"Prawdziwa przyjaźń to doskonała harmonia tego,
co ludzkie z tym, co bliskie"
Hermiona już drugi raz przeglądała zawartość swojej czarnej torebki, trochę pieniędzy, różdżka dla bezpieczeństwa, wszystko było spakowane. Nic więcej nie potrzebowała, w końcu wybierała się do Nory tylko na jeden dzień. Zwykłe spotkanie z przyjaciółmi, krótka pogawędka z rodzicami Rona. Już nie mogła się doczekać, tak bardzo za nimi tęskniła przez ten miesiąc. Wyjęła z szuflady biurka niewielkie pudełeczko i popędziła do salonu.
- Mamo,
wychodzę! Nie czekaj na mnie, mogę wrócić późno. – krzyknęła w przestrzeń i nie
czekając na odpowiedź weszła do kominka odkręcając pudełeczko, które ze sobą
przyniosła. Jak się można domyślić był to proszek fiuu. Wzięła jedna garść,
rzuciła pod stopy i krzyknęła głośno NORA.
Dostrzegła,
że jej stopy odrywają się od podłoża, a ona sama poczuła szarpnięcie,
zawirowała, obróciła się, a po paru sekundach wylądowała, a dokładniej
wyleciała z dużego kominka Weasleyów.
- Auć! –
Krzyknęła krótko i nadal siedząc na podłodze zaczęła rozmasowywać swoja kość
ogonowa na której boleśnie wylądowała. Nie minęła nawet minuta, gdy w
pomieszczeniu pojawiła się Pani Weasley, a za nią słychać było inne
nadbiegające osoby.
- Kochana
Hermiono – jak – dobrze – że – już – Jesteś – Zaszczebiotała pomiędzy
obcałowywaniem dziewczyny.
- Mnie też
miło Panią widzieć – Starała się być miła, chociaż ciężko się mówi, gdy zaczyna
brakować tlenu.
- Mamo no,
puść Hermionę, inni też chcą się z nią przywitać. – powiedział nieco
zawstydzony Ron.
- Tak…tak.
Proszę Hermiono, czuj się jak u siebie. – To mówiąc puściła dziewczynę i
wróciła do przerwanego zajęcia.
Brązowooka
nie miała nawet chwili wytchnienia, bo dwójka jej najlepszych przyjaciół,
uwiesiła się na jej szyi, jak gdyby nie widzieli się z 5 lat.
- Hermi, tak
dobrze Cię widzieć – odezwał się pierwszy wybraniec.
- Yy… tak,
dobrze że jesteś – wybełkotał elokwentnie Ron, gdy wreszcie oderwał się od
dziewczyny.
- Kochani,
ja też za wami tęskniłam. – odpowiedziała radośnie – a gdzie zgubiliście Ginny?
Ron
widocznie zrobił się spięty na wspomnienie o jego siostrze.
- Pewnie siedzi
zamknięta w sypialni, i romansuje z tym swoim kochasiem – burknął lekko
poczerwieniały Ron. A Hermiona dostrzegła, że Harrego w tym samym momencie
zainteresowała jakaś stara dziura w suficie.
- Ginny
kogoś ma? A to kłamczucha, nic mi nie powiedziała. – Nic więcej nie dodała,
chodź miała na to wielką ochotę, ale widząc spięcie w oczach obu chłopaków,
postanowiła im darować i zmienić temat. – A ty Harry, kiedy przyjechałeś?
Jej
przyjaciel nawet nie zdążył odpowiedzieć, gdyż Pani Weasley ponownie wtrąciła
się w rozmowę, a dokładniej krzyczała z kuchni na dzieciaki.
- Może macie
ochotę na naleśniki?! Przygotowałam całą stertę.! Hermiona na pewno jest bardzo
głodna!
Wymieniona
wcześniej uśmiechnęła się na samą myśl o przepysznych naleśnikach z syropem
klonowym. Ronowi rozbłysły oczy, jak zawsze na wzmiankę o jedzeniu, a Harry
zaśmiał się głośno z miny swojego przyjaciela.
- No co?
Jestem głodny, to nie jest śmieszne. – oburzył się rudzielec.
- Tylko ty
zawsze jesteś głodny i nie ma dnia… Zaczęła Miona
- …ani
godziny, żeby było inaczej. – Dokończył za nią Harry nie hamując szerokiego
uśmiechu i wszyscy włącznie z
naburmuszonym, mruczącym coś pod nosem Ronem, ruszyli do kuchni.
Rozsiedli
się wygodnie przy ogromnym stole, a Rudzielec jako pierwszy sięgnął po naleśniki,
za jednym zamachem nałożył sobie pięć i zaczął obficie polewać je syropem
klonowym, aż zamoczyły się po same brzegi. Pozostała dwójka przyjaciół patrzyła
na całą tą akcje z lekkim obrzydzeniem, bo wiedzieć że Ron je jak świnia to
jedno, a widzieć to, to druga kwestia. Zapominając o głodzie, przepysznych
naleśnikach, tępo śledzili poczynania kolegi, który teraz usiłował pokazać
światu, że jest w stanie wepchnąć sobie do ust jednego z nich, całego
oblepionego syropem klonowym. O zgrozo!! Udało mu się to.
- Ronaldzie
Weasley, niedobrze mi jak na Ciebie patrzę. Nie jesteś dzieckiem, chyba dobrze wiesz
jak poprawnie zjeść posiłek? – Oburzyła się brązowowłosa.
- le o cho
chosi si hesiono? – Wybełkotał.
-
Ronald! Jeśli zaraz nie zaczniesz jeść
jak człowiek, to ja wychodzę! – Wykrzyczała – To takie obrzydliwe – Dodała już
nieco ciszej. – A ty Harry przestań się tak śmiać, bo zaraz z krzesła
spadniesz! Grrr… z kim ja się zadaje?
- Hermi, to
cały nasz Ron, jego nie zmienisz. – szepnął Harry, tak że tylko ona mogła go
usłyszeć.
Rudzielec
widząc jej poważna minę, zaczął bardzo szybko przeżuwać jedzenie. Był na tyle
mądry by wiedzieć, że jeżeli jeszcze raz chociaż spróbuje powiedzieć coś z
pełnymi ustami, to Hermiona jest w stanie zabić go na miejscu.
W
oczekiwaniu, aż Ron przełknie to co ma w ustach, pozostali nałożyli sobie po
jednej porcji i zajęli się
konsumowaniem.
- Hermi,
przep… - nie dane mu było skończyć, bo Hermiona musiała się wtrącić.
- Ooo
odzyskałeś głos, no brawo. Może teraz przyjrzysz się mi i Harryemu i weźmiesz z
nas przykład.
- No nie
bądź taka, Miona. – Odpowiedział z miną zbitego psiaka. Może ciężko uwierzyć,
ale samej Gryfonce widząc ten wyraz twarzy, złość nieco przeszła, więc
postanowiła odpuścić przyjacielowi i kolejny raz tego dnia zmienić temat.
- To co planujecie
robić przez resztę wakacji?
- Nie mamy
jakichś konkretnych planów, pewnie parę partyjek szachów, gry w Quiddicha,
normalka, ale mama Rona pewnie zapędzi nas do robienia porządków, jak co roku.
– To ostatnie zdanie wypowiedziane było ledwie słyszalnym szeptem.
- Co tak
sobie szeptacie?
Ten głos
należał do najmłodszej z Weasleyów, która wkroczyła sprężystym i radosnym
krokiem do kuchni. Z roku na rok stawała się coraz piękniejsza. Nie była
wysoka, ale dzięki swoim półdługim ognisto rudym włosom, układającym się w
miękkie fale i lekko opadającym na ramion, wyróżniała się wszędzie. Miała
delikatne rysy twarzy, bardzo dziewczęce, ale nie dziecinne. Trzeba też
wspomnieć, że twarz była zasypana sporą ilością piegów, których wręcz
nienawidziła, a to właśnie one dodawały jej niesamowitego uroku i pewnej
oryginalności. Połowa Facetów w szkole zaczynając od czwartego roku, a kończąc
na ostatnim, przechodząc obok nie mogła odmówić sobie ukradkowych spojrzeń w
jej kierunku.
- Ginny!
Wreszcie Cię widzę. – Krzyknęła Hermiona i przytuliła swoją najlepszą
przyjaciółkę.
- ja też się
stęskniłam. Może masz ochotę wybrać się ze mną na pokątną? Jakiś spacerek, mała
kawa, albo babskie zakupy?
- zakupy?
Hermiona?? – Zapytał zdziwiony Ron.
- O co ci
znowu chodzi Ron? – Zapytała nieco podirytowana i wkurzona już wcześniejszą
rozmową.
- no bo, ten
tego – gubił się rudzielec
- no
wykrztuś to w końcu!
- To ty
chodzisz na zakupy?
Oczy
gryfonki zwęziły się niebezpiecznie, a każdy kto ją znał chyba wiedział, że
zwiastuje to kłopoty.
- a tak się
składa Ronaldzie, że jestem dziewczyną!! A dziewczyny lubią chodzić na zakupy!
Ba, a nawet kupować ubrania! A ja jakbyś nie zauważył, nie latam sobie nago na
co dzień, więc musiałam gdzieś kupić te ciuchy. – z każdym jej słowem Ron robił
się coraz bardziej czerwony. - a teraz przepraszam bardzo – tutaj zamaszyście
wstała z miejsca – ale udam się teraz z Ginny na ZAKUPY, i sobie coś kupię!
Skończywszy
mówić złapała rozchichotaną przyjaciółkę pod rękę i ruszyły w kierunku schodów.
Za plecami usłyszała jedno zdanie zaadresowane do Rona przez ich wspólnego
przyjaciela.
- aleś się
popisał, tak łatwo ci teraz nie odpuści.
Hermiona
usiadła na brzegu łóżka w pokoju młodszej koleżanki, gdy ta krzątała się po
pomieszczeniu zbierając drobne rzeczy i pchając je do niewielkiej, zaczarowanej
torebeczki.
- Gin, czy
dowiem się dlaczego mnie okłamałaś, kiedy zapytałam czy kogoś masz? – na twarzy
młodszej zaczęło pojawiać się lekkie zdenerwowanie, a wzrok powędrował gdzieś w
kierunku okna.
- Bo…ja. No
wiesz nie powiedziałam Ci, bo to nie było jeszcze pewne – plątała się.
- Ty,
Ginerwa Weasley najbardziej wyszczekana, zahartowana życiem wśród samych
facetów, zawsze stawiając na swoim, czerwienisz się na wzmiankę o jakimś
chłopaku? – zaśmiała się. – wow to musi być ktoś.
- To nie
tak! To nie jest mój chłopak! I wcale się nie czerwienie! – naskoczyła na nią
ruda.
- Nie no co
ty, wyglądasz jak burak! Ale nie, to nie jest czerwienienie. –zażartowała. – to
kto jest tym szczęściarzem?
Granger nie
należała do tych osób, które łatwo dają za wygraną, oj nie. Będzie dotąd pytać
i męczyć aż ruda przyjaciółka się wygada.
- No daj
spokój, powiem ci w swoim czasie. Ja… nie mogę.
- A ja
myślałam, że się przyjaźnimy… - starała się podejść rudzielca
Granger-ja-wiem-wszystko-tylko-nie-to-z-kim-chodzi-moja-najlepsza-przyjaciółka.
- Dobra,
już. Powiem Ci, ale jak wrócimy z Pokątnej, wole nie popsuć nam babskiego
wypadu.
-Niech Ci
będzie – odpowiedziała zadowolona, że prawie dopięła swego. Od teraz w jej
głowie zaczęły pojawiać się najróżniejsze pomysły tłumaczące przyjaciółkę.
Może on nie jest z Hogwartu, albo jest
starszy. Nie.. to raczej niemożliwe. Może to znowu Harry? Nie, nie, to też
odpada, dopiero co ze sobą zerwali. No kurczaki, kto to może być?
Ulica Pokątna
jak zwykle tętniła życiem. Czarodzieje odwiedzali ja po pracy, by spędzić miło
popołudnie przy kawie z przyjaciółmi, rodziną, lub po prostu zrobić zakupy. Dziewczyny
szły radośnie w kierunku nowo otwartego ekskluzywnego butiku z kreacjami wieczorowymi.
- Tak
fajnie, że przyjechałaś. Może zostałabyś u nas na parę dni?
- Bardzo bym
chciała Gin, ale nie zabrałam niczego z domu. Poza tym po dzisiejszym
przedpołudniu, nie wiem czy wytrzymałabym spokojnie z Ronem w jednym domu, co dopiero w jednym pokoju.
- Przecież
możemy przenieść się do ciebie, spakować rzeczy i wrócić. A moim bratem się nie
przejmuj, on tak już ma.
- Gin, ty nie
rozumiesz, to nie był pierwszy raz. Strasznie mnie to denerwuje, czasami wydaje
mi się, że jestem tylko ich osobista maszynka, do odrabiania prac domowych.
- Ja tak nie
uważam, przyjaźnicie się. O zobacz, nie ma kolejek. – Zawołała Ginny i
przyspieszyła kroku.
