Miniaturka - Polubić mugoli
-Że ja się
na to zgodziłem Granger.
To zdanie
rozbrzmiewało już któryś nasty raz tego ranka, wypowiadane ze zrezygnowaniem
przez pewnego blond arystokratę. Chłopak z delikatną irytacją szykował się do
opuszczenia dormitorium, powolnym ruchem dłoni przeciągnął po nieco
przydługawych już platynowych włosach. Za nic w świecie nie dał rady nad nimi
zapanować, nieporadnie dokładał coraz to nowszą porcję żelu, a towarzyszył mu
przy tym szczery śmiech pewnej Gryfonki.
Siedziała na
parapecie, z podwiniętymi pod brodę kolanami, jej delikatne brązowe loki
spływały zgrabnie po ramionach. Wpatrywała się ze
szczerą radością i uśmiechem w bezradnego blondyna. Każda jego próba ułożenia
włosów kwitowana była przez dziewczynę coraz to nowszą salwą śmiechu i
niedowierzającym kiwaniem głową. Spędziła w tej pozycji już około dwadzieścia
minut czekając na niewybranego Ślizgona.
Kto by
pomyślał, że Hermiona Granger i Draco Malfoy, będą w stanie w ogóle się znosić,
a już nie wspominając o wspólnych rozmowach, czy obecnym przesiadywaniu
dziewczyny w jednym z męskich ślizgońskich dormitoriów.
Co ich
odmieniło?
Tę odpowiedź ciężko odnieść do jednej
sytuacji, a najlepiej do kilkuset. Wspólne dyżury, wypełnianie tych samych obowiązków,
bycie reprezentantami szkoły, wspólne wyjazdy integracyjne, wszystkie te
sytuacje wpłynęły na obecny stan nastolatków. Błędem byłoby stwierdzenie, że
zostali najlepszymi przyjaciółmi, lecz najodpowiedniejszym słowem opisującym
ich wzajemne relacje, jest brak widocznej nienawiści.
- Nie zgodziłeś
się – zaszczebiotała – ty nie miałeś wyjścia.
Jak zwykle
musiała go poprawiać, i przypomnieć o minionym niewygodnym zdarzeniu z przed
tygodnia.
- Nie
denerwuj Granger – odezwał się zirytowany, nachalnie przyklepując swoją przydługawą
blond grzywkę.
- Tak dla
przypomnienia, to nie ja przegrałam zakład – odpowiedziała zeskakując z
parapetu i zbliżając się do niego na odległość kilku centymetrów – zaraz je
sobie wszystkie powyrywasz.
Zgrabnym
ruchem prawej dłoni przejechała kilkakrotnie po włosach chłopaka. Wystarczyło
jej kilka sekund, aby ułożyć niesforne kosmyki. Uśmiechnęła się uroczo i
pokręciła lekko głową na boki, wyrażając tym samym swoje rozbawienie całą tą
sytuacją.
- Jak ty to
robisz Granger?
- Co robię?
– zapytała udając, że nie wie o co chodzi.
- Jakim
sposobem potrafisz ułożyć moje włosy lepiej niż ja sam.
- Hmm… Wrodzony
talent? – mówiąc to mrugnęła kokieteryjnie.
- Nie
powiedziałbym.
- Rusz
tyłek Malfoy, przed nami długa droga –
zmieniła ton na bardziej stanowczy.
- Muszę? –
zapytał z miną małego, słodkiego szczeniaczka.
- Chyba nie
musze ci tłumaczyć, że przegranie zakładu wiąże się z konsekwencjami –
wyjaśniła – no chodź nie będzie tak źle.
- Cały dzień
wśród mugoli, i ty uważasz, że nie będzie źle? – narzekał wciąż.
Nie zdążył
dodać nic więcej, bo dziewczyna złapała swój wiosenny płaszczyk i przy okazji
rękę Dracona, by kilka sekund później znaleźć się na korytarzach Hogwartu.
Oboje ubrani byli w zwykłe mugolskie ubrania, pech chciał, że zgrali się
kolorystycznie i w tej chwili przypominali bardziej uroczą, zakochana parę, niż
zwykłych znajomych. Dziewczyna miała na sobie ciemno granatową sukienkę
delikatnie rozkloszowaną od tali, na wierzchu czarny sweterek, rajstopy i buty
na niewysokim, ale grubym obcasie, natomiast Draco założył na siebie ulubioną,
szytą na miarę granatową elegancką koszulę i czarne dżinsy, które podarowała mu
dziewczyna, tłumacząc to panującą wśród niemaicznych ludzi modą.
- Wiesz
Granger, nigdy bym nie pomyślał, że będziesz łamać ze mną szkolny regulamin –
zagadnął.
- Jeszcze
wiele o mnie nie wiesz. – odpowiedziała tajemniczo, by po chwili ciszy jeszcze
dodać – a tak na marginesie, to ja też nie myślałam, że kiedykolwiek pokażesz
się ze mną publicznie.
- Lubię
otaczać się gronem pięknych kobiet.
To wyznanie
chłopaka wprawiło dziewczynę w niemały szok, do tego stopnia, że musiała
przystanąć na chwilę i przetrawić sens wypowiedzianych w jej kierunku słów.
- Czy ty
właśnie nazwałeś mnie piękną? – zapytała wpatrując się głęboko w zimne, szare
tęczówki.
- A czy
widzisz tu grono kobiet?
- Nie.
- No to masz
odpowiedź – stwierdził z lekkim uśmiechem i wyminął dziewczynę.
- Nie
prawda, wcale nie o to Ci chodziło Malfoy.
- Granger,
nie siedzisz w mojej głowie, więc nie wiesz co miałem na myśli – sprostował,
wymijając kilkoro uczniów przy wyjściu na błonia.
- Oh.. Ja
też lubię otaczać się przystojnymi mężczyznami – szybko podłapała jego grę. I
tym razem Draco obrzucił ją niedowierzającym spojrzeniem.
- Dzięki
Granger.
-
Przepraszam, źle mnie zrozumiałeś, dzisiejszy dzień to wyjątek od normy –
Posłała blondynowi jeden ze swoich najbardziej rozbrajających uśmiechów i
skierowała się w stronę zakazanego lasu. A towarzyszył jej przy tym cichy szept
chłopaka, Ty mnie kiedyś wykończysz
Granger.
Kiedy
znaleźli się już na skraju lasu, dziewczyna wyciągnęła swoją drobną rękę w
kierunku arystokraty, a ten bez zastanowienia ją ujął. Po chwili mroczny obraz rozmazał
się a na jego miejsce wskoczył widok zatłoczonej londyńskiej ulicy.
- Witaj w moim
świecie – mruknęła Gryfonka.
Draco
zlustrował wzrokiem otaczających go mugoli, byli ubrani bardzo podobnie do
niego, można by powiedzieć, że niemal identycznie. Obserwował śpieszących się
dorosłych, przepychające i żartujące na wszelkie tematy dzieci, oraz palących
papierosy nastolatków. Spojrzał jeszcze raz na przechodniów po czym spuścił
wzrok na własne ciało, a myśl jaka przebiegła mu przez głowę była szokująca. Za
sprawą tej małej nieznośnej brunetki stał się mugolem. Jednym z tych, których
do niedawna jeszcze nienawidził i tępił.
Odrzucił od
siebie ponure myśli i zwrócił się z zaciekawieniem do towarzyszki.
- Jakie
atrakcje zaplanowałaś?
- Takie
które wykończą twoje wiotkie serce Malfoy – odpowiedziała zadziornie.
- Nie martw
się o moje serce Granger, ono dużo wytrzyma.
- Widok mnie
tańczącej w Klubie gogo też? – zapytała rozbawiona.
Młody Malfoy
po tych słowach chwycił się prawą ręką za serce udając zawał.
- Zawsze
możemy się przekonać – mruknął jej na ucho.
- Przykro
mi, ale nie skorzystam – mrugnęła do niego - Chodźmy do mojej ulubionej
kawiarni.
Pociągnęła
chłopaka na kolejną ulicę, na której znajdowała się przeurocza niewielka
kawiarenka w stylu vintage. Weszli do środka i zajęli miejsce przy oknie za
którym rozciągał się widok ulicy. W kilka minut obok ich stolika pojawiła się
kelnerka z dwiema kartami.
-
Zdecydowałeś się na coś? – zapytała po chwili.
- Wezmę
tylko Czarną kawę.
- Mówiłam ci
już, że pijasz za dużo kawy? Niedługo serce ci stanie.
- Nie tylko
serce Granger. Widziałaś tamtą kelnerkę? – mrugnął do brunetki porozumiewawczo.
Gryfonka na
te słowa mocno się zarumieniła i odwróciła speszony wzrok.
- Zacznij
myśleć głową Malfoy – odpowiedziała chłopakowi po cichu, ponieważ koło ich
stolika pojawiła się wspomniana wcześniej kelnerka.
Podając
chłopakowi kawę nachyliła się znacząco wypinając pokaźny biust, mrugnęła do
niego okiem i uśmiechnęła się niejednoznacznie.
- Granger,
zaczynam lubić te mugolki – odezwał się ruszając przy tym zabawnie brwiami.
- Zamknij
się, bo zaraz zdzielę cię gazetą po tym twoim pustym łbie.
- Oj
Granger, nie zgrywaj już takiej zazdrosnej, bo się zaraz zarumienię.
- Phi,
zazdrosna? O ciebie? Chyba kpisz.
Nic już nie
odpowiedział tylko pochwycił stojący przed nim gorący płyn i powolnym rchem
zbliżył filiżankę do ust.
- O cholera,
To jest dobre.
- Czyli
polubiłeś mugoli?
- Oj no nie
przesadzajmy, to tylko jedna kawa, tym mnie nie kupią.
- Ale są na
dobrej drodze – stwierdziła z uśmiechem i pociągnęła łyk swojego latte.
Hermiona
Granger za wszelką cenę obrała sobie zmianę nastawienia Malfoy’a w stosunku do
mugoli. Postanowiła tak pokierować dzisiejszym dniem, aby chłopak błagał ją o
kolejny wypad do miasta. Po kilku minutach ich filiżanki były puste, a widząca
to kelnerka podeszła do ich stolika.
- Możemy
prosić rachunek? – zapytała Gryfonka, a kobieta szybko podała im małą karteczkę
z wypisaną kwotą.
Nim brunetka
zdążyła wyjąć pieniądze z kieszeni płaszcza, to blondyn podawał już na
wyciągniętej ręce odliczone galeony.
- Malfoy nie
– Powiedziała pośpiesznie i wytrąciła mu z ręki magiczne pieniądze – pozwól, że
ja zapłacę – po czym podała kelnerce właściwe pieniądze, a ta odeszła kiwając
ponętnie biodrami.
- Wiesz
Granger, chciałem być gentlemanem.
- Używając magicznych
monet w niemagicznym świecie? – zapytała lekko zdenerwowana.
- Liczy się
gest.
- Lepiej już
chodźmy, będziesz miał jeszcze wiele okazji, żeby się wykazać – wstała z miejsca i założyła swój czarny
płaszczyk, a chłopak poszedł w jej ślady.
W wesołych
nastrojach opuścili kawiarenkę, no może tylko blondyn był w wesołym nastroju,
dziewczyna wykazywała raczej małe chęci do śmiechu.
- Jaki
następny przystanek pani przewodniczko?
- Nie
nazywaj mnie tak.
- Dobra, to
jaki następny przystanek Granger?
- Zaraz się
przekonasz – odpowiedziała tajemniczo.
Szli w ciszy
mijając kolejne mniejsze i większe ulice, a słoneczko nieśmiało przebijało się
przez zachmurzone niebo. Hermiona uśmiechnęła się leciutko na myśl, że już po
pierwszym ich „przystanku” Draco wykazał pozytywne zainteresowanie mugolami.
Zbliżali się
powoli do ogromnego, kolorowego, oświetlonego milionami malutkich lampek i
innych światełek placu, na którym stały dziwaczne maszyny i gdzie dostrzec
można było największe skupisko ludzi.
- Granger?
- Tak?
- Będziesz
przeprowadzać na mnie wymyślne tortury za pomocą tym maszyn? – zapytał
zaniepokojony.
- Och
głuptasie, to wesołe miasteczko – odpowiedziała śmiejąc się z głupiego pomysłu
blondyna.
- A wesołe
miasteczkoooo, no i wszystko się wyjaśniło – zaczął z sarkazmem.
- Nie byłeś
nigdy w wesołym miasteczku? – dopytywała zszokowana.
- Nie chcę
być niemiły, ale pochodzimy z zupełnie różnych światów Granger. Ja mam Galeony,
ty masz te swoje fikuśne monety, ja mam teleportację, ty te dziwne metalowe
pojazdy na czterech kołach, ja mam smoki, a ty atrapy smoków? – kończąc zdanie
skinął głową na wielkiego metalowego smoka, który był główną atrakcją
miasteczka.
