"Kiedy nienawiść każe się człowiekowi rozwijać,
staje się ona jedną z wielu form miłości"
Gryfonka siedziała na parapecie swojej sypialni i wciąż wspominała długą rozmowę z Ginny, którą odbyły niecały miesiąc temu. Nawet po tak długim czasie nie mogła zrozumieć, co kierowało jej przyjaciółką. Dlaczego to się stało? Czemu on? Czy nie dość jest porządnych gryfonów, w Hogwarcie? Hermiona Granger musiała w końcu zaakceptować wybór Rudej. Była ona już całkiem duża i sama podejmowała za siebie decyzje, czasem lepsze, a czasem te gorsze, a jej obecna decyzja zdaniem Hermiony była tą drugą wymienioną, ale jako najlepsza przyjaciółka postanowiła wspierać Rudzielca i modlić się o opamiętanie dla niej. Może i Blaise Zabini był przystojny, wysoki i posiadł ten swój urok osobisty i może większa część kobiet śliniła się na jego widok, ale nigdy w życiu nie spodziewała się tego po swojej Ginny. To w końcu nadal był Ślizgon, cholernie przystojny, ale Ślizgon. To tak jakby ona miała zaraz zacząć spotykać się z Malfoy'em. A na samą tą myśl jej usta układały się w grymas obrzydzenia. Ginny i Zabini, to jak ogień i lód. Jej przyjaciółka była ciepłą, miłą nieco zwariowaną osóbką, za to Blaise Zabini, drugi co do kolejności postrach Hogwardzkich dziewic, łamacz niewinnych serc, był jak góra lodowa, wielki i oziębły. Nie pasował do rudej. Chociaż z drugiej strony, ogień topi lód. Ale czy tak wielką górę lodową da się stopić? Prawdopodobnie trzeba czekać, jak sprawa tych dwojga się rozwinie, czas pokaże.
Hermiona spędziła resztę wakacji w domu, zajmując się tym, co
przez pierwszy miesiąc, z małym wyjątkiem pojawienia się w norze na tydzień.
Harry miał rację mówiąc, że Pani Weasley prawdopodobnie zagoni ich do jakichś
prac domowych. Pielenie ogródka, sprzątanie starego, zagraconego garażu i wiele
innych mało ciekawych zajęć. Pomiędzy obowiązkami przyjaciele mieli też trochę
czasu dla siebie, na przykład na mały meczyk quidditch'a za domem, partyjkę gry
w szachy czarodziejów, w której Ron nie miał sobie równych, lub babskie
ploteczki, których chłopaki unikali jak tylko się dało. Hermiona bardzo szybko
pogodziła się z Ronaldem. Nie potrafiła gniewać się zbyt długo na któregoś ze
swoich przyjaciół, byli w końcu nierozłączni.
Hermiona zerknęła jeszcze na swój szkolny kufer. Szata
wyjściowa, dwie pary zwykłych szkolnych szat, kilka swetrów, błękitna sukienka
z boutique, którą ostatecznie kupiła i kilka mugolskich ubrań jeszcze.
Dokładnie zajmowało to połowę jej szkolnej walizki, druga natomiast była
zapełniona podręcznikami na ten rok i kilkoma dodatkowymi „lekkimi” lekturami.
- Hermi jesteś już gotowa? Powinniśmy wyjeżdżać. – usłyszała
z dołu głos Ojca.
- Daj mi minutę tato. Już schodzę. – odpowiedziała szybko
zeskakując z parapetu i zapinając walizkę. Po kilku chwilach była już na dole.
- Pisz do nas często. Możesz nawet codziennie. Będę tęsknić
Miona. – Powiedziała nieco łamiącym się głosem jej mama i przytuliła córkę.
- Obiecuje, że będę. Jak zawsze mamo. Szkoda, że nie możesz
z nami jechać na peron. – odpowiedziała jej dziewczyna – będę tęsknić. Pa.
Pomachała na pożegnanie rodzicielce i zajęła miejsce w
samochodzie obok kierowcy. Jechali w ciszy, lubiła ją. Mogła spokojnie odpłynąć
w krainę własnych myśli. Gdzieś bardzo głęboko czuła, że ten rok może odmienić
wiele rzeczy w jej życiu. Już nie mogła się doczekać, co przyniesie nowy
semestr. Hogwart był niesamowicie tajemniczy, zawsze czymś zaskakiwał, a to
dziewczyna lubiła najbardziej. Uwielbiała zaskakujące, nieodkryte do końca
miejsca i także ludzi którzy nie byli
przewidywalni.
