"Czasami lepiej za dużo nie rozmyślać,
bo stworzy się problemy, których przedtem nie było."
Młody chłopak spędzał dzisiejsze popołudnie sam w swoim dormitorium, nie wiedząc co z sobą począć. Przejeżdżał palcem po książkach na półce, szukając czegoś interesującego, ale książki naukowe nie były tym czymś. Znudzony raz to siadał przy zgaszonym kominku, by po chwili rzucić się na wygodne łóżko i trochę powiercić. Próbował zająć swoje myśli czymkolwiek, podjął się w tym celu nawet odrobienia pracy domowej, byleby tylko wyrzucić z głowy obraz pewnej brunetki. Nie cierpiał jej, przyprawiała go o ból głowy. Była niczym wrzód na tyłku. Zdecydowanie wystarczała mu jej obecność w tej przeklętej szkole i wspólne zajęcia. Ten jej denerwujący głos, jakby pozjadała wszystkie rozumy świata. Musiała być we wszystkim najlepsza, nie znosiła być druga, chciała za wszelką cenę udowodnić wszystkim, jaka to ona nie jest.
Głupia Gryfonka – Pomyślał i przewrócił się na drugi
bok.
Dlaczego tak
naprawdę jej nie cierpiał? Nieczysta krew? Może kiedyś miało to ogromne
znaczenie. Rodzice wywierali na nim presję, uczyli zasad, wpajali jaką to
mugole maja brudną krew, a czystokrwiści czarodzieje są o niebo lepsi. Całe
życie wkładano mu do głowy ten stek bzdur, a on jak zahipnotyzowany pochłaniał
te słowa z zapałem. Ojciec był dla niego
autorytetem, pragnął być taki jak on, kiedyś w przyszłości. Ale Draco dorastał,
zaczął pojmować świat szerzej. Chociażby taka wszystko wiedząca Granger,
pochodziła z rodziny mugoli, miała tą „brudną krew”, ale każdego dnia w szkole
była radosna, co swoją drogą bardzo go denerwowało. Rodzice wmawiali mu coś
innego, że tacy czarodzieje, są inni, nie zasługują na magię, przez to są dużo
gorsi, a Ona? Była nawet lepsza od niego. Ba! Była najlepsza. Może właśnie to
było powodem nienawiści. Draco Malfoy męczył tą biedną Gryfonkę, bo był najprawdopodobniej
zazdrosny, chodź nigdy w życiu by się do tego nie przyznał. On nawet nie znał
tego słowa, zawsze miał co chciał. Rodzice kupowali mu wszystko, czego sobie zażyczył.
Kochał ich, nadal kocha, ale przez te kłamstwa i przekręty stracili jego
uznanie. Z biegiem czasu, zauważył, że jego Ojciec nie jest takim ideałem.
Zawsze opierał się na swoim rozsławionym nazwisku i pieniądzach. Jeśli nie mógł
czegoś osiągnąć, to decydował się na przekupstwo. A matka? Bardzo piękna
kobieta, trzeba to przyznać, ale nic po za tym. Posłuszna i oddana mężowi, zero
asertywności, jakiegokolwiek sprzeciwu. Nigdy nie walczyła o swoje, zawsze
tylko cicho przytakiwała, nawet na najgłupsze pomysły swojego męża. On
wiedział, że nie dałby rady, być z kimś takim w związku. Nudziłoby go to i
męczyło. Potrzebował kobiety z silnym charakterem, która ma własne zdanie i nie
boi się go wygłosić głośno. Dlatego uganiające się za nim dziewczyny, mdlejące
na jego widok, były mało atrakcyjne. Cieszył się, że ma swoje fanki, że podoba
się kobietom, ale żadna z nich nie była dla niego ciekawa. Jedna klonem
drugiej.
-Życie jest
do dupy – westchnął głośno i przykrył głowę poduszką. Niczym nie dał rady
zagłuszyć, wracającego z rana wspomnienia.
***
Dochodziła szósta rano, blondyn
smacznie spał rozwalony na całej długości łóżka. Z wyrazu jego twarzy, można było
wyczytać, że sen należał do tych przyjemniejszych. Zostały mu jeszcze jakieś
dobre dwie godziny, które mógł przeznaczyć na wylegiwanie się. Nie spał długo,
położył się bardzo późno w nocy, i to na
własne życzenie. Za wszelką cenę chciał dopiec Granger, dlatego siedział w
łazience jak najdłużej się dało, z nudów zaczął nawet tam czytać książkę,
wszystko byle wkurzyć tą małą wredną dziewuchę. Słyszał jej krzyki i
nawoływania, ale nic sobie z tego nie robił, pozostał nieczuły na ten jej
wyszczekany język. On, Draco Malfoy przyzwyczajony był do krótkiego spania,
oczywiście nie na dłuższą metę. Właśnie przeciągnął się na drugi bok gdy do
jego uszu doszło głośne pukanie. Otworzył leniwie jedno oko i zastanawiając się
kto nawiedza go o tak nieprzyzwoitej porze naciągnął kołdrę na głowę. Modląc
się w duchu by natrętny przybysz, szybko zrezygnował. Jedyną osobą której
zdążył opisać w liście tą całą idiotyczną sytuacje z dormitorium i Granger, był
jego najlepszy kumpel Zabini. Słysząc, że osoba za drzwiami nie odpuszcza i
dobija się jeszcze głośniej, podniósł się zaspany i poczłapał do drzwi.