- No
przepraszam, czasem o tym zapominam. Wynagrodzę ci to.
- No ja
myślę – odpowiedział i poruszył znacząco brwiami.
- Nie tak
jak myślisz – dodała – Co zaliczyć chcesz pierwsze?
- Tą kelnerkę
z kawiarni.
- Malfoy!
- No co?
Pytałaś, to odpowiedziałem – tłumaczył się.
- Nie to
miałam na myśli, ty tylko o jednym.
- W końcu
jestem tylko facetem.
Gryfonka pokręciła
z politowaniem głową ruszyła w kierunku Tunelu Strachu. Obrała sobie za taktykę
przestraszenie Mlafoy’a, może w tedy będzie potulniejszy. Nie zwracając uwagi
na towarzysza skierowała swoje kroki ku atrakcji.
- Tunel
Strachu – przeczytał na głos arystokrata – to pretekst żeby się trochę do mnie
poprzytulać Granger?
- Ty cały
czas o tym samym, trochę staję się to nudne Malfoy.
- Poczekaj
na finał.
Nie
zareagowała na komentarz Ślizgona, złapała go tylko za przedramię i pociągnęła
w kierunku przesuwających się
dwuosobowych wagoników. Ruszyli powoli w ciemny tunel, jedyne co byli w stanie
zarejestrować, to oślizgłe brudne ściany pomieszczenia w jakim się znaleźli.
Dziewczyna poprawiła się niezgrabnie na siedzeniu, nie lubiła ciemności, a już
w szczególności tych zaniedbanych i złowrogich. Kontem oka spojrzała na swojego
towarzysza, w przeciwieństwie do niej wyglądał na znudzonego zaistniałą
sytuacją. Chłopak jakby czując na sobie czyjeś spojrzenie odwrócił się do
koleżanki i wyszeptał.
- Boisz się
już Granger?
- Chciałbyś
– i jak na zawołanie w jednej chwili od strony dziewczyny wyskoczyła z
ciemności wielka obsmarowana sztuczną krwią, kukła klauna. Brunetka podskoczyła
ze strachu i nieświadomie przysunęła się bliżej chłopaka.
- Chyba
jednak się boisz – stwierdził.
- Wcale, że
nie – zaprzeczyła.
- Gdybyś
zmieniła zdanie, to wiedz, że nadal tu jestem.
- Nie
będziesz mi potrzebny – zapewniła go, niezbyt pewnym głosem.
Tunel do
najstraszniejszych nie należał, ale dziewczyna i tak odczuła jego wpływ,
wielokrotnie zamykała oczy, lub zakrywała je dłońmi, po każdej takiej akcji
słyszała szczery śmiech blondyna siedzącego obok. Po kilku minutach było już po
wszystkich a Malfoy podtrzymywał za łokieć rozkojarzoną Hermionę.
- Mówiłem,
że jak coś to jestem do twojej dyspozycji.
-
Przeliczyłam swoje możliwości, ale już mi lepiej – stwierdziła – teraz ty
wybierz gdzie idziemy.
Słysząc jej
słowa, Draco uśmiechnął się nieznacznie i rozpoczął dokładne oglądanie
znajdujących się w wesołym miasteczku atrakcji. Jego wzrok na dłuższą chwilę
przykuła budka z maskotkami, koło której stał niewielki basen napełniony do
połowy czysta wodą, a nad nim znajdował się podest z niewielką pętelką. Na
podeście siedziała cudowna długonoga blondynka.
- Chce tam
iść – oznajmił wskazując palcem.
- Malfoy,
jeśli tak bardzo ciągnie cię do roznegliżowanych kobiet, to może od razu udaj
się do agencji towarzyskiej – skomentowała jego głupie zachowanie.
- Czy taki
punkt jest przewidziany w dzisiejszym planie zajęć? – zapytał rozbawiony.
- Nie! –
odpowiedział mu naburmuszony głos.
Niezbyt
przejął się oburzeniem koleżanki i podążył w kierunku intrygującej go budki, a
dziewczyna chcąc nie chcąc poczłapała za nim.
- Witam
Państwa serdecznie, o jaką nagrodę powalczymy? – zapytał lekko otyły facet do
którego należało stanowisko.
- Granger,
podoba ci się tamten pluszak? – wskazał na największą główną nagrodę, którą
był przeuroczy miś.