Hermiona
narzuciła szybsze tępo, by nadążyć za przyjaciółką. Otwierając drzwi butique
poczuły delikatną woń kwiatowych perfum. Wnętrze urządzone zostało
perfekcyjnie, przeważały delikatne błękitne i kremowe kolory. Sukienki były
bajkowe, można było tu dostrzec wszystkie kolory tęczy, suknie balowe, wieczorowe,
krótkie, długie, każdy znalazłby coś dla siebie. Dziewczyny wpatrywały się w
lokal z zachwytem. Cisze przerwała młoda dziewczyna. Wyglądała jakby dopiero co
skończyła naukę w Hogwarcie.
- Jestem
Ann. W czym mogę wam pomóc? – zapytała uprzejmie.
- Szukamy
sukienek balowych, najlepiej nie z tej ziemi. – Pierwsza odpowiedziała Ginny.
- Na pewno
coś się znajdzie. Jakieś specjalne życzenia co do koloru, kroju?
Przyjaciółki
spojrzały na siebie, wymieniły jedno spojrzenie i zgodnie odpowiedziały.
- Chętnie
zobaczymy wszystkie.
Ann
obdarzyła je szerokim uśmiechem i zgrabnym ruchem ręki poprowadziła do
przymierzalni, gdzie oznajmiła by na nią zaczekały.
- To miejsce
jest nieziemskie, niesamowite, bajkowe, przepiękne. Aż mi słów brakuje, żeby je
opisać. – Zachwycała się Hermiona.
- Wie się co
dobre. Szkoda tylko, że ceny też są nieźle wygórowane. Ale odkładałam cały rok,
żeby móc sobie kupić wymarzona kieckę.
- Wygórowane?
Boje się nawet pomyśleć.
Blondynka
wróciła bardzo szybko, lewitując po trzy sukienki dla każdej z dziewczyn.
- Proszę to dla
was, gdyby coś to wołajcie. – powiedziała i przeszła jedną przymierzalnie
dalej.
-Ginny,
koniecznie przymierz tą czerwoną, czuje, że będzie idealna.
- A ty
błękitną. Aaa to wychodzimy równo. – Krzyknęła i zniknęła za parawanem
Hermiona
poszła w jej ślady. Przyjrzała się trzem długim sukienką jedna była na
ramiączkach a dwie kończyły się wbudowanym gorsetem. Analizując wszystkie
detale ostatecznie zdecydowała się na błękitną delikatną, ale jednocześnie trochę
bajkową sukienkę. Brązowowłosa dziewczyna nie była zbytnia fanką sukienek bez rękawów,
czy ramiączek, ale ta o dziwo idealnie dopasowała się do jej sylwetki. Już chciała
powiedzieć Ginny, że jest gotowa i mogą wyjść, gdy usłyszała znajome głosy za
zasłoną. Wiedziała, że zna tych dwóch facetów, ale nie mogła sobie przypomnieć
kim są. Nie czekając na koleżankę, ciekawa kto jest po drugiej stronie,
odchyliła zgrabnie kotarę. A to kogo tam ujrzała wprowadziło, ją w osłupienie.
Może jeszcze mnie nie zauważyli. Mam szanse
się cofnąć i schować. To nie może być prawda. Jeszcze ich tu brakowało.
Niestety nie
zdążyła wprowadzić swojego planu w życie, bo ktoś inny zdradził ich pozycję.
- Hermi
miałaś na mnie poczekać. Głupi zamek, miałam mały prob… o Cholera! – zamilkła w
pół zdani, jak zobaczyła kto odwraca się w ich stronę.
-No proszę,
proszę. Kto by się spodziewał. Szlama-wiem-to-wszystko-Granger i rudy karzeł
Weasley. – przemówił ten nieco
wyższy.
- Co tu
robisz Malfoy? Jakbyś nie zauważył, to damski boutique. – odszczekała się Hermiona
- Jestem
Draco Malfoy i mogę wchodzić gdzie chce i kiedy chce, a tobie nic do tego
Granger. – młody arystokrata przyjrzał się nieco dokładniej wyższej z gryfonek.
Miała na sobie delikatna sukienkę, ładnie opinającą biust i talię, a jej kolor pięknie
wyglądał, na delikatnej opaleniźnie dziewczyny. Jej lekkie brązowe fale opadały
zgrabnie na ramiona.
Granger w tej kiecce wygląda całkiem,
całkiem – Pomyślał blondyn
– Nie! Stop! Wróć! Draco to szlama, jak możesz
tak myśleć? – skarcił się w myślach arystokrata. – A tak w ogóle to gdzie się podziała ta jej sucha szopa?
- Słuchaj ty
narcystyczny dupku, myślisz, ze przejmę się obelgami z ust kogoś takiego jak
ty? To jest śmieszne. A teraz zamkniesz te swoje nadęte usteczka, albo zmienię
cię w tlenioną fretkę. – odpyskowała i dumna z siebie powiodła wzrokiem w
kierunku rudej przyjaciółki. Która teraz wyglądała na nieco rozdartą pomiędzy, „wycofać
się” albo „wiać”. Było to nieco nie zrozumiałe, gdyż młodsza kochała, te ich
już epickie konfrontacje.
- Nie
zadzieraj ze mną, wiem-to-wszystko-bo-spędziłam-całe-życie-w-bibliotece-Granger,
bo mogę ci zrobić krzywdę. – Syknął
- Ha ha ha.
Krzywdę? Ty? – zaśmiała się gryfonka – Może przypomnieć ci incydent z trzeciej
klasy, tak to moja pięść popieściła twój przydługawy nochal?
- Draco,
odpuść. Nie chciałbym cię znowu ratować, ostatnio zalałeś mi krwią pół koszuli.
– zażartował Zabini – a Ty Granger masz niezły cios, jako jedyna się odważyłaś.
Śmiać się,
czy złościć? Dziewczyna była nieco zdezorientowana.
- Nie
wymagało to zbytniej odwagi, a tak poza tym to tacy frajerzy powinni dostawać częściej,
a Malfoy to już w szczególności.
- Granger,
nie pozwalaj sobie! – Blondyn Mocno zacisnął pięści ze złości.
- Odpuść
fretko, robisz z siebie tylko pośmiewisko – słusznie spostrzegła, gdyż kilkoro
klientów i personel zaciekawieni czekali na dalszy rozwój akcji. Takie występki
nie były tu częste.
- Tleniony
baranie, zostaw moja przyjaciółkę i spłyń – Nareszcie ruda otrząsnęła się z
zaskoczenia i przemówiła
- Wiewióra
stul dziób, jak dorośli rozmawiają. – zgasił ją jednym zdaniem i podszedł niebezpiecznie
blisko Hermiony. Ścisnął mocno jej lewy nadgarstek, przysunął swoje usta do ucha dziewczyny i wyszeptał, tak aby tylko ona
mogła go usłyszeć.
- Tym razem
ci odpuszczę, ze względu na tych gapiów – tudzież skinął głową w kierunku
wejścia – ale następnym razem nie będę taki miły. - Po tych słowach obrócił się na pięcie i skierował
do wyjścia, a w ślad za nim poszedł Zabini obrzucając ostatnim, nieco
przepraszającym? Spojrzeniem rudą istotę, która teraz wyglądała na nieco
przybitą i zawiedzioną.
-Co to miało
być? Ginny czemu mnie nie wsparłaś? Co z tobą?
- Hermi, chyba
muszę ci o czymś powiedzieć. Nie będziesz szczęśliwa…
***
No hej!
Jak wam się podobało, drugi rozdział nieco dłuższy, powoli się rozkręcam.
Ze względu, że są wakacje to rozdziały będę dodawać tak średnio co 3 dni.
Bardzo chętnie przyjmę jakieś wasze sugestie, co ewentualnie mogę poprawić.
Prawdopodobnie jest też mniej błędów tym razem, gdyż poprosiłam o sprawdzenie całej notki moja dobrą koleżankę Weronikę. Dziękuję ci kochana :)
Dzięki za za wejścia, buziaki :*
Brak komentarzy ? Nie wierzę :o
OdpowiedzUsuńRozdział długi i ciekawy :) Draco dotknął "szlamy" uuu :) uroczo <3 czuje ze między Ginny a Zabinim coś jest :D dowiem się w dalszym rozdziale!
Zwróć uwagę, jak rozpoczynasz wypowiedź bohaterów. Większość jest z malej litery :) błędów nie zauważyłam wiec jest pięknie c;
Mówiłam, że bardzo wolno będę czytać bloga. No i nie myliłam się :D
OdpowiedzUsuńOgólnie tekst fajny, trzyma się całości. Molly zawsze mnie rozwala, taka mamusia dla każdego;) Ale mimo to jest urocza.
Pozdrawiam
Arabella