- Pali się czy co? – zapytał otwierając.
- Draco, musimy pogadać – zaczął zdenerwowany
Blaise.
- Wiedziałem, że mnie lubisz Zabini,
ale nie myślałem że aż tak, by wpadać do mojej sypialni o szóstej rano. - Wymamrotał rzucając się na łóżko.
- To nie jest zabawne Smoku.
Przeczytałem twój wczorajszy list.
- I martwiłeś się o kochanego Smoczusia,
że ten kujon z pokoju po drugiej stronie łazienki, zrobi mi coś niedobrego? –
Wyseplenił jak małe dziecko Draco. – Nie masz co się martwić, poradziłem sobie.
Cały dzień powinna być ledwie przytomna. – dodał już swoim normalnym tonem.
- ŻE CO? Co zrobiłeś? – Zapytał wystraszony.
Nie żeby specjalnie martwił się o Hermione, ale to była najlepsza przyjaciółka
dziewczyny z którą kręcił, dziewczyny która mu się cholernie podobała.
- No nie mów stary, że zacząłeś przejmować
się losem Granger.
- Nie martwię się o Granger, tyle lat
dawała sobie z tobą rade, to poradzi sobie i teraz. – powiedział zgodnie z
prawdą, stając naprzeciwko łóżka Draco. – Wiesz, że zależy mi na tym małym
rudzielcu…
- Tak, tak wiem. Trąbiłeś o tym cały
piąty rok. – przerwał mu niegrzecznie. – a co to ma wspólnego z panną-wiem-to-wszystko?
-Myślałem, że jesteś mądrzejszy
Smoku. – Czy nie ten sam tekst powiedział wczoraj do Gryfonki? - To są
PRZYJACIÓŁKI. Ginny w końcu się wkurzy i zarzuci mi, że nie potrafię nic z tym
zrobić. Stary, no weź spróbuj być milszy dla Granger.
Słysząc przemowę swojego najlepszego
kumpla, ledwo nie dostał zawału. On? Milszy dla NIEJ?
- Wiesz, że wymagasz niemożliwego
Blaise? – zapytał podnosząc się na łokciach.
- Chociaż spróbuj. – Poprosił robiąc
maślane oczka.
- Noooo – zgodził się, chodź wcale
nie miał na to ochoty.
- Dzięki, to do zobaczenia na
śniadaniu. – pożegnał się ucieszony i wybiegł z dormitorium.
Ja to mam ciężkie życie – westchnął.
***
Dziewczyna chodziła
po pokoju zdenerwowana zastanawiając się jak Ginny przyjmie tę jakże wspaniałą
informacje. Już trzeci raz zmieniła położenie grubego podręcznika do zaklęć,
zastanawiając się, czy to aby dobre miejsce dla tej książki. Był to jedynie
pretekst by zająć czymś roztrzęsione ręce. Aż podskoczyła, gdy ktoś zapukał do
drzwi. Wiedziała, że to jej przyjaciółka, więc ruszyła wpuścić ją do środka.
- Hej Gin,
wchodź.
Ruda ledwo zrobiła
krok do przodu, a jej usta przybrały kształt okrągłej litery O.
- Wow! Masz
swój własny kominek, a to łóżko! Ten pokój to marzenie. – podbiegła do łóżka
Hermi i rzuciła się na nie plecami. – kiedy piżama party? – zapytała roześmiana.
- Nie przepadam
raczej za takimi imprezami. – powiedziała zgodnie z prawdą i usiadła na skraju
łóżka. – Tak po prawdzie, to nie przepadam za żadnymi imprezami. Ty Gin jesteś
tu zawsze mile widziana.
- Jesteś coś
za mało rozrywkowa. Blaise uważa, że powinnaś się trochę rozerwać. – nadal leżała
na plecach i wpatrywała się w sufit.
- Blaise uważa?
– Zapytała nieco podnosząc głos. – Rozmawiasz z nim o mnie?
- Nie bądź zła.
On jest naprawdę spoko. Jeślibyś chciała mogę poprosić go, by porozmawiał z
Malfoy’em. Może przestałby Ci dogadywać. – Podniosła się w tym momencie do
pozycji siedzącej i spojrzała w oczy przyjaciółki.
Hermiona
miała już dość, jak nie widziała swojego wroga w ich wspólnej łazience, to
musiała o nim słuchać. Ten kretyn cały czas był obecny w jej życiu. Bardzo ją
to denerwowało.