- Może
podoba, może nie i tak nie wygrasz.
- Och nie
doceniasz mnie.
- Nie
trafiłbyś tam nawet jeśli to ja zajęłabym miejsce tej blondynki – odpowiedziała
pewna siebie.
- Zgadzam
się!
- Że co?
- Czy moja
koleżanka może usiąść na podeście? – to pytanie skierowane było do mężczyzny.
- Niema
problemu, Tina zejdź. – mężczyzna zwrócił się do blondynki.
- Nie nie
nie nie, ja tylko żartowałam – panikowała Gryfonka.
- Boisz się. Granger się boi – starał się podejść dziewczynę.
- Nie boje
się, i tak wiem, że nie trafisz.
- Więc w
czym problem? – dopytywał.
- Oh grrr… -
wydała z siebie bliżej nieokreślony dźwięk i zaczęła wdrapywać się na podest.
Kiedy już zajęła wygodne miejsce, Ślizgon poprosił o niewielka piłeczkę, którą
trzeba było wycelować w obręcz.
- Jeśli
trafisz za pierwszym razem, to Miś będzie wasz – poinstruował mężczyzna.
Draco
spojrzał to na piłeczkę to na Gryfonkę.
- Jak bardzo
zależy ci na tym pluszaku Granger? – zapytał wesoło.
- Nie chce
go Malfoy, nie musisz się przykładać, w ogóle się nie staraj.
Dziewczyna
wyglądała na nieźle zdenerwowaną, jak mogła być taką idiotką i dać się tak
łatwo podpuścić blondynowi, jak? To pytanie błądziło po jej mądrej główce. Co
chwila spoglądała w wodę pod podestem modląc się w duchu by Malfoy nie miał
dobrego cela.
- Gotowa na
kąpiel? – zapytał, nie dając dziewczynie czasu na odpowiedź, szybko wycelował
piłeczkę w obręcz i na nieszczęście brunetki, trafił.
Hermiona
zdążyła tylko przeciągle wrzasnąć i już po chwili pływała w lodowatej wodzie.
- Tak! –
wrzasnął arystokrata – Wygrałem dla ciebie Misia Granger, czy to nie
romantyczne?
Dziewczyna
zdążyła już wstać i w tej chwili mierzyła swojego oprawcę zimnym, niemal
morderczym spojrzeniem.
- Nienawidzę
cię, nienawidzę, tak bardzo nienawidzę!!! – Krzyczała wychodząc z basenu.
-Myślałem,
że ten etap znajomości mamy już dawno za sobą – zaśmiał się.
Mężczyzna do
którego należało stanowisko z atrakcją jednym ruchem ręki poprosił dwójkę
czarodziejów by podążyli za nim na zaplecze. Jak się okazało w niewielkim
namiocie, było bardzo przytulnie i ciepło. Brunetka mogła nieco się ogrzać.
- Jesteś na
mnie zła? – zapytał kiedy mężczyzna opuścił pomieszczenie.
- Nie, no co
ty.
- Serio?
- Zanim to
zrobisz, to poczekaj, skombinuje ci jakieś suche ubranie – zaproponował podając
jej czysty ręcznik.
Zniknął na
około dziesięć minut, a w tym czasie Hermiona zaczęła się zastanawiać nad
zachowaniem chłopaka. Nie był taki zły kiedy się go bliżej poznało, był
zabawny, można było z nim również spokojnie porozmawiać, wypić kawę i robić
naprawdę wiele ciekawych rzeczy. Może był przy tym również irytujący, ale
większość pozytywnych rzeczy, przyćmiewała tą cechę.
- Nie mieli
nic innego – powiedział rzucając Hermionie bardzo skąpy komplet stroju.
- Ty sobie
chyba jaja robisz, nie założę tego – spojrzała na szmatki z odrazą w oczach.
- To, albo
możesz iść nago, Dla mnie nawet lepiej.
- Wrrr…
odwróć się – poleciła – i nie podglądaj – dodała po chwili zastanowienia.
Pośpiesznie
ściągnęła przemoczone ulubione ubrania, by na ich miejsce założyć granatowy
wyzywający wiązany na plecach gorset, zamiast zwykłych czarnych rajstop chłopak
przyniósł jej kabaretki, które nic a nic nie chroniły przed zimnem, na nie
zmuszona była ubrać króciutkie spodenki, a cały strój wykańczały czerwone
szpileczki.
- Skąd tyś
to zabrał? Z burdelu? – zapytała wściekła.
- Nie pytaj
– odpowiedział jej rozbawiony – powinnaś częściej tak się nosić Granger.
-
Malfoy!
- Tak?
- A płaszcz?
Ślizgon
podszedł do załamanej, bliskiej płaczu dziewczyny i podał jej swój drogi czarny
płaszcz. Na szczęście chłopak mierzył około metr dziewięćdziesiąt, przez co
płaszczyk sięgał dziewczynie za połowę ud, chodź trochę przykrywając wyzywający
strój.
- To co
teraz? Zapytał zaciekawiony, jakie atrakcje zostały przewidziane na resztę
dnia.
- Mieliśmy
iść do kina, ale…
- Więc
ruszajmy do kina, czymkolwiek to jest – powiedział uradowany i wyciągnął
opierającą się Gryfonkę na zewnątrz.
- Ja nie
chce, puść mnie – krzyczała, kopała i drapała.
- Uspokój
się Granger, bo zamknę cię w tej klatce z lwami – wskazał głową w kierunku
wygłodniałych zwierzaków – albo nie, biedne lwy, jeszcze byś je tam pogryzła.
Kiedy
opuścili wesołe miasteczko było już po południu, a słońce nadal zawzięcie
usiłowało przebić się przez warstwę puszystych chmur.
- Prowadź do
tego całego kina przewodniczko – polecił.
Gryfonka
obrzuciła blondyna spojrzeniem niemal morderczym, ale nic nie mówiąc ruszyła w
nieznanym mu kierunku. Kina jak się okazało blisko nie było, musieli przejść
spory kawał drogi by zrelaksować się w ciepłym budynku.
Mówiąc, że
droga przebiegła im spokojnie, to byłoby jak rozbój w biały dzień. Z Malfoy’em
nie dało się przejść spokojnie chodź by dziesięciu metrów, nie wspominając już
o licznych gapiach, zazwyczaj facetach, którzy wlepiali rozkojarzone spojrzenia
w niecodzienny strój brunetki.
Draco już po
kilku krokach dostrzegł ciekawą, niedużą maszynę na monety, która po wrzuceniu
określonej sumy pieniędzy wypluwała nieduże jajo z zabawką w środku.
Zaciekawiony poprosił Gryfonkę o kilka drobnych, aby wypróbować magiczne
działanie tejże maszyny. Po umieszczeniu pieniędzy w otworze i wciśnięciu
guzika, w jego dłoni znalazła się fioletowo – biała kulka. Przyjrzał jej się
dokładnie po czym przekręcił górną kapsułkę tak, że jego oczom ukazała się
zawartość jaja.
W środku
była dziwna lepka łapka z tak samo lepkim sznureczkiem na którego końcu
znajdowała się lepka pętelka. Ogólnie mówiąc zabawka cała się lepiła i Draco
nie bardzo wiedział co ma z tym zrobić.
Jak
poinstruowała go dziewczyna, pętelkę zakładało się na palec wskazujący, by nie
spadła. A następnie można było rzucać łapką w różne przedmioty do których się
przyklejała. Ofiarą Malfoy’a została oczywiście brązowooka, a dokładniej jej
czoło, na którym co kilka sekund lądowała obrzydliwa zabawka.
Kiedy żyjący
obiekt zabaw przestał reagować na zaczepki, chłopak ogarnięty niepohamowaną
głupawką rozpoczął rzucanie łapki w przypadkowych przechodniów, na co
dziewczyna już musiała zareagować. A wszystko skończyło się tak, że kleiste
„coś” wylądowało w pobliskim koszu na śmieci.
- A co to
jest właściwie to kino? – zapytał kiedy znaleźli się już w pomieszczeniu.
- Jest to
taki duży ekran na którym wyświetlane są filmy, czyli wymyślone nagrane
historie, a zresztą sam zobaczysz, ciężko jest to wytłumaczyć. Mogę jeszcze
dodać, że masz różne gatunki do wyboru Horror, romans i wiele innych.
- Aaa to już
wiem, czyli jakby nas nagrać to byłaby to komedia? – zapytał.
- Z
pewnością. I to niebywale dobra – odpowiedziała – a wiesz co, jak wspomniałeś
już o komedii, ta na taki film kupie nam bilety, poczekaj tutaj. Nie ruszaj
się.
Draco Malfoy
nadzwyczaj spokojnie czekał aż dziewczyna wróci z biletami. Nie minęło zbyt
wiele czasu, a już trzymał w swojej ręce papierową karteczkę. Po drodze do
sali, zakupili jeszcze jeden duży popcorn i dwie średnie cole.
- Ale tu
ciemno Granger – powiedział, siadając na jednym z foteli.
- Ciii…
zaraz zacznie się film, tu się nie rozmawia.
- To już
wiem dlaczego lubisz tu przychodzić – stwierdził.
Spojrzała na
niego pytająco.
- To jest
jak biblioteka.
- Malfoy, to
z biblioteką nie ma nic wspólnego.
- Jak to
nie? Trzeba być cicho.
- Oh,
zamknij się – poleciła zdenerwowana.
- O tym
właśnie mówiłem – szepnął dziewczynie na ucho.
Cały film
obejrzeli w ciszy, żadne z nich nie odezwało się już słowem. A arystokrata był
tak zachwycony tym całym kinem, że już nawet po filmie nie mógł przestać o tym
mówić. Szli właśnie jedną z spokojniejszych ulic rozmawiając i jedząc
przepyszne gofry.
- Ci mugole
to są jak czarodzieje. To całe kino było jak magia, niesamowite – zachwycał
się.
- Malfoy,
proszę cię skończ. Powtarzasz to zdanie już piąty raz, mam dość.
- Oj
Granger, lepiej mi powiedz co zaplanowałaś na koniec, bo powoli robi się
ciemno.
- Właściwie
to została nam ostatnia już atrakcja, ale nie znajdziesz jej tutaj, w Londynie.
Musimy się teleportować trochę dalej.
To
powiedziawszy wyciągnęła do chłopaka rękę i już po chwili cała sceneria uległa
zmianie. Przed ich oczami rozciągał się nieziemski widok. Byli na samym
szczycie Wieży Eiffla. Przed nimi znajdowało
się przepięknie oświetlone miasto. Błyszczało ono jak miliony drogocennych
kryształków, jak galaktyka, jak wiele innych równie pięknych przedmiotów.
- Wow –
tylko tyle był w stanie powiedzieć.
- Tak, wiem.
Tu jest obłędnie – zaczęła – Dzisiaj to miejsce jest zamknięte dla turystów,
dlatego bez problemu nas tu przeniosłam.
- Granger,
jesteś geniuszem.
- Nie
wyczułam sarkazmu, ani złośliwości, co się z tobą stało? – zapytała poważnie,
wpatrując się w stalowe tęczówki chłopaka.
- Bo nie
było w tym zdaniu ani sarkazmu, ani złośliwości. Nie wiem co ze mną zrobiłaś,
ale dzisiejszy dzień mogę określić mianem najlepszego w moim życiu. – ujął jej
rękę w swoją i spojrzał głęboko w oczy – Ja tez przewidziałem na dzisiaj jedną
atrakcje, lecz nie dorówna ona twoim.
- Jaką? –
zapytała wpatrzona w jego poważną twarz.
Chłopak nie
odpowiedział, tylko delikatnie ujął jej podbródek drugą ręką, pierwszą nadal
ściskał mocno w dłoni. Przybliżył się powoli i złożył jeden króciutki pocałunek
na ustach dziewczyny, było to niemal jak muśnięcie wiatru, zdecydowanie za
mało.
-To
najlepsza atrakcja jaką mogłeś przygotować… Draco – wyszeptała i sama
przyciągnęła blondyna do siebie, zamykając w szczelnym uścisku i całując
namiętnie.
Tak oto
jeden dzień odmienił całe ich przyszłe życie.
Ps. Nie
wiadomo jakim cudem, ale po powrocie Hermiona zastała na swoim łóżku
przemoczone ubrania i ogromnego pluszowego misia.
***
Taki miałam dzisiaj dobry humor jak widzicie powyżej.
Absolutnie proszę tej miniaturki nie traktować poważnie, jest ona napisana z żartem i dobrze wiem, że wiele sytuacji nigdy nie miało by miejsca.
Jak np. pisanie że maszyna za pieniądze z kulkami nie ma prawa znaleźć się w Londynie, jest zbędne, ponieważ dobrze o tym fakcie wiem. :)
Bardzo was zachęcam do komentowania, jestem ciekawa waszych opinii.
I z góry przepraszam za masę błędów, jak będę miała czas to je poprawię :D
:**