- Jesteśmy na miejscu – odezwał się Pan Granger, zatrzymując
na parkingu – masz piętnaście minut, jeśli nie chcesz się spóźnić, to lepiej
szybko wysiadaj.
- Dzięki tato – powiedziała i cmoknęła go w policzek – nie
musisz ze mną iść, poradzę sobie.
- Jesteś pewna? –zapytał, ale gdy zobaczył jej zdeterminowaną
minę, dodał tylko – Jak sobie życzysz skarbie. Pozwól tylko, wyjmę ci kufer z
bagażnika. – po tych słowach oboje wysiedli z samochodu. Gdy rzeczy Hermiony
zostały postawione obok niej, przytuliła Ojca i po krótkim pożegnaniu oraz
obietnicach, że będzie do nich pisać, tak często jak tylko da radę, ruszyła
przed siebie w kierunku peronu dziewięć i trzy czwarte. Postanowiła nadać tępa
swoim krokom, gdyż nie chciała spóźnić się na pociąg. Spojrzała na duży zegar
na peronie. Miała pięć minut do odjazdu czerwonej lokomotywy. Z daleka widziała
już peron dziesiąty i dziewiąty. W pobliży nie było żadnych czarodziejów,
wszyscy uczniowie byli już pewnie w pociągu. Przyspieszyła do lekkiego truchtu,
gdy była już naprzeciwko przejścia na właściwy peron. Przymknęła lekko oczy
wbiegając w mur. Zawsze miała małego stracha, że nabije sobie guza, za którymś
razem. Nic takiego się nie stało. Po kilku sekundach była po drugiej stronie a
do jej uszu dobiegł znajomy odgłos lokomotywy, ostatni sygnał by wsiąść do środka.
Gryfonka podbiegła do wejścia i już sięgała po walizkę, gdy ktoś jednym
zgrabnym ruchem wciągnął ja do wagonu. Niewiele myśląc wskoczyła do środka w
tym samym momencie gdy lokomotywa ruszyła. Obróciła się właśnie by podziękować,
za pomoc. To kogo tam zobaczyła lekko ją zaskoczyło, ale nie dała tego po sobie
poznać i jak przystało dobrze wychowaną dziewczynę, podziękowała chłopakowi.
- Dzięki Zabini. Ale nie myśl, że to zmieni mój stosunek do
Ciebie. – to powiedziawszy złapała swój kufer i chciała ruszyć do przodu, ale
Zabini zagrodził jej drogę.
- Nie liczę na to, że
jeden dobry uczynek zmieni twoje nastawienie do mnie. Mogę Cię jedynie
zapewnić, że będę się starał Granger. – odpowiedział ze szczerością. – Ginny
powiedziała mi że wiesz, byłbym wdzięczny , gdybyś utrzymała to na razie w
tajemnicy. – dodał, jakby z nadzieją w oczach.
- Nie mam zamiaru nikomu, tego rozgłaszać. Nie jestem jakąś
Brown, czy inną plotkarą – Tu Zabini uśmiechnął się rozbrajająco. A Hermiona
widząc to, dodała szybko. – Ale wiedz, że robię to dla niej, nie dla Ciebie.
Ominęła uśmiechającego się Ślizgona i ruszyła w poszukiwaniu
swoich przyjaciół. Nie minęła nawet
pięciu przedziałów, gdy zobaczyła Harrego siedzącego w jednym z nich.
- Harry! Ron! – ucieszyła się i przytuliła chłopaków.
- Hermi! – wykrzyknęli radośnie.
- Nie widzieliśmy się zaledwie tydzień – Pierwszy odezwał
się Potter wrzucając kufer Hermiony na półkę i zajmując miejsce pod oknem
naprzeciw Rona.
- To był długi tydzień Harry. – odpowiedziała, po czym
zmieniła temat - Wiecie kto będzie nas
uczył obrony przed czarną magią w tym roku?
- Ja nic nie wiem. – odezwał się Ron – O ile to nie będzie
Snape, to mało mnie to obchodzi.
- A ja słyszałem coś o jakimś młodym facecie, ale to plotki
czwartoklasistek. Nie wydaje mi się, by one coś wiedziały.
Tak cała wielka
trójca pogrążyła się w rozmowie o szkolnym życiu, przedmiotach,
przyszłorocznych egzaminach i zakończeniu edukacji. W rozmowie czas mijał im
zaskakująco szybko, ani się spostrzegli za oknem zapadł zmierzch. Właśnie
zakładali się o to, jacy uczniowie w tym roku obejmą stanowisko prefektów
naczelnych, kiedy nagle drzwi do ich przedziału otworzyły się. W ich przejściu
stanął nie kto inny jak Uwielbiany przez wszystkich Draco Malfoy.
- Święta trójca nierozłączna, jak mogłoby być inaczej. –
przemówił z lekką kpiną blondyn, a cała trójka zerwała się z miejsc.
- Czego tu chcesz Malfoy? – zapytał rudzielec, a nazwisko Ślizgona
wymówił jak najobrzydliwszą obelgę.
- Nie myśl Weasley, że przebywanie w tym przedziale sprawia
mi jakąkolwiek przyjemność.
- To czego od nas chcesz? – zapytał neutralnym tonem Harry.
- Nie od WAS Potter – zaakcentował trzeci wyraz – Tylko od
wiem to wszystko Granger. Mamy zebranie prefektów. Jeśli nie chcesz się
spóźnić, radzę iść teraz. – nie czekając
na odpowiedz, wyszedł z przedziału.
- Że też musiała wysłać jego. – zamruczała dziewczyna.
Posłała uśmiech niezadowolenia w kierunku przyjaciół i wybiegła za Malfoy’em.
Liczyła, że nie odszedł za daleko, w końcu nie wiedziała w którym przedziale
jest to całe spotkanie. Dostrzegła blondyna kilka metrów przed nią.
- Malfoy! Malfoy! Czekaj! – krzyczała za chłopakiem. A
uczniowie znajdujący się na korytarzu przyglądali jej się z zaciekawieniem.
Draco zatrzymał się w półkroku i
zaczekał aż gryfonka znalazła się obok niego.
- Na przyszłość, nie rób takich scen. Jeszcze pomyślą, że
jesteśmy razem – wypowiadając ostatnie zdanie skrzywił się lekko. I ruszył
przed siebie.
- Chyba w twoich snach .
- Raczej w koszmarach Granger. – uśmiechnął się lekko do
siebie.
- Miewasz o mnie koszmary, blond fretko? Czym sobie na to
zasłużyłam? – kpiła dalej.
- Słuchaj sz…szczoto. – zawahał się. Jego przyjaciel, jak
widać skutecznie oduczył go słowa szlama. Na samą myśl, że mógłby tak kogoś
nazwać, lekko się krzywił. – Nie będziesz mnie obrażać publicznie. Jasne? –
Mówiąc to złapał Gryfonkę boleśnie za nadgarstek, nie zwalniając kroku.
- Malfoy, puść mnie. To boli. – Wyszeptała, przestraszona i
jednocześnie zdziwiona jego gestem.
Drzwi do przedziału obok, otwarły się. A w ich przejściu
stanęła McGonagall. Rzuciła okiem na dwójkę prefektów, którzy byli nieco
spóźnieni. Spotkanie zaczęło się dobre dziesięć minut temu. Lecz po chwili jej
wzrok zjechał na ręce tych dwojga. To jak głupią miała minę było nie do
opisania, szkoda że trwało za ledwie ułamek sekundy. Dwójka odwiecznych wrogów
spojrzała w to samo miejsce, gdzie przed chwilą spoczywał wzrok ich
nauczycielki. Dłoń Blondyna nadal znajdowała się na nadgarstku Gryfonki. Nie
trzeba było długo czekać na reakcje, para odskoczyła od siebie jak oparzona.
- To …
-My …
- Nie … Ten …
- Nie musicie się tłumaczyć, to nie jest moja sprawa. –
skwitowała szybko profesorka, ustępując im miejsca, by weszli do środka, gdzie
czekała reszta prefektów. Mijając nadal lekko zszokowaną kobietę, usłyszeli jej
cichy pomruk. – tak. to wiele, bardzo wiele sprostuje.
Ostatnie wolne miejsca były koło siebie. Nie protestując
zajęli je, starając się siedzieć tak, by nawet najmniejsza część ich szat się
nie stykała.
- Wracając. To o czym mówiłam wcześniej to było zwykłe
przypomnienie zasad i obowiązków prefekta. A jak mniemam Panna Granger i Pan
Malfoy mają je w jednym palcu. Więc przejdę dalej. – Tutaj zrobiła krótką
przerwę, spoglądając na wymieniona dwójkę. – Jak co roku wybieramy dwójkę
prefektów naczelnych z szóstych klas. Pamiętacie Prefektów z tamtego roku,
prawda?