- Porozmawiać
z Malfoy’em? Ginny, ty chyba sama siebie nie słyszysz. Zadając się z Zabini’m
już do reszty ci odbiło. – wkurzyła się Brunetka.
- Oj Hermi,
te wasze kłótnie są przereklamowane, nienawidzicie się od pierwszego roku. –
olała podniesiony głos swojej koleżanki. – Dalibyście sobie wreszcie z tym
spokój, zakopcie topór wojenny i cieszcie się życiem. Wzięła byś przykład ze
mnie.
- Posłuchaj,
Ja i Malfoy to co innego. My…my po prosu musimy się nienawidzić. – dodała spokojniej.
– wziąć przykład z Ciebie? Na samą myśl, ze mogłabym się umawiać z wrogiem,
robi mi się niedobrze.
- Dlaczego
tak naprawdę go nienawidzisz? – tym pytaniem zaskoczyła Hermionę.
Dlaczego go
nienawidziła? Nigdy się nad tym nie zastanawiała, przez tyle lat to pytanie
nawet nie przemknęło jej przez myśl. Odpowiedz na pozór tak oczywista, była w
rzeczywistości trudna do określenia. Był arogancki, zakochany w sobie, rozpieszczony,
traktował innych z wyższością, długo by tak wymieniać. Ale czy o to tu tak
naprawdę chodziło? Nie wiedziała jakiej odpowiedzi ma udzielić. Kłóciła się z
nim, nienawidziła go, bo tak było łatwiej, tak się zaczęło i tak zostało, a
żadne z nich nie miało zamiaru tego zmieniać.
- Ja… - zaczęła
nie wiedząc co powiedzieć, a nie zdarzało jej się to często.
- Tak
właśnie myślałam. – klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się tryumfalnie. –On się
zmienił Hermi. Słysząc jak Blaise o nim opowiada, miałam wrażenie, że mówi o
zupełnie obcym mi chłopaku.
- Sama nie
wiem, Malfoy to Malfoy, był nim, jest i pozostanie, oni się tak łatwo nie
zmieniają. – stwierdziła inteligentnie Brązowooka. – po za tym to miałam ci
powiedzieć, ze dzielę z nim łazienkę. – dodała, przypominając sobie, po co się
spotkały.
I znowu ten Malfoy, to denerwujące - pomyślała
- Że co? Żartujesz?
– dziewczyna aż podskoczyła na łóżku z wrażenia.
- Niestety
nie. Za tymi drzwiami – tu wskazała w kierunku łazienki. – Są kolejne
prowadzące do JEGO sypialni. – skończyła ze zrezygnowaniem.
- Oooo, no
to macie okazję się polubić. – zaśmiała się Ginny.
- Polubić? –
zapytała Gryfonka. – Chyba pozabijać. – stwierdziła z rzeczową miną.
- Oj nie będzie
tak źle. Hi Hi – ponownie się zaśmiała. – wiesz, że nie umiesz kłamać?
- Mistrzem w
tym nie jestem, nie robię tego za często. Chodzi ci o śniadanie?
Jej
przyjaciółka przytaknęła głową.
- Masz szczęście,
że Harry i Ron, są jacy są i się nie domyślili. Rozumiem, że mam im nic nie
wspominać? – zapytała
- Byłabym Ci
wdzięczna, mam już jeden problem na głowie.
Kiwnęła w tym momencie w stronę łazienki.
- Mam nadzieję,
że szybko się rozwiąże. – dodała – ja musze lecieć, umówiłam się z Blaise’m .
- Wiesz, że
jeszcze nie opowiedziałaś mi jak to się zaczęło? – dopytywała brunetka.
- Kiedyś Ci
opowiem. Do zobaczenia. – Powiedziała z wielkim uśmiechem i wyszła z
dormitorium.
Na samo
wspomnienie tego dnia, jak poznała Zabini’ego jej twarz rozpromieniła się. Ten
dzień był, początkiem czegoś nowego. Dziękowała losowi, że tak się stało.
Lubiła tego Ślizgona, był wyrozumiały, opiekuńczy, miał poczucie humoru i był
naprawdę przystojny. I już niedługo będzie cały jej. Te ich spotkania były
nieco bardziej jak tylko przyjacielskie, nie byli razem. Ale mała Gryfonka
wiedziała jak to zmienić. Dodatkowo za cel obrała sobie pogodzenie Hermiony i
Malfoya. Czy się uda? Kto to wie, ale na pewno będzie mieć z tego niezłą
radochę.
***
Hej Hej :)
Dodaje już piąty rozdział, ale to szybko idzie. Jest to ostatni rozdział przed dwutygodniową nieobecnością :(
Chodź dopiero zaczęłam pisać tego bloga, to ciężko mi się z nim rozstać na aż dwa tygodnie.
Dziękuję za komentarze, to głównie dzięki nim napisałam ten piąty rozdział, one na prawdę motywują.
buziaki :***