"Te wszystkie złośliwości - ja w nich mimo wszystko
dostrzegam przejaw miłości..."
To co za nimi zobaczyła wywołało na niej ogromny szok. Zaniemówiła z wrażenia. Trzymane przez nią przedmioty wylądowały z wielkim hukiem na posadce łazienki. Była bardziej przerażona, niż szczęśliwa.
Po drugiej
stronie, dokładnie przy umywalce, stał jej kilkuletni wróg i jak gdyby nic
wycierał twarz ręcznikiem. Nie miał zielonego pojęcia, że dziewczyna wlepia w
niego swe cudne, brązowe oczęta. W ciszy i z widocznym osłupieniem przyglądała
się jego poczynaniom w łazience, gdy zaczął zdejmować swoją śnieżnobiałą
koszulę, dziewczyna nie wytrzymała i pisnęła cichutko. Malfoy gwałtownie
obrócił się w kierunku dźwięku, a jego twarz wyrażała szok, jakiego nikt nigdy
wcześniej na jego ślicznej buźce nie widział.
- Granger!
Co ty tu kurwa robisz? – zapytał elokwentnie, naciągając na siebie, już prawie
zdjęty podkoszulek.
- Co ja tu
robię? To ty siedzisz w mojej łazience! – wykrzyczała w jego stronę.
- To nie
jest twoja łazienka, tylko moja! Jeśli chciałaś mnie zobaczyć nago wystarczyło
zapytać. – dodał z zawadiackim uśmiechem.
Rozzłoszczona
Gryfonka omiotła wzrokiem łazienkę. Dokładnie po drugiej stronie pomieszczenie
znajdowały się takie same drzwi, jak te którymi się tu dostała. W jej głowie
narodziło się pewne wyjaśnienie tego całego zajścia, lecz było to tak mało
prawdopodobne, że nie miała najmniejszej ochoty przyjąć go do wiadomości.
- Nie mam
potrzeby oglądania Cię nago Malfoy, już w ubraniu wyglądasz obleśnie.
- Obleśnie?
Ponad połowa kobiet w tym zamku marzy by być teraz na twoim miejscu. –
zbulwersował się.
- Hahaha, są
po prostu ślepe. A teraz się zamknij i powiedz mi dokąd prowadzą tamte drzwi. –
Zapytała wskazując w przeciwnym kierunku niż stała.
- To moje
dormitorium Granger. Po co ci to wiedzieć?
- Wyobraź
sobie, że stoję w drzwiach do własnej sypialni.
Oczy
chłopaka powoli się rozszerzyły a usta przybrały kształt litery O.
- To
niemożliwe! Przesuń się Granger. – powiedział idąc w stronę dziewczyny.
Minął
wściekłą Gryfonkę i zajrzał przez drzwi w których stała. Rzeczywiście, jego
oczom ukazała się sypialnia taka sama jak jego, tylko utrzymana w ciepłych
barwach Gryffindoru.
O tym, ze
będzie dzielił, łazienkę z tą zarozumiałą Granger to McGonagall już nie raczyła
wspomnieć.
- Przeklęci
nauczyciele. – zaklął pod nosem Draco – Na to wygląda, że będziemy musieli się
dogadać. – zwrócił się tym razem do dziewczyny.
- Czyś Ty na
głowę upadł? Jak MY niby mamy się dogadać?- Zapytała rozzłoszczona, dobitnie
podkreślając wyraz my.
- Słuchaj,
Ty pyskata, wszystko wiedząca Granger. Nie ja sobie to wymyśliłem – zatoczył
dłońmi koło przed sobą, chcąc ukazać, co ma na myśli , mówiąc to. – jest jak jest, trzeba sobie radzić.
- Nie jestem
pyskata! – wykrzyczała i zdała obie sprawę, że ten Ślizgon ma trochę racji. –
może trochę. – dodała ciszej. – Ale jak my mamy korzystać wspólnie z tej
łazienki? Tu nawet nie ma zamka.
