłoby jak rozbój w biały dzień. Z Malfoy’em nie dało się przejść spokojnie chodź by dziesięciu metrów, nie wspominając już o licznych gapiach, zazwyczaj facetach, którzy wlepiali rozkojarzone spojrzenia w niecodzienny strój brunetki.
Draco już po kilku krokach dostrzegł ciekawą, niedużą maszynę na monety, która po wrzuceniu określonej sumy pieniędzy wypluwała nieduże jajo z zabawką w środku. Zaciekawiony poprosił Gryfonkę o kilka drobnych, aby wypróbować magiczne działanie tejże maszyny. Po umieszczeniu pieniędzy w otworze i wciśnięciu guzika, w jego dłoni znalazła się fioletowo – biała kulka. Przyjrzał jej się dokładnie po czym przekręcił górną kapsułkę tak, że jego oczom ukazała się zawartość jaja.
W środku była dziwna lepka łapka z tak samo lepkim sznureczkiem na którego końcu znajdowała się lepka pętelka. Ogólnie mówiąc zabawka cała się lepiła i Draco nie bardzo wiedział co ma z tym zrobić.

Jak poinstruowała go dziewczyna, pętelkę zakładało się na palec wskazujący, by nie spadła. A następnie można było rzucać łapką w różne przedmioty do których się przyklejała. Ofiarą Malfoy’a została oczywiście brązowooka, a dokładniej jej czoło, na którym co kilka sekund lądowała obrzydliwa zabawka.

Kiedy żyjący obiekt zabaw przestał reagować na zaczepki, chłopak ogarnięty niepohamowaną głupawką rozpoczął rzucanie łapki w przypadkowych przechodniów, na co dziewczyna już musiała zareagować. A wszystko skończyło się tak, że kleiste „coś” wylądowało w pobliskim koszu na śmieci.

- A co to jest właściwie to kino? – zapytał kiedy znaleźli się już w pomieszczeniu.

- Jest to taki duży ekran na którym wyświetlane są filmy, czyli wymyślone nagrane historie, a zresztą sam zobaczysz, ciężko jest to wytłumaczyć. Mogę jeszcze dodać, że masz różne gatunki do wyboru Horror, romans i wiele innych.

- Aaa to już wiem, czyli jakby nas nagrać to byłaby to komedia? – zapytał.

- Z pewnością. I to niebywale dobra – odpowiedziała – a wiesz co, jak wspomniałeś już o komedii, ta na taki film kupie nam bilety, poczekaj tutaj. Nie ruszaj się.

Draco Malfoy nadzwyczaj spokojnie czekał aż dziewczyna wróci z biletami. Nie minęło zbyt wiele czasu, a już trzymał w swojej ręce papierową karteczkę. Po drodze do sali, zakupili jeszcze jeden duży popcorn i dwie średnie cole.

- Ale tu ciemno Granger – powiedział, siadając na jednym z foteli.

- Ciii… zaraz zacznie się film, tu się nie rozmawia.

- To już wiem dlaczego lubisz tu przychodzić – stwierdził.

Spojrzała na niego pytająco.

- To jest jak biblioteka.

- Malfoy, to z biblioteką nie ma nic wspólnego.

- Jak to nie? Trzeba być cicho.

- Oh, zamknij się – poleciła zdenerwowana.

- O tym właśnie mówiłem – szepnął dziewczynie na ucho.

Cały film obejrzeli w ciszy, żadne z nich nie odezwało się już słowem. A arystokrata był tak zachwycony tym całym kinem, że już nawet po filmie nie mógł przestać o tym mówić. Szli właśnie jedną z spokojniejszych ulic rozmawiając i jedząc przepyszne gofry.

- Ci mugole to są jak czarodzieje. To całe kino było jak magia, niesamowite – zachwycał się.

- Malfoy, proszę cię skończ. Powtarzasz to zdanie już piąty raz, mam dość.

- Oj Granger, lepiej mi powiedz co zaplanowałaś na koniec, bo powoli robi się ciemno.

- Właściwie to została nam ostatnia już atrakcja, ale nie znajdziesz jej tutaj, w Londynie. Musimy się teleportować trochę dalej.

To powiedziawszy wyciągnęła do chłopaka rękę i już po chwili cała sceneria uległa zmianie. Przed ich oczami rozciągał się nieziemski widok. Byli na samym szczycie Wieży Eiffla. Przed nimi  znajdowało się przepięknie oświetlone miasto. Błyszczało ono jak miliony drogocennych kryształków, jak galaktyka, jak wiele innych równie pięknych przedmiotów.

- Wow – tylko tyle był w stanie powiedzieć.

- Tak, wiem. Tu jest obłędnie – zaczęła – Dzisiaj to miejsce jest zamknięte dla turystów, dlatego bez problemu nas tu przeniosłam.

- Granger, jesteś geniuszem.

- Nie wyczułam sarkazmu, ani złośliwości, co się z tobą stało? – zapytała poważnie, wpatrując się w stalowe tęczówki chłopaka.

- Bo nie było w tym zdaniu ani sarkazmu, ani złośliwości. Nie wiem co ze mną zrobiłaś, ale dzisiejszy dzień mogę określić mianem najlepszego w moim życiu. – ujął jej rękę w swoją i spojrzał głęboko w oczy – Ja tez przewidziałem na dzisiaj jedną atrakcje, lecz nie dorówna ona twoim.

- Jaką? – zapytała wpatrzona w jego poważną twarz.

Chłopak nie odpowiedział, tylko delikatnie ujął jej podbródek drugą ręką, pierwszą nadal ściskał mocno w dłoni. Przybliżył się powoli i złożył jeden króciutki pocałunek na ustach dziewczyny, było to niemal jak muśnięcie wiatru, zdecydowanie za mało.

-To najlepsza atrakcja jaką mogłeś przygotować… Draco – wyszeptała i sama przyciągnęła blondyna do siebie, zamykając w szczelnym uścisku i całując namiętnie.

Tak oto jeden dzień odmienił całe ich przyszłe życie.


Ps. Nie wiadomo jakim cudem, ale po powrocie Hermiona zastała na swoim łóżku przemoczone ubrania i ogromnego pluszowego misia.




***

Taki miałam dzisiaj dobry humor jak widzicie powyżej.

Absolutnie proszę tej miniaturki nie traktować poważnie, jest ona napisana z żartem i dobrze wiem, że wiele sytuacji nigdy nie miało by miejsca.
Jak np. pisanie że maszyna za pieniądze z kulkami nie ma prawa znaleźć się w Londynie, jest zbędne, ponieważ dobrze o tym fakcie wiem. :)

Bardzo was zachęcam do komentowania, jestem ciekawa waszych opinii.

I z góry przepraszam za masę błędów, jak będę miała czas to je poprawię :D

:**


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz