czwartek, 16 lipca 2015

Rozdział 4



"Te wszys­tkie złośli­wości - ja w nich mi­mo wszys­tko
 dos­trze­gam prze­jaw miłości..."



To co za nimi zobaczyła wywołało na niej ogromny szok. Zaniemówiła z wrażenia. Trzymane przez nią przedmioty wylądowały z wielkim hukiem na posadce łazienki. Była bardziej przerażona, niż szczęśliwa.
Po drugiej stronie, dokładnie przy umywalce, stał jej kilkuletni wróg i jak gdyby nic wycierał twarz ręcznikiem. Nie miał zielonego pojęcia, że dziewczyna wlepia w niego swe cudne, brązowe oczęta. W ciszy i z widocznym osłupieniem przyglądała się jego poczynaniom w łazience, gdy zaczął zdejmować swoją śnieżnobiałą koszulę, dziewczyna nie wytrzymała i pisnęła cichutko. Malfoy gwałtownie obrócił się w kierunku dźwięku, a jego twarz wyrażała szok, jakiego nikt nigdy wcześniej na jego ślicznej buźce nie widział.

- Granger! Co ty tu kurwa robisz? – zapytał elokwentnie, naciągając na siebie, już prawie zdjęty podkoszulek.
- Co ja tu robię? To ty siedzisz w mojej łazience! – wykrzyczała w jego stronę.
- To nie jest twoja łazienka, tylko moja! Jeśli chciałaś mnie zobaczyć nago wystarczyło zapytać. – dodał z zawadiackim uśmiechem.
Rozzłoszczona Gryfonka omiotła wzrokiem łazienkę. Dokładnie po drugiej stronie pomieszczenie znajdowały się takie same drzwi, jak te którymi się tu dostała. W jej głowie narodziło się pewne wyjaśnienie tego całego zajścia, lecz było to tak mało prawdopodobne, że nie miała najmniejszej ochoty przyjąć go do wiadomości.
- Nie mam potrzeby oglądania Cię nago Malfoy, już w ubraniu wyglądasz obleśnie.
- Obleśnie? Ponad połowa kobiet w tym zamku marzy by być teraz na twoim miejscu. – zbulwersował się.
- Hahaha, są po prostu ślepe. A teraz się zamknij i powiedz mi dokąd prowadzą tamte drzwi. – Zapytała wskazując w przeciwnym kierunku niż stała.
- To moje dormitorium Granger. Po co ci to wiedzieć?
- Wyobraź sobie, że stoję w drzwiach do własnej sypialni.
Oczy chłopaka powoli się rozszerzyły a usta przybrały kształt litery O.
- To niemożliwe! Przesuń się Granger. – powiedział idąc w stronę dziewczyny.
Minął wściekłą Gryfonkę i zajrzał przez drzwi w których stała. Rzeczywiście, jego oczom ukazała się sypialnia taka sama jak jego, tylko utrzymana w ciepłych barwach Gryffindoru.
O tym, ze będzie dzielił, łazienkę z tą zarozumiałą Granger to McGonagall już nie raczyła wspomnieć.
- Przeklęci nauczyciele. – zaklął pod nosem Draco – Na to wygląda, że będziemy musieli się dogadać. – zwrócił się tym razem do dziewczyny.
- Czyś Ty na głowę upadł? Jak MY niby mamy się dogadać?- Zapytała rozzłoszczona, dobitnie podkreślając wyraz my.
- Słuchaj, Ty pyskata, wszystko wiedząca Granger. Nie ja sobie to wymyśliłem – zatoczył dłońmi koło przed sobą, chcąc ukazać, co ma na myśli , mówiąc to. –  jest jak jest, trzeba sobie radzić.
- Nie jestem pyskata! – wykrzyczała i zdała obie sprawę, że ten Ślizgon ma trochę racji. – może trochę. – dodała ciszej. – Ale jak my mamy korzystać wspólnie z tej łazienki? Tu nawet nie ma zamka.
- A mówią, że jesteś mądra. – spojrzał z wyższością na brunetkę. – od czego masz magię Granger?
Policzki Hermiony znacząco się zaczerwieniły, a wzrok utkwiła w podłodze.
- Niech Ci będzie Malfoy. Długo będziesz tu siedział? – zapytała zrezygnowana.
- A jak myślisz? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
Gryfonka nic nie odpowiadając wyszła z łazienki zrezygnowana. Podeszła do łóżka, usiadła na jego kraju. Teraz nie pozostało jej już nic, poza czekaniem.

Następnego dnia śniadanie w Wielkiej Sali było bardzo głośne. Jeden przekrzykiwał drugiego, kto ma lepszy plan zajęć, kto wygra pierwszy mecz, kto zdobędzie puchar domów. Najgorsi byli pierwszoroczni, biegali tam i z powrotem, zachwycając się magicznymi przedmiotami. Hermiona siedziała nieco odsunięta od reszty gryfonów, przy obficie zastawionym stole. Jej nowy plan zajęć wylądował właśnie w niedokończonej jajecznicy, a głowa brunetki niebezpiecznie opadła w kierunku dużej misy owsianki. Oczy miała lekko podpuchnięte, włosy lekko roztrzepane, jakby się nie wyspała. Była to zresztą prawda. Gryfonka poszła spać bardzo późno przez pewnego złośliwego arystokratę, który półwieku siedział w łazience. Po czwartym grzecznym nawoływaniu go, by się pośpieszył, z ust brązowookiej posypały się ostrzejsze słowa. A była ona święcie przekonana, że Malfoy robi jej to specjalnie. By uniknąć tej samej sytuacji nad ranem, zmuszona była wstać bardzo wcześnie, więc to głównie niewyspanie było powodem jej tragicznego wyglądu. Nie zauważyła nawet jak trójka jej przyjaciół właśnie się przysiadła.

- Hermi co ci się stało? – Zapytał Ron, lekko rozbudzając koleżankę.
- Ron? Harry? Ginny? – zapytała zaspanym głosem. – Jaaaa chybaa się nie wyspałam – dodała głośno ziewając.
Cała trójka spojrzała to na Hermionę, to na siebie ze zdziwieniem. Rzadko widywali ją w takim stanie. A już na pewno nie pierwszego dnia nauki.
- Miona, co robiłaś wczoraj w nocy? – zapytał Harry
Gryfonka nie była pewna co ma zrobić, powiedzieć im o wspólnej łazience z Malfoy’em, czy podać jakąś głupią wymówkę? Ron mógłby się wściec i obrazić, a Harry zaraz poleciałby do dyrektora, lub McGonagall urządzając sceny. Przez tyle lat Prefekci Naczelni jakoś sobie radzili, Nie chciałaby wyjść na jakąś rozkapryszoną małolatę. Co to to nie. Jedyną zaufaną osobą, której mogła się wygadać była Ginny, umawiająca się ze Ślizgonem jej najlepsza przyjaciółka. Ale dzięki temu „związkowi” jako jedyna prawdopodobnie przyjmie „dobrą nowinę” w sposób znośny. Postanowiła, że powie jej, jak znajdą się na osobności.
- Ja miałam problem z… no wiecie rozpakowaniem się – nie była dobrym kłamcą, raczej kiepskawym. Wszyscy jej przyjaciele mieli dosyć głupawe miny, nie rozumiejąc o co jej chodzi. – No wiecie, ciuchy, buty, kobiety tyle tego mają. – Po prawdzie, to Hermiona posiadała niewiele tych rzeczy, ale chłopaki nie mieli o tym pojęcia.
Podniosła wzrok na przyjaciół by sprawdzić czy kupili kłamstwo. Ron wywrócił oczami, chcąc powiedzieć coś w stylu „no tak, kobiety” i wrócił do nakładania sobie gigantycznej porcji śniadania, a tak na marginesie, jadł tyle co dwie kobiety w ciąży. Harry słysząc wyraz ciuchy, zrozumiał że to nie jego bajka i lekko się uśmiechnął. Za to Ginny spoglądała w kierunku Hermiony, chcąc powiedzieć bezgłośnie „ jeszcze mi się wytłumaczysz”.
- Przepraszam was, ale zapomniałam różdżki z dormitorium. Do zobaczenia na historii magii. – dopiła sok dyniowy i z niekrytym obrzydzeniem wyjęła plan lekcji z jajecznicy.  – później go przepisze – mruknęła do siebie wychodząc z Wielkiej Sali i wpychając ubrudzoną kartkę do torby.

Po prawdzie, Hermiona nie jest wcale taka zapominalska, różdżkę miała w prawej kieszeni szaty. Czuła się podle okłamując przyjaciół, ale wmawiała sobie, że to dla ich dobra. Musiała wrócić do pokoju i doprowadzić się do stanu używalności, z czym mogła mieć mały kłopot. Da radę, radziła sobie, z większymi problemami. Minęła kilkoro trzecioklasistów, którzy już pierwszego dnia planowali jakiś kawał. Powinna ich upomnieć, dać szlaban, cokolwiek, ale była na to zbyt zmęczona, a jak się okazało zapomniała założyć odznaki Prefekta. Będąc w dormitorium skierowała się do łazienki. Nad umywalką wisiało ogromne lustro, ukazujące całe odbicie dziewczyny. Przyjaciele mieli racje wyglądała okropnie. Powinna wylądować na okładce jakiejś książki pod tytułem „co bezsenna noc robi z człowiekiem”, lub coś w ten deseń. Odkręciła kran i zamoczyła dłonie w lodowatej wodzie, nabrała cieczy i ochlapała sobie twarz. Nie należało to do najprzyjemniejszych rzeczy, ale od razu poczuła się lepiej. Chcąc bardziej się obudzić, wpadła na pomysł włożenia pod bijący strumień wody całej głowy. Ogarnęła swoje bujnę włosy na plecy i mocno przytrzymując zanurzyła twarz.
- Granger jak chcesz się utopić, to nie w ten sposób. – odezwał się męski głos obok niej.
Słysząc to, lekko podskoczyła ze strachu, uderzając porządnie głową o kran, aż usiadła z bólu na płytkach łazienki. Zaklęła pod nosem.
- Kurczę! Auć! Malfoy ty idioto. – jęczała trzymając się za tył głowy. – Wystraszyłeś mnie! Mieliśmy pukać.
- Nie mieliśmy, Tylko TY miałaś. Czy Tobie wszystko trzeba tłumaczyć? – odpowiedział zbliżając się do dziewczyny. Nie miał zamiaru jakoś specjalnie obrażać dziewczyny, właściwie robił to z przyzwyczajenia. A ten mały incydent z kranem trochę go przestraszył.
- Co Ty robisz? – zapytała widząc podchodzącego chłopaka.
- Bądź cicho i pokaż tą swoja zarozumiałą głowę.
- Nie!
- Granger, nie bądź głupia. Wykrwawisz się na śmierć. – Oczywiście to był żart godny tylko Malfoy’a.
- Krew? Jaka krew? – zapytała przerażona mocniej ściskając obolałe miejsce.
- No nie wiem, może zielona? – kpił Draco – nie dowiemy się co z ciebie za kosmitka, jak nie odkleisz tych grubych paluchów od głowy. –  musiał przyznać, że ta Gryfonka czasem bywała zabawna.
- Nie są grube! – zaprotestowała, ale posłusznie zabrała dłonie.
- Wow Granger, chyba widzę mózg. – zaśmiał się.
- Malfoy!! Przestań!! – Wykrzyczała przerażona.
- Hahaha, nie panikuj. Będziesz żyć. Najwyżej zrobi się mały guz. – powiedział i skierował się do własnego dormitorium.
Po raz kolejny była nieco zdezorientowana jego zachowaniem. Malfoy miły? Cos tu jest podejrzane.
- Ej! – zawołała za nim zdobywając się na miły ton. – yyy… dzięki.
W odpowiedzi chłopak tylko skinął głową i wyszedł.

Ta scena była chyba najdziwniejszą w całym jej życiu. Nie możliwym było, by jej odwieczny wróg nagle wyzbył się uprzedzeń. Malfoy’owie nie zmieniają się od tak sobie. Gryfonka postanowiła rozwiązać tą tajemniczą zagadkę jak najszybciej. Ale pierwsze musi iść na zajęcia.

Reszta dnia minęła już spokojnie. Może po za nudną historią magii, na której udało się przysnąć brunetce. Transmutacja z McGonagall nieco ją rozbudziła, nie przemieniła swojej żaby w garnek, jako pierwsza. Zabawne, bo z początku wyszła jej nawet pokrywka. Eliksiry ze Ślizgonami były o dziwo spokojne udało jej się nawet nie stracić żadnych punktów u Snape'a. A będąc Gryfonem, było to nie lada wyzwanie. Na obiedzie, żadnej z jej przyjaciół nie zadawało dziwnych pytań, Ron jak zwykle dosłownie pochłaniał wszystko co było w zasięgu jego wzroku. Nie spotkała się już tego dnia z Malfoy’em, w spokoju napisała zadane im wypracowania i czekała na wizytę Rudej przyjaciółki.






***

Szczerze, jestem bardzo, bardzo, ale to bardzo zawiedziona. Liczyłam na jakieś komentarze, może chociaż jeden. Chciałam tylko wiedzieć czy ktokolwiek czyta te moje wypociny.
Zdaję sobie sprawę, że nie są super jakości, gdyż dopiero zaczynam swoją przygodę z pisaniem, ale 0 komentarzy? Na prawdę?

Zamieszczam dzisiaj czwarty rozdział, jest nieco krótszy i gorszy niż poprzednie, przynajmniej tak mi się wydaje. Nie wiem dlaczego, może nie ma mnie kto motywować. 
odczuwam wrażenie, że nikt tutaj nie zagląda. 

Jestem w trakcie pisania miniaturki, dodam ją nie wcześniej jak za 3 tyg, ale tylko pod warunkiem, że pojawią się jakieś komentarze

Dziękuję.

4 komentarze:

  1. Bardzo chętnie skomentuje każdy rozdział, bo mimo iż historii ze wspólnym dormitorium czy łazienką jest od groma, to Twoja wydaje mi się wiarygodna, przez kanoniczność charakteru bohaterów. I te uśmiech McGonagall :D tylko błagam, tak jak wspomniała Joanna na grupie, ustaw werję mobilną, bo ja najczęściej czytam na telefonie, a w tej formie jest to irytujące. Wpadnę jeszcze raz, żeby skomentować treść, ale muszę ją przeczytać w ludzkich warunkach :) Pozdrawiam
    totalus-petrificus-totalus.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie się czyta Twojego bloga. To wszystko jest takie rzeczywiste. Nie spodziewałam się tylko, że zacznie się od związku Ginny z Blaisem. Pewnie Hermione w końcu uda się dogadać z Malfoy'em. :D

    Jeszcze tu zajrzę.

    Zapraszam też do siebie na http://love-greatest-magic-dramione.blogspot.com/.
    Dramione oczywiście :) Czekam na konstruktywną krytykę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No no, Draco miły? Pewnie Blaise za tym stoi ew

    OdpowiedzUsuń
  4. nie no super, naprawdę (: dopiero zaczęłam czytać ale mam nadzieję, że dalej będzie tak interesująco xD życzę weny w kolejnych rozdziałach (;

    OdpowiedzUsuń