"Łatwiej zakochać się, nie kochając,
niż odkochać, kiedy się kocha."
Cały
tydzień dłużył się pewnej dwójce uczniów niemiłosiernie. Każdą chwilę spędzali
razem. Chodzili ze sobą nawet do łazienki, oczywiście by umyć zęby, lub dłonie.
Jeśli chodziło o kąpiel to jedno z nich zawsze posłusznie siadało pod drzwiami
i czekało na drugie. Malfoy przestał przeszkadzać Hermionie na zajęciach,
zazwyczaj spokojnie siedział i przyglądał się pilnie notującej słowa
nauczyciela koleżance z ławki. Sam ich nie robił, gdyż wiedział, że dziewczyna
i tak pożyczy mu swoje notatki. A jeśli nie zechce, to chłopak jak nikt inny
potrafił ją podejść. Nie kłócili się
nawet tak często jak kiedyś. Nauczyli się prowadzić kilku zdaniowe rozmowy pozbawione
wszelkich wyzwisk, a kwestię spania w jednym łóżku rozwiązali wspólnie,
wymyślając najdziwniejszy z możliwych sposobów. Wpadli na pomysł, by podzielić
łoże na pół i odgrodzić połówki książkami. Może i nie było to takie głupie,
kiedy kładli się spać, ale pod wpływem nieokiełznanego wiercenia się dziewczyny
po łóżku, ich genialna metoda podupadła. Następnego dnia pogodzeni z sytuacją
zasypiali wspólnie w jednym łóżku, a konkretniej na jego krawędziach.
Hermiona
za wszelką cenę starała się funkcjonować normalnie, ignorując blondwłosego
irytującego chłopaka, chodzącego za nią krok w krok. Spędzała wiele godzin w
bibliotece, przeszukując coraz to starsze księgi. Pragnęła odnaleźć chociaż
jedną w której byłaby mowa o tajemniczym kwiecie. Wraz z upływem czasu stosik
przejrzanych ksiąg powiększał się. A wyraz twarzy dziewczyny ukazywał zwątpienie,
że kiedykolwiek znajdzie to czego szuka. Cała ta misja wydawała jej się nieco
mroczna i owiana dziwną tajemniczością. Roślina o której wspomniał Dumbledore
była wyjątkowa, a co za tym idzie? Zdobycie jej musiało być wyczynem
karkołomnym. Brunetka pamiętała, że czytała kiedyś coś na ten temat w dziale
ksiąg zakazanych, kiedy to pożyczyła od przyjaciela pelerynę niewidkę. Już
wtedy była ciekawa, co kryło się w najdalszej części biblioteki zamkniętej
grubymi kratami. Będąc tam zaledwie godzinę zdołała przejrzeć pośpiesznie kilka
tomów. Dział tyczący się roślin, niezbyt ją interesował, ale myśl że to jej
ostatni raz w tym miejscu sprawiła, że zajrzała do jednej jedynej książki,
której okładkę przyozdabiał biało-kremowy kwiat. Gdyby wtedy wiedziała, ze te
informację mogą jej się przydać w przyszłości, na pewno bardziej przyłożyłaby
się to prześledzenia tekstu.
Czytając
kolejną księgę zatytułowaną „Rzadkie magiczne rośliny”, zerkała w kierunku
działu ksiąg zakazanych. Gdyby tylko mogła się tam dostać. Jej poszukiwania od
początku stały w miejscu. Opierała się tylko na tym co była w stanie sobie
przypomnieć i co powiedział dyrektor, gdy informował ich o zadaniu.
Tymczasem,
kiedy Gryfonka poświęcała cały swój wolny czas poszukiwaniom, młody arystokrata
siedział przy tym samym stoliku w bibliotece i gapił się na swoją brązowowłosą
towarzyszkę, która siłą przyciągnęła go do tego miejsca. Draco Malfoy nie
zamierzał ustępować dziewczynie w niczym. A co za tym idzie, postanowił być nie
czuły na wszelkie jej prośby o pomoc w przeglądaniu, po raz kolejny tych samych
ksiąg. Jego zdaniem cała ta akcja była niepotrzebna, przecież „stary dyro” nie
wysłałby dwójki swoich najlepszych uczniów, na śmierć. Granger jak zwykle
wszystko wyolbrzymiała i niepotrzebnie panikowała.
-
Ale ona śmiesznie marszczy nos, kiedy nad
czymś intensywnie zastanawia. – pomyślał i momentalnie skarcił się w duchu
za te słowa – Ogarnij się, to tylko
Granger, ona nic nie robi śmiesznie, słodko, ani nic z tych rzeczy.
Blondyn
spuścił swój wzrok z Gryfonki i zajął się oglądaniem swojej, tak dobrze mu
znanej od kilku lat różdżki, wszystko byle nie pomagać Granger, ani na nią nie
spoglądać.
*
-
Jesteś pewien, że to dobry pomysł? – zapytała po raz kolejny nieprzekonana.
Chłopak
odwrócił się w stronę damskiego głosu. A wyraz jego twarzy odzwierciedlał
skupienie, zdecydowanie i…troskę? Spojrzał na uroczą Gryfonkę w sposób, którego
pozazdrościć jej mogły wszystkie kobiety w Hogwarcie. Ucieszyła się widząc w
jego oczach, ciepło i śledząc każdy powolny ruch jego ciała, kiedy się do niej
zbliżał i przytulał. Lubiła być blisko niego.
Ten człowiek dawał jej szczęście. Był jedną z osób którym ufała
bezgranicznie. I kto by pomyślał, że Gryfonka i Ślizgon mogą się tak dobrze
dogadywać.
Ujął
jej drobną dłoń w swoją i przysunął do ust by ucałować delikatnie, po czym
spojrzał w wesołe oczy dziewczyny i wypowiedział jedno zdanie, które odgoniło
od jego partnerki wszelkie wątpliwości.
-
Będzie dobrze, zrozumieją.
*
-
Granger, czy możesz się przymknąć chodź na chwilę? Po raz setny ci odpowiadam,
że nie wiem co od nas chcą, po co tam idziemy. A szczerze mało mnie to
interesuje. – odpowiedział nieuprzejmie blondwłosy chłopak.
Szli
bisko siebie, opatuleni jesiennymi płaszczami i grubymi szalikami. Dziewczyna
przeklinała się w duchu za własną głupotę, bo jak mogła zapomnieć czapki w tak
wietrzny dzień. Stąpała bardzo blisko swojego niechcianego kolegi, można by
powiedzieć, że nawet za blisko. Tego dnia panował niesamowity mróz, coś niemal
nieprawdopodobnego jak na koniec września. Brązowooka Gryfonka ze zdziwieniem
obserwowała idącego obok chłopaka, kiedy ona marzła i mocniej ściskała ręce w
kieszeniach, jej największy wróg kroczył chłodnymi uliczkami w całkowicie
rozpiętym płaszczu. Co chwila końce materiału łagodnie ocierały się o jej nogi,
a ona chłonęła każdą najmniejszą falę ciepła
emanującą z ciała chłopaka.
Szli
tak już dobrych kilkanaście minut, a brunetka w kółko zadawała to samo pytanie,
które z każdym kolejnym razem mocniej irytowało arystokratę. Prawdopodobnie
Hermiona odreagowywała w ten sposób stres, który pojawił się wraz z porannym
listem. Niewiele było tam treści, ale wystarczyło by zaniepokoić brunetkę.
Spotkajmy się punkt czternasta w Trzech
Miotłach,
weź ze sobą Malfoya.
weź ze sobą Malfoya.
Ginny.
-
Ale jak może cię to nie interesować? Ginny kazała tobie też przyjść.
-
Wyjaśnijmy sobie coś Granger, nic mnie nie obchodzi ta mała wiewióra, nic mnie
nie obchodzi twoje podniecenie każdą zagadką. I nikt, nigdy nie rozkazuję
Malfoy’owi.
-
Aaaa… Czyli idziesz tam ze mną z dobroci serca? – zagadnęła złośliwie.
-
Ja nie mam czegoś takiego jak serce, Granger. – skomentował jej pytanie.
-
Tak po prawdzie, to każdy człowiek ma serce. Jest to najważniejszy z narządów
wewnętrznych odpowiadają… - nieco
zdenerwowany chłopak nie dał jej dokończyć tego jakże ciekawie zapowiadającego
się monologu.
-
Ponoć jesteś miła i uprzejma, to czemu jak ktoś ładnie prosi żebyś się
zamknęła, to nie potrafisz tego wykonać?
Po
tych słowach zapanowała między nimi krótka cisza. Podczas której Gryfonka
wyglądała jakby mocno coś analizowała.
-
Wiesz Malfoy, ty jednak nie masz serca – stwierdziła poważnie.
-
A twoja teoria, że każdy człowiek je ma, to co? Wzięła nogi za pas i zwiała?
-
Ale Ty nie jesteś człowiekiem. – stwierdziła dumna z siebie i nie słuchając
odpowiedzi blondyna przyspieszyła kroku utrzymując metrowy odstęp.
Żadne
z nich nie odezwało się słowem, aż do Trzech mioteł. Draco Malfoy jak przystało
na „gentlemana”, otworzył zamaszyście drwi i wsunął się do środka pierwszy, za
nim dziewczyna zdążyła w ogóle pomyśleć o zrobieniu kroku.
W
środku było tłoczno, panował niesamowity gwar i gdyby nie burza rudych włosów,
Hermiona z pewnością nie znalazłaby swojej przyjaciółki. Szturchnęła blondyna w
ramie na znak, by za nią podążył. Przepychali się pomiędzy lekko podpitymi
czarodziejami, jak na tak wczesną porę, a kilkoma uczniami, którzy z dziwnym
wyrazem twarzy przyglądali się blondynowi grzecznie podążającemu za Gryfonką.
Niemałe było jej zdziwienie gdy przy stoliku rudej zobaczyła również Zabini’ego.
W jednej chwili wspomnienia z biblioteki wróciły, a złość zaczęła w niej
narastać. Przez urok rzucony na nią i Malfoy’a, zapomniała o poważnej rozmowie
jaką planowała przeprowadzić ze swoją przyjaciółką.
-
Cześć Gin…yyyy… cześć Zabini. – wydukała po chwili wahania.
-
Hej Hermi. – zaszczebiotała ruda, a po chwili dosłownie rzuciła się na przyjaciółkę
i zaczęła ją obcałowywać. Blaise uprzejmie skinął głową na znak przywitania i
skierował swój wzrok na Dracona, który przyglądał się całej tej scenie z nieokreślonym wyrazem twarzy.
-
Więc…eee…chciałaś się spotkać. – wydukała sadowiąc się na krześle Hermiona.
-
Bystre spostrzeżenie Granger – szydził blondyn sadowiąc się tuż obok brunetki.
– To twoje eee niemal dorównywało temu Pottera.
-
Nie obrażaj Harrego, Malfoy! – zdenerwowała się.
-
Bo co takie małe, brzydkie coś, może mi zrobić? – zapytał niegrzecznie, mając
zamiar tylko i wyłącznie sprowokować dziewczynę.
-
Ja ci zaraz pokażę co… - po raz kolejny tego dnia ktoś nie dał jej dokończyć.
-
Draco…i…Hermiono, nie moglibyście się
chociaż raz nie kłócić? – zapytał jak do tej pory będący cicho brunet.
-
Nie podlizuj się Blaise. Granger to Granger i zawsze nią będzie. – ujął
„inteligentnie” Ślizgon.
-
I wzajemnie, Ty dla mnie byłeś, jesteś i nadal pozostaniesz tlenionym
skretyniałym Malfoy’em. – dobitnie odpyskowała.
-
Natychmiast macie przestać! Nie spotkaliśmy się tu po to, żeby słuchać waszych
niekończących się kłótni i sporów o byle pierdołę. Chciałam wam tylko
powiedzieć, że ja i Blaise jesteśmy oficjalnie razem i mam gdzieś wasze
oburzenie, czy też sprzeciw, bo to co jest między nami się nie zmieni! –
wykrzyczała na jednym tchu, zdenerwowana Ginny.
Cała
trójka, jak i również kilkoro pobocznych osób wpatrywało się w małą istotę
ludzką, z niemym szokiem. Do Hermiony i Dracona chyba właśnie dotarły
wypowiedziane przez nią słowa. Lecz łatwiej byłoby im zrozumieć sytuację, gdyby
ziemia wywróciła by się do góry nogami, wszyscy zaczęliby mówić wspak i
zachowywać się jak ich koleżanka z roku, Luna Lovegood, a niżeli Ślizgon
związałby się z Gryfonką. Draco wiedział, że Diabeł kręci z tym rudzielcem, ale
pomimo zapewnień kolegi o powadze sytuacji, nigdy nie podejrzewałby do czego
może doprowadzić jego zabawa z Wesleay’ówną.
-
Mówiąc razem, masz na myśli razem? – zapytał inteligentnie blondyn.
-
Posłuchaj mnie Draco zanim cokolwiek powiesz. – zaczął nieśmiało Blaise – Nie
ma powodu, żeby się denerwować. Mój związek z Ginny jest poważny i wiem, że
ciężko wam w to uwierzyć, ale dobrze nam razem i nie chcemy tego zmieniać.
-
Mój kumpel oszalał – stwierdził, rzeczowo Malfoy i ruchem ręki przywołał do
stolika przechodzącą nieopodal kelnerkę – Ognistą poproszę.
-
Malfoy!! Nie możesz pić, mamy misję. – oburzyła się Hermiona.
-
Poradzisz sobie beze mnie. Jesteś dużą dziewczynką Granger.
Dziewczyna
jakby przeczuwając najgorsze, wzięła sprawy w swoje ręce.
-
Tak bardzo się cieszę, z waszego szczęścia, naprawdę – zaczęła – Szkoda tylko,
że nie powiedziałaś mi o tym wcześniej Ginny – zwróciła się do przyjaciółki z
lekkim wyrzutem – ale nic, porozmawiamy o tym kiedyś. A teraz bardzo was
przepraszam, ale Dyrektor kazał nam się stawić w swoim gabinecie za niedługo i
nie chciałabym się spóźnić.
-
No pewnie idźcie. Dzięki Hermi, że mnie rozumiesz. – odezwała się ruda, a
Zabini jej przytaknął. By po chwili przenieść swój wzrok na niezadowolonego
Malfoy’a.
-
No co się tak gapicie? – zapytał mało uprzejmie – macie moje błogosławieństwo,
czy co tam chcecie. Pasuje?
-
Dzięki Smoku. To do zobaczenia.
-
Jakie do zobaczenia? Jak Granger chce to niech sobie idzie, ja tu zostaję.
-
Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym sobie stąd pójść! Ale nie mogę! –
wykrzyczała wściekła dziewczyna – Malfoy chodź już!
-
Czekam na drinka – odpowiedział niewzruszony.
Spojrzała
na niego zrezygnowana i nie wiedząc co robić, zaczęła ciągnąć chłopaka za
ramię. Mieli ważną misję do wykonania i nie chciała wyruszyć na nią z pijanym
kompanem, musiała ratować sytuację.
-
No chodź… postawię ci tego drinka innym razem.
Zlustrował
zdenerwowaną dziewczynę wzrokiem, od góry do dołu, wyglądała niemal desperacko.
-
Niech ci będzie, ale nie postawisz mi drinka, tylko się ze mną napijesz.
Gryfonka
skrzywiła się z obrzydzenia, na samą myśl o piciu alkoholu. Ostatnim razem jej
duma nieźle ucierpiała, a ona sama nie była gotowa na powtórkę z rozrywki. Ale
czego nie robi się w imię wyższego dobra.
-
Niech ci będzie, ale chodź już. – Po tych słowach arystokrata podniósł swoje
cztery litery i uśmiechnął się triumfalnie.
-
To na razie – zwrócił się do pozostałej dwójki - Chodź Granger, bo zaraz się
przez Ciebie spóźnimy.
-
Taaa, przeze mnie… - wymruczała pod nosem.
*
Szli
w zupełnej ciszy przemierzając zatłoczone, sobotnie uliczki Hogsmeed. Niewiele
czasu pozostało im do spotkania
Dumbledore’m, na szczęście jedyne co musieli zabrać ze sobą na misję, w
chwili obecnej spoczywało w ich kieszeniach, a mianowicie magiczna różdżka. Po
paru minutach długą ciszę przerwał lekko zaniepokojony głos blondyna.
-
Granger?
-
Tak?
-
Co wiesz o tej misji?
Dziewczyna
spojrzała na niego z wymalowanym na twarzy grymasem złości.
-
Już ci mówiłam – stwierdziła – nie będę się powtarzać.
-
Chciałem tylko podsumować wiadomości, co wiemy i na czym stoimy. Ale ty
najwidoczniej albo wstałaś lewą nogą, albo masz okres.
-
Nie mam okresu! – krzyknęła, a mijająca ich Puchonka obrzuciła brązowowłosą
zaskoczonym spojrzeniem, przez co dziewczyna nieco się zarumieniła.
-
Więc?
-
Ugghh… - wydała z siebie bliżej nieokreślony dźwięk – no dobra, powtórzę jak ci
tak na tym zależy. Zacznę od tego czego nie wiemy, więc nie wiemy gdzie
znajduję się miejsce w które zostaniemy teleportowani, nie wiemy co na nas tam
czeka, nie wiemy… - dzisiejszego dnia chyba zbyt często lubiano przerywać
Gryfonce w połowie zdania.
-
Może zacznij Granger wymieniać informację o jakich mamy jakiekolwiek pojęcie. –
zaproponował złośliwie chłopak.
-
Po pierwsze nie przerywaj mi jak mówię,
po drugie wnioskując, że księga opisująca kwiat znajdowała się w dziale
ksiąg zakazanych, to nasza misja do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych
należeć nie będzie. Z tego co wiemy, to jaskinia usytuowana jest w lesie, na
który zostało rzucone zaklęcie uniemożliwiające teleportację – zawahała się
chwilę – i z tego co pamiętam, to nie za ciekawe stworzenia tam mieszkają.
-Do
rzeczy Granger – polecił zniecierpliwiony.
-
Podobno las przepełniony jest krzyżówkami zwierząt magicznych, które są
bardziej odrażające i niebezpieczne, jak znane na co dzień czarodziejom
najgorsze żyjące stwory – ściszyła głos
do szeptu, a Malfoy odruchowo się do niej przysunął – Istnieją tam połączenia
wilkołaków z centaurami, olbrzymów z trollami, i wiele innych okropnych
mutacji.
-
Pieprzenie – Draco jednym słowem skwitował jej wypowiedź.
Słysząc
komentarz chłopaka przystanęła nagle w miejscu, zmuszając tym samym do
zatrzymania Mlafoy’a. Stali dokładnie przed ogromnymi drzwiami wejściowymi do
zamku, o dziwo w okolicy nie było widać żadnego ucznia. Gryfonka zbliżyła się do
blondyna tak, że dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów. Skierowała swój wzrok
na wyższego od siebie Ślizgona i kładąc mu ręce na ramionach, nieznacznie nim
potrząsnęła, by po chwili cicho wyszeptać.
-
Ogarnij się Malfoy, to nie wyprawa do wesołego miasteczka. A wszystko co ci
powiedziałam, to nie bajki na dobranoc, tam na prawdę dzieją się dziwne rzeczy.
Nikt nie zapuszcza się w tamte tereny, one są z-a-k-a-z-a-n-e. Dorośli którzy
tam weszli, nigdy nie powrócili.
Skończyła
mówić, a po plecach chłopaka przebiegł chłodny dreszcz. Wpatrywał się w
Gryfonkę z lekko uchylonymi wargami, jakby chciał cos powiedzieć, ale żaden dźwięk
nie wydobywał się z jego ust. Nie strącił również jej rąk ze swoich ramion, a
Hermiona równie nie paliła się do tego. Stali tak milcząc i wpatrując się w
swoje oczy, jedynym słyszalnym dźwiękiem były ich przyśpieszone oddechy. Nie wiadomo
ile trwali w takiej pozycji, ale była to najspokojniejsza sytuacja w jakiej się
znaleźli, tylko oni i cisza, żadnych kłótni, czy wyzwisk.
Pierwszy
obudził się Draco, i nadal nie wyswobadzając się z uścisku rąk dziewczyny
przemówił równie cichym szeptem.
-
Sugerujesz, że zginiemy? – jego ścizony, ale zimny ton ocknął brunetkę, która
pospiesznie schowała swoje ręce do kieszeni płaszcza i spuściła wzrok na swoje
stopy.
-
Nie sądzę.
-
Ale powiedziałaś, że każdy kto wszedł do lasu, już nigdy z niego nie wyszedł.
-
Każdy dorosły, nie było tam wzmianki o dzieciach, czy nastolatkach –
sprostowała.
-
Przez ciebie Granger kiedyś zawału dostanę.
-
Nie przesadzaj, sam chciałeś wiedzieć na czym stoimy.
-
Liczyłem, że to będą dobre wieści.
-
To się przeliczyłeś Malfoy.
-
Wiesz Granger, jak przeżyjemy, to spełnię jedno twoje życzenie.
Po
tych słowach ruszyli wspólnie w stronę gabinetu dyrektora, by już niedługo
przeżyć jedną możliwe, że najniebezpieczniejszą przygodę życia.
*****
Hej hej :)
Długo mnie nie było, chociaż obiecałam rozdział długi, ciekawy i najpóźniej dodany do zeszłej niedzieli.
:( :( jak widać żadna z tych rzeczy nie wypaliła, i jest mi a to niezmiernie wstyd i przykro i chciałam was bardzo przeprosić ;(
Rozdział bardzo mi się nie podoba, jest krótki i mało ciekawy. postaram się wam to wynagrodzić kolejnym w którym będzie opisana cała misja naszej ukochanej pary.
To należy wam się jeszcze wyjaśnienie takiego obrotu sprawy.
Więc, jestem w klasie maturalnej i chociaż mamy dopiero początek roku, to powoli zaczęłam się przygotowywać do rozszerzonej matury, do tego doszły mi liczne kartkówki i sprawdziany w ostatnim czasie. ;(
Nie obiecuję, ani nie przewiduję terminu następnego rozdziału, jak napisze to dodam. :)
Dziękuję, że czytacie i komentujecie :****
Powiem tak. Rozdział nie jest jakiś mój ulubiony czy coś, wydaje mi się taki trochę przejściowy. Nie znaczy to jednak, że jest zły lub jakiś.... tam. Idk, weny nie mam.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się mimo wszystko, a zwłaszcza wizja Draco + Hermiona + alkohol. No i to jedno życzenie...
Ciekawa jestem przygody z tym kwiatem!
Także do zobaczenia i weny ci życzę oraz powodzenia w szkole!
Ogólnie rozdział okej chociaż no nie powiem , bo trochę się zawiodłam tym że nie ma tu opisanej misji tej dwójki , ale mam nadzieję że kolejny rozdział pojawi się już nie długo no i przede wszystkim że będzie dłuższy ;/
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny ciekawość mnie zżera co to za misja już się niemogę doczekać następnego rozdziału i tego kiedy Draco z Herm się napiją haha.
OdpowiedzUsuń