Jak można by nie pamiętać, była to namiętna para Krukonka i
Puchon. Zaraz po rozpoczęciu roku zaczęli ze sobą chodzić i tak zostało aż do
teraz.
- W tym roku grono pedagogiczne, zdecydowało się na wybranie
na to stanowisko przedstawicieli domu Salazara i Gordryka. – ciągnęła dalej –
Wszyscy chcemy, aby te dwa domy w końcu się pogodziły, więc liczę, że nowo
wybrani prefekci naczelni będą współpracować – ostatnie słowo wręcz
przeliterowała – ze sobą nawzajem, jak i ze starymi prefektami.
Hermiona
całe wakacje miała cichą nadzieję, że to ja wybiorą. Nie sądziła jednak, że
przyjdzie jej się dogadać z jakimś Ślizgonem. – Wszystko jedno - pomyślała
– byle by to nie był Malfoy.
- Naszymi Prefektami zostają, Hermiona Granger i Draco
Malfoy. Jeśli nie ma żadnych pytań, to bardzo wam dziękuję. Wasza dwójka niech
jeszcze chwilę na mnie zaczeka.
McGonagall otworzyła drzwi i wyszła jako pierwsza, a w jej
ślady poszli inni. Jedni nieco rozczarowani wyborem, inni z nieukrywanym
szokiem, a jeszcze kolejni z wyraźnym podekscytowaniem. Nie często wybiera się
na Prefektów Naczelnych dwójkę odwiecznych wrogów.
- To są jakieś jaja. – podniósł głos Draco, kiedy wszyscy
już wyszli.
- Mnie tez nie uśmiecha się współpraca z Tobą.
- Granger, tu już nie chodzi o współpracę, słyszałaś
przemówienie tej starej ropuchy.
„Wszyscy chcemy by te dwa domy w końcu się pogodziły” – przedrzeźniał
nauczycielkę. – ona pragnie chyba cudu.
- I wybrali nas na znak zgody, co oni sobie wyobrażają? Ja
bym cię nawet kijem dobrowolnie nie dotknęła – ciągnęła zbulwersowana
dziewczyna.
- I wzajemnie.
- Jakby co, to nie ja jeszcze kilka minut temu trzymałam
Ciebie za rękę.
- Słuchaj ty mała, przemądrzała Gryfonko, to co się przed
chwilą wydarzyło ,to była czysta prowokacja z twojej strony. – to powiedziawszy
nachylił się nad dziewczyną, by lepiej go słyszała.
Nie jedna marzyła o takiej sytuacji, by znaleźć się z
blondynem tak blisko. Był nieziemsko wysoki, miał na oko z metr dziewięćdziesiąt.
Przy nim, te jej marne sto siedemdziesiąt centymetrów było niczym. Gdy się tak
nad nią pochylał, chcąc powiedzieć z pewnością coś niemiłego, blond grzywka
lekko opadła mu na oczy.
- Ekhm, Ekhm – odchrząknęła profesorka, zastając tę samą
dwójkę ponoć nienawidzących się uczniów, już drugi raz w niejednoznacznej
pozie. A Ci jak za pierwszym razem, tak i teraz odskoczyli od siebie,
obrzucając starszą kobietę morderczym spojrzeniem.
- Albus nie uwierzy, jak mu powiem. –
uśmiechnęła się do własnych myśli i przeszła do właściwego tematu. – Nie
tłumaczcie się. Usiądźcie, to będzie krótkie przemówienie. A później będziecie
mieć czas dla siebie – nie mogła darować sobie małego komentarza, pod adresem
tej pary. Oni za to skrzywili się słysząc przytyk nauczycielki, ale żadne się
nie odezwało. – Jako, że zostaliście Prefektami Naczelnymi, będzie
przysługiwało wam prywatne dormitorium. – tu ponownie zrobiła pauzę na lekki
uśmiech. - Możecie dawać szlabany
odejmować i dodawać punkty, oczywiście w ramach rozsądku. Dodatkowo jeśli
zajdzie taka potrzeba, zostanie wam zlecone patrolowanie korytarzy. Na chwilę
obecną tego nie wymagamy. A zapomniałabym, w tym roku zarządziliśmy
wprowadzenie wielu tematycznych dni do kalendarza szkolnego, każdy nauczyciel
dodał cos od siebie. Zorganizowany zostanie między innymi bal halloween’owy,
noworoczny, jakieś walentynki i ostatnia impreza, to bal wiosenny na którym
wybierzemy króla i królową. – Draco i Hermiona skrzywili się lekko na ten
pomysł. Nie dość mają nauki? I jeszcze to? – będzie tego o wiele więcej, ale to
na chwilę obecną tajemnica. Waszym zadaniem będzie pomoc w przygotowaniu tych
wszystkich uroczystości. – zakończyła lekko się uśmiechając.