- A mówią,
że jesteś mądra. – spojrzał z wyższością na brunetkę. – od czego masz magię
Granger?
Policzki
Hermiony znacząco się zaczerwieniły, a wzrok utkwiła w podłodze.
- Niech Ci
będzie Malfoy. Długo będziesz tu siedział? – zapytała zrezygnowana.
- A jak
myślisz? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
Gryfonka nic
nie odpowiadając wyszła z łazienki zrezygnowana. Podeszła do łóżka, usiadła na
jego kraju. Teraz nie pozostało jej już nic, poza czekaniem.
Następnego
dnia śniadanie w Wielkiej Sali było bardzo głośne. Jeden przekrzykiwał
drugiego, kto ma lepszy plan zajęć, kto wygra pierwszy mecz, kto zdobędzie
puchar domów. Najgorsi byli pierwszoroczni, biegali tam i z powrotem,
zachwycając się magicznymi przedmiotami. Hermiona siedziała nieco odsunięta od
reszty gryfonów, przy obficie zastawionym stole. Jej nowy plan zajęć wylądował
właśnie w niedokończonej jajecznicy, a głowa brunetki niebezpiecznie opadła w
kierunku dużej misy owsianki. Oczy miała lekko podpuchnięte, włosy lekko
roztrzepane, jakby się nie wyspała. Była to zresztą prawda. Gryfonka poszła
spać bardzo późno przez pewnego złośliwego arystokratę, który półwieku siedział
w łazience. Po czwartym grzecznym nawoływaniu go, by się pośpieszył, z ust
brązowookiej posypały się ostrzejsze słowa. A była ona święcie przekonana, że
Malfoy robi jej to specjalnie. By uniknąć tej samej sytuacji nad ranem,
zmuszona była wstać bardzo wcześnie, więc to głównie niewyspanie było powodem
jej tragicznego wyglądu. Nie zauważyła nawet jak trójka jej przyjaciół właśnie
się przysiadła.
- Hermi co
ci się stało? – Zapytał Ron, lekko rozbudzając koleżankę.
- Ron?
Harry? Ginny? – zapytała zaspanym głosem. – Jaaaa chybaa się nie wyspałam – dodała
głośno ziewając.
Cała trójka
spojrzała to na Hermionę, to na siebie ze zdziwieniem. Rzadko widywali ją w
takim stanie. A już na pewno nie pierwszego dnia nauki.
- Miona, co
robiłaś wczoraj w nocy? – zapytał Harry
Gryfonka nie
była pewna co ma zrobić, powiedzieć im o wspólnej łazience z Malfoy’em, czy
podać jakąś głupią wymówkę? Ron mógłby się wściec i obrazić, a Harry zaraz
poleciałby do dyrektora, lub McGonagall urządzając sceny. Przez tyle lat
Prefekci Naczelni jakoś sobie radzili, Nie chciałaby wyjść na jakąś
rozkapryszoną małolatę. Co to to nie. Jedyną zaufaną osobą, której mogła się
wygadać była Ginny, umawiająca się ze Ślizgonem jej najlepsza przyjaciółka. Ale
dzięki temu „związkowi” jako jedyna prawdopodobnie przyjmie „dobrą nowinę” w
sposób znośny. Postanowiła, że powie jej, jak znajdą się na osobności.
- Ja miałam
problem z… no wiecie rozpakowaniem się – nie była dobrym kłamcą, raczej kiepskawym.
Wszyscy jej przyjaciele mieli dosyć głupawe miny, nie rozumiejąc o co jej
chodzi. – No wiecie, ciuchy, buty, kobiety tyle tego mają. – Po prawdzie, to
Hermiona posiadała niewiele tych rzeczy, ale chłopaki nie mieli o tym pojęcia.
Podniosła
wzrok na przyjaciół by sprawdzić czy kupili kłamstwo. Ron wywrócił oczami,
chcąc powiedzieć coś w stylu „no tak, kobiety” i wrócił do nakładania sobie
gigantycznej porcji śniadania, a tak na marginesie, jadł tyle co dwie kobiety w
ciąży. Harry słysząc wyraz ciuchy, zrozumiał że to nie jego bajka i lekko się
uśmiechnął. Za to Ginny spoglądała w kierunku Hermiony, chcąc powiedzieć
bezgłośnie „ jeszcze mi się wytłumaczysz”.
-
Przepraszam was, ale zapomniałam różdżki z dormitorium. Do zobaczenia na
historii magii. – dopiła sok dyniowy i z niekrytym obrzydzeniem wyjęła plan
lekcji z jajecznicy. – później go
przepisze – mruknęła do siebie wychodząc z Wielkiej Sali i wpychając ubrudzoną
kartkę do torby.
Po prawdzie,
Hermiona nie jest wcale taka zapominalska, różdżkę miała w prawej kieszeni
szaty. Czuła się podle okłamując przyjaciół, ale wmawiała sobie, że to dla ich
dobra. Musiała wrócić do pokoju i doprowadzić się do stanu używalności, z czym
mogła mieć mały kłopot. Da radę, radziła sobie, z większymi problemami. Minęła
kilkoro trzecioklasistów, którzy już pierwszego dnia planowali jakiś kawał.
Powinna ich upomnieć, dać szlaban, cokolwiek, ale była na to zbyt zmęczona, a
jak się okazało zapomniała założyć odznaki Prefekta. Będąc w dormitorium
skierowała się do łazienki. Nad umywalką wisiało ogromne lustro, ukazujące całe
odbicie dziewczyny. Przyjaciele mieli racje wyglądała okropnie. Powinna
wylądować na okładce jakiejś książki pod tytułem „co bezsenna noc robi z
człowiekiem”, lub coś w ten deseń. Odkręciła kran i zamoczyła dłonie w
lodowatej wodzie, nabrała cieczy i ochlapała sobie twarz. Nie należało to do
najprzyjemniejszych rzeczy, ale od razu poczuła się lepiej. Chcąc bardziej się
obudzić, wpadła na pomysł włożenia pod bijący strumień wody całej głowy.
Ogarnęła swoje bujnę włosy na plecy i mocno przytrzymując zanurzyła twarz.
- Granger
jak chcesz się utopić, to nie w ten sposób. – odezwał się męski głos obok niej.
Słysząc to,
lekko podskoczyła ze strachu, uderzając porządnie głową o kran, aż usiadła z
bólu na płytkach łazienki. Zaklęła pod nosem.
- Kurczę!
Auć! Malfoy ty idioto. – jęczała trzymając się za tył głowy. – Wystraszyłeś
mnie! Mieliśmy pukać.
- Nie
mieliśmy, Tylko TY miałaś. Czy Tobie wszystko trzeba tłumaczyć? – odpowiedział zbliżając
się do dziewczyny. Nie miał zamiaru jakoś specjalnie obrażać dziewczyny,
właściwie robił to z przyzwyczajenia. A ten mały incydent z kranem trochę go
przestraszył.
- Co Ty
robisz? – zapytała widząc podchodzącego chłopaka.
- Bądź cicho
i pokaż tą swoja zarozumiałą głowę.
- Nie!
- Granger,
nie bądź głupia. Wykrwawisz się na śmierć. – Oczywiście to był żart godny tylko
Malfoy’a.
- Krew? Jaka
krew? – zapytała przerażona mocniej ściskając obolałe miejsce.
- No nie
wiem, może zielona? – kpił Draco – nie dowiemy się co z ciebie za kosmitka, jak
nie odkleisz tych grubych paluchów od głowy. – musiał przyznać, że ta
Gryfonka czasem bywała zabawna.
- Nie są
grube! – zaprotestowała, ale posłusznie zabrała dłonie.
- Wow
Granger, chyba widzę mózg. – zaśmiał się.
- Malfoy!!
Przestań!! – Wykrzyczała przerażona.
- Hahaha,
nie panikuj. Będziesz żyć. Najwyżej zrobi się mały guz. – powiedział i
skierował się do własnego dormitorium.
Po raz
kolejny była nieco zdezorientowana jego zachowaniem. Malfoy miły? Cos tu jest
podejrzane.
- Ej! –
zawołała za nim zdobywając się na miły ton. – yyy… dzięki.
W odpowiedzi
chłopak tylko skinął głową i wyszedł.
Ta scena
była chyba najdziwniejszą w całym jej życiu. Nie możliwym było, by jej
odwieczny wróg nagle wyzbył się uprzedzeń. Malfoy’owie nie zmieniają się od tak
sobie. Gryfonka postanowiła rozwiązać tą tajemniczą zagadkę jak najszybciej.
Ale pierwsze musi iść na zajęcia.
Reszta dnia
minęła już spokojnie. Może po za nudną historią magii, na której udało się
przysnąć brunetce. Transmutacja z McGonagall nieco ją rozbudziła, nie
przemieniła swojej żaby w garnek, jako pierwsza. Zabawne, bo z początku wyszła
jej nawet pokrywka. Eliksiry ze Ślizgonami były o dziwo spokojne udało jej się
nawet nie stracić żadnych punktów u Snape'a. A będąc Gryfonem, było to nie lada
wyzwanie. Na obiedzie, żadnej z jej przyjaciół nie zadawało dziwnych pytań, Ron
jak zwykle dosłownie pochłaniał wszystko co było w zasięgu jego wzroku. Nie
spotkała się już tego dnia z Malfoy’em, w spokoju napisała zadane im
wypracowania i czekała na wizytę Rudej przyjaciółki.
***
Szczerze, jestem bardzo, bardzo, ale to bardzo zawiedziona. Liczyłam na jakieś komentarze, może chociaż jeden. Chciałam tylko wiedzieć czy ktokolwiek czyta te moje wypociny.
Zdaję sobie sprawę, że nie są super jakości, gdyż dopiero zaczynam swoją przygodę z pisaniem, ale 0 komentarzy? Na prawdę?
Zamieszczam dzisiaj czwarty rozdział, jest nieco krótszy i gorszy niż poprzednie, przynajmniej tak mi się wydaje. Nie wiem dlaczego, może nie ma mnie kto motywować.
odczuwam wrażenie, że nikt tutaj nie zagląda.
Jestem w trakcie pisania miniaturki, dodam ją nie wcześniej jak za 3 tyg, ale tylko pod warunkiem, że pojawią się jakieś komentarze
Dziękuję.
Bardzo chętnie skomentuje każdy rozdział, bo mimo iż historii ze wspólnym dormitorium czy łazienką jest od groma, to Twoja wydaje mi się wiarygodna, przez kanoniczność charakteru bohaterów. I te uśmiech McGonagall :D tylko błagam, tak jak wspomniała Joanna na grupie, ustaw werję mobilną, bo ja najczęściej czytam na telefonie, a w tej formie jest to irytujące. Wpadnę jeszcze raz, żeby skomentować treść, ale muszę ją przeczytać w ludzkich warunkach :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńtotalus-petrificus-totalus.blogspot.com
Fajnie się czyta Twojego bloga. To wszystko jest takie rzeczywiste. Nie spodziewałam się tylko, że zacznie się od związku Ginny z Blaisem. Pewnie Hermione w końcu uda się dogadać z Malfoy'em. :D
OdpowiedzUsuńJeszcze tu zajrzę.
Zapraszam też do siebie na http://love-greatest-magic-dramione.blogspot.com/.
Dramione oczywiście :) Czekam na konstruktywną krytykę :D
No no, Draco miły? Pewnie Blaise za tym stoi ew
OdpowiedzUsuńnie no super, naprawdę (: dopiero zaczęłam czytać ale mam nadzieję, że dalej będzie tak interesująco xD życzę weny w kolejnych rozdziałach (;
OdpowiedzUsuń