- Ona cos za dużo się uśmiecha i wygląda przy
tym przerażająco – pomyślał Draco.
-Są Jakieś pytania?
- Nie Pani Profesor. – odpowiedzieli chórkiem, spoglądając na
siebie ze wściekłością. Z McGonagall lepiej było nie dyskutować.
- W takim razie, bardzo wam dziękuję. Lepiej się
przebierzcie, zaraz wysiadamy.
Nie obrzucając się nawet najmniejszym spojrzeniem, wyszli i
skierowali się w przeciwne strony.
Hermiona po krótce streściła chłopakom spotkanie z
Profesorką. A ci przerażonym wzrokiem śledzili każdy jej gest. Będąc w ich
towarzystwie, nie hamowała się ze swoją złością.
Po kilku minutach dojechali na miejsce. Później powozy,
wielka sala, Przydział pierwszorocznych, krótkie ogłoszenia dyrektora, ogromna
uczta. Wszystko to minęło bardzo szybko, a dziewczyna nie wiedziała nawet
kiedy, pożegnała się z przyjaciółmi i teraz włóczyła swoimi cholernie zgrabnymi
nogami, za Puchonem oraz Krukonką z siódmego roku, obok których kroczył dumny
Draco Malfoy. Starzy Prefekci właśnie prowadzili ich do swoich zeszłorocznych
Dormitoriów. Droga nieco się dłużyła, gdyż pokoje znajdowały się na czwartym
piętrze i za paroma zakrętami. Jak okazało się na miejscu, na ścianie, koło
siebie wisiały dwa portrety.
- Nieziemsko – mruknęła do siebie Gryfonka
- Nie dość, że mam współpracować z tą
nadętą fretką, to jeszcze będę musiała mieszkać koło niego. – Pomyślała zrozpaczona.
Dwójka zakochanych podała im oddzielne hasła i namiętnie się całując oddaliła tą sama drogą.
Dormitorium Hermiony jak i Dracona było rozmiarów ich
starego pokoju wspólnego. Jej utrzymane w ciepłych odcieniach brązu i złota, a
jego w zimnej zieleni z dodatkami srebra. Oboje byli zaskoczeni, że dostali aż
tak dużą przestrzeń tylko dla siebie. Łóżko znajdowało się w centralnej części
pokoju, było ogromne. Trzy razy takie, jakie Hermiona miała w domu. Przeszła do
przodu, wzdłuż własnej małej biblioteczki i solidnego drewnianego biurka. Jej
kufer stał koło ogromnej rzeźbione szafy. Podeszła w tamtym kierunku. Otworzyła
go jednym, prostym zaklęciem i wyjęła kosmetyczkę, ręcznik i kusą piżamkę.
- Pora się odświeżyć – mruknęła pod nosem i pobiegła
zniecierpliwiona w kierunku łazienki. Jeśli jej dormitorium było tak
niesamowite, to ciekawe jak wygląda łazienka. Gryfonka radośnie otworzyła drzwi
do pomieszczenia.
To co za nimi zobaczyła wywołało na niej ogromny szok.
Zaniemówiła z wrażenia. Trzymane przez nią przedmioty wylądowały z wielkim
hukiem na posadce. Była raczej przerażona, niż szczęśliwa.
***
Trzeci rozdział za nami, tak się cieszę. Dziękuję za poprawę błędów mojej kochanej Werce.
Możliwe, że czwarty rozdział ukaże się jeszcze w tym tygodniu.
W sobotę wyjeżdżam na dwutygodniowy obóz sportowy za granicę, więc na pewno nie będę mieć internetu, ale to nie znaczy, że nie będę pracować nad kolejnymi rozdziałami. :)
Czwarty i piąty powstanie z małą pomocą mojej kochanej kuzyneczki Angel.
Buziaki :**
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz