"Paradoksalne działanie alkoholu.
Mimo iż skutecznie nas hamuje,
puszczają nam przy tym wszelkie hamulce."
Szli w ciszy, starając się utrzymać jak największy dystans pomiędzy sobą. Pusty korytarz o tak później godzinie, emanował dozą tajemniczości i mroku. Ściany wydawały się szeptać, szmerać i żyć własnym życiem, obrazy poruszały się gwałtownie, jakby sprawiało im przyjemność straszenie innych, a schody co krok stroiły sobie żarty, przemieszczając się od jednej strony do drugiej, a tym samym przedłużając drogę owej dwójki uczniów niemal dwukrotnie. Może to tylko wyobraźnia Gryfonki płatała jej figle, a może rzeczywiście ta noc była nieco mroczniejsza niż wszystkie inne. Prawda jest taka, że dziewczyna zaledwie kilka razy przechadzała się po hogwarckich korytarzach o tak późnej porze i zazwyczaj towarzyszyli jej w tym przyjaciele. A teraz nie dość, że było bardzo późno, a ona jako Prefekt Naczelny powinna świecić przykładem, to łamała regulamin i kroczyła tuż za swoim największym wrogiem, którego obecność również wywierała na Gryfonce spory stres. O Malfoy’u można powiedzieć wiele nieprzyjemnych rzeczy jak to, że jest cyniczny, narcystyczny, dumny, pogardliwy (…) sarkastyczny i jest dupkiem, ale raczej nie zaatakowałby drobnej, kruchej dziewczyny, na opuszczonym korytarzu zamku. Bestią raczej nie jest. Na samą myśl Brązowooka podskoczyła lekko i pogłębiła dystans pomiędzy ich dwójką, jak najbardziej się dało. A wspomniany wcześniej blondyn kroczył dumnie z uniesioną wysoko głową, otwarcie pokazując światu, że nie straszne mu żadne stwory i inne mroczne zjawy, czy co tam się mogło kryć w tej szkole. Wiedział, że dziewczyna za nim trzęsie się ze strachu i podskakuję co chwilę z przerażenia, po czym poprawia spodenki i stara się iść dumnie jak on, ale jej mina zdradza, więcej niż to sobie wyobraża. Arystokrata nic sobie z tego nie robiąc i nawet nie spoglądając na towarzyszkę przyspieszył kroku. Miał niemałą ochotę trochę pognębić brązowowłosą .
- Granger co
się tak wleczesz? Przez twoje krótkie nogi nigdy nie dojdziemy na miejsce. –
zaczął swoim denerwującym tonem.
Hermiona
wcale nie miała krótkich nóg, nie była też taka bardzo niska, może nie należała
do najwyższych dziewczyn w szkole, ale posiadała bardzo smukłą i zgrabną
sylwetkę. Arystokrata, nie miał już zapewne pomysłów, jak pognębić swojego
małego wroga i pokusił się o parę kłamstw. Ale dziewczyna jak na komendę, wzięła
mocno do siebie słowa Malfoy’a
- To nie
moja wina, że jesteś taki wysoki jak tyczka Malfoy, a te twoje długie, chude
nogi wyglądają obleśnie w porównaniu do górnej części… a nie, co ja mówię,
twoja górna część jest jeszcze bardziej ohydna.
Wiedziała, że
kłamie. Draco nie był ani za chudy, ani obleśny. Wysoki był i to bardzo, ale
jego ciało jak przystało na kapitana drużyny Ślizgonów, było umięśnione i
wysportowane, a odznaczało się to na każdym skrawku jego białego t-shirtu ,
mięśnie na odkrytym kawałku ręki były znacząco podkreślone. Wystarczyło jedno
spojrzenie w kierunku blondyna, a stwierdzenie, że posiadał najpiękniejsze
ciało w Hogwarcie, samo cisnęło się na usta. Oczywiście Hermiona nigdy by się
do tego nie przyznała, chociaż jej koleżanki ze starego dormitorium, co noc
wzdychały do chłopaka, a w dzień śliniły się na jego widok niemiłosiernie. W sumie,
nie tylko one.
- Granger…
Ty, jak i Ja dobrze wiemy, że jesteś kiepskim kłamcą, więc nie wciskaj mi tu
kitów, że nie podoba Ci się moje ciało.
- Ty chyba
śnisz Malfoy, wolałabym pocałować tyłek pawiana, niż powiedzieć ci, że masz
boskie ciało i stwierdzić że mnie to kręci.
- Masz
dziwne upodobania seksualne Granger. O ile je w ogóle masz. – zakpił.
- A tak się składa, że mam. – odpowiedziała, za
szybko nie przemyślając swojej odpowiedzi, a chłopak zwinnie to wykorzystał.
- Granger,
te wasze całusy w policzek i czułe przywitania Świętej Hogwarckiej Trójcy się
nie liczą. – słowo „czułe” praktycznie wypluł z ust, z nieukrywanym
obrzydzeniem. – Nie ściemniaj mi tu, że ktoś taki jak Ty, może mieć
jakiekolwiek, życie seksualne… - tu zrobił krótką pauzę udając, że intensywnie
myśli. – no chyba, że podniecają cię te Twoje książki.
Wiedziała,
że blondyn stara się ja tylko sprowokować, że chce tylko wszcząć z nią kolejną
nic niewartą kłótnię. Chciała być silna, nie chciała dać mu po raz kolejny tej
satysfakcji wygranej. Obiecała sobie, że nie da się tym razem sprowokować. A
chociaż zamiary miała dobre, to z ich wykonaniem było już znacznie gorzej. Bo
przecież nikt nie będzie jej zarzucał, że nie posiada życia seksualnego, choćby
była to najszczersza prawda, a była. To ona Hemiona Granger nie da sobie nic
zarzucać.
- Tak do
twojej wiadomości Malfoy, to mam większe doświadczenie od ciebie! Ty to tylko
stek plotek krążących po szkole, założę się że sam je rozgłaszasz. –
uśmiechnęła się w duchu dumna ze swojego kłamstwa, by po chwili spochmurnieć i
zrozumieć, że trochę przesadziła z tym większym doświadczeniem. Malfoy, jak na
rasowego arystokratę czystej krwi
przystało, nie daje sobą pomiatać nikomu. Nie zwracając uwagi gdzie są,
a znajdowali się dokładnie naprzeciwko przejścia do pomieszczenia, w którym
odbywała się wielka libacja alkoholowa, przystanął na chwilę i powolnym ruchem,
niemal od niechcenia obrócił się w stronę, teraz już nieco przerażonej
dziewczyny. Dokładnie zlustrował Gryfonkę wzrokiem, nie była brzydka, lecz nie
była też pięknością. Na co dzień grzeczna i ułożona, ubrana w nienagannie
wyprasowany mundurek szkolny, teraz stała tu przed nim wyglądając tak inaczej,
bardziej wyzywająco, pewniej i jakby to określić jednym słowem, kobieco. Młody
chłopak szybko odgonił od siebie te dziwne myśli dotyczące brązowookiej i
naniósł na swoją twarz maskę obojętności. Nie da sobą pomiatać, a w
szczególności nie Jej, dziewczyna musi wiedzieć kto tu rządzi. Powolnym krokiem
zaczął zbliżać się w jej kierunku, a na jego twarzy zaczął pojawiać się uśmiech
zwycięstwa, gdy tylko dostrzegł że Gryfonka cofa się pod ścianę. Ucieszył się
jeszcze bardziej, jak jego niechciana towarzyszka zrobiła minę małego,
przerażonego dzieciaka, kiedy natrafiła na zimną przeszkodę za swoimi plecami i
nie dane było jej dalej uciekać w tył. Arystokrata był już na tyle blisko,
nieruchomej ze strachu dziewczyny, że niemal stykali się nosami. Nigdy nie
znajdował się tak blisko niej, a jak stwierdził w myślach, nie było to takie
złe uczucie. Jej brązowe, szeroko otwarte oczy prosiły niemo, by zostawił ją w
spokoju. Nie wiedziała czego od niej chce, dlaczego jest tak blisko, nie
potrafiła rozszyfrować niczego z wyrazu jego twarzy, prócz wymalowanego
triumfu. Patrzył na nią obojętnym wzrokiem, tym samym opierając swoje ręce o
ścianę, po obu bokach jej głowy, dostrzegł, że nieznacznie się zarumieniła na
ten gest i tu ja miał. Namiętnie zwilżył swoje usta językiem i przysunął do
ucha swojej niemal ofiary, a szept jaki z siebie wydobył wywołał ciarki na jej
skórze.
- Nie radzę
Ci snuć nieprawdziwych aluzji na mój temat Granger. Jak zdążyłaś dostrzec,
jesteś roztrzęsiona, masz rumieńce na policzkach, a twój przyspieszony oddech
świadczy o tym, że jeszcze nigdy nie byłaś tak blisko żadnego mężczyzny. – chwila zastanowienia – wniosek? Nie masz
zielonego pojęcia o życiu erotycznym. Dziękuję. – kończąc swoją uroczą wypowiedź
natychmiastowo odsunął się od dziewczyny i spojrzał na nią z czymś w rodzaju
politowania.
Hermiona
nadal stała jak wryta pod zimną ścianą, próbując zrozumieć sytuację, która
właśnie miała miejsce. Czuła się źle, upokorzona po raz kolejny przez tego
samego człowieka od kilku lat. Ale to zdarzenie było inne, miał racje nigdy nie
była tak blisko żadnego mężczyzny, a chociaż bardzo chciała zgrywać pozory, to
nie potrafiła. Sam bliski kontakt fizyczny ze swoim największym wrogiem wymógł
w niej przyspieszone tętno, nierówny oddech i te przeklęte wypieki na twarzy,
co zgrabnie zauważył blondyn. W tym momencie postanowiła sobie, że już nigdy
nie będzie kłamać w tego rodzaju zagadnieniach. Nie wiedziała, co właściwie ma
mu odpowiedzieć, co zrobić. Nie zaprzeczy, bo będzie to idiotyczne, nie przyzna
mu racji, bo straci swoją dumę.
- Co to
miało być?! – wykrzyczała po chwili zastanowienia.
- No nie
podniecaj się tak Granger, chciałem ci tylko uświadomić, że jesteś, małą,
niewinną dziewicą. – zaśmiał się widząc jej lekko głupkowatą minę.
- I nie
mogłeś tego zrobić w inny, bardziej humanitarny sposób?! – dalej krzyczała
zdenerwowana, nie zwracając uwagi na otwierające się przejście do pomieszczenia
przy którym stali.
- Jestem
tylko Malfoy’em, powinnaś się cieszyć, że przeżyłaś swój pierwszy i zapewne
ostatni kontakt fizyczny z płcią przeciwną. – podirytował się.
- Wiesz co?
Zachciało ci się kontaktów fizycznych? Zaraz możesz uzyskać jeszcze kilka, na
zasadzie moja pięść, twój nos.
- Gran… -
nie dane mu było skończyć.
- Ekhm..ekhm
– zachrząkał jakiś chłopak spod przejścia. – Wchodzicie, czy chcecie sobie
jeszcze poromansować?
Dwójka
towarzyszy, spiorunowała chłopaka wzrokiem i nic nie mówiąc podążyli do
pomieszczenia, skąd można było słyszeć głośną muzykę i chore wrzaski pijanych
nastoletnich uczniów. Malfoy pewnie ruszył w kierunku baru, a Hermiona nie
mogąc zaprotestować poszła w jego ślady, intensywnie się przy tym rozglądając
po pomieszczeniu. Nic nie wskazywało na to, że pokój na co dzień jest
przytulnym salonem Krukonów. Na samym środku znajdował się pokaźnych rozmiarów
parkiet, gdzie szalała w rytm muzyki spora grupka młodzieży. Ze wszystkich
stron migotały małe światełka wprowadzające dyskotekowy klimat, a po bokach
porozstawiane były czarne sofy, dla spędzenia miłego czasu na rozmowie, piciu,
albo jak niektóre pary wolały, na czymś nieco ciekawszym. Największe wrażenie
na Gryfonce wywarł duży bar z niesamowitą ilością i różnorodnością trunków
wysokoprocentowych. Jak oni go tu wnieśli? Skąd wzięli taką ilość alkoholu? Te
pytania zaprzątały główkę zszokowanej dziewczyny. Czuła się bardzo nieswojo,
nie wiedziała gdzie ma się podziać, jak zachować i co zrobić. Jej towarzysz
zajął miejsce na jednym ze stołków barowych, a Hermi stojąc za nim, jak na
mądrą dziewczynę przystało domyśliła się, że wygląda po prostu głupio, więc zajęła
miejsce obok.
- A ja
myślałem, że jesteś tylko złym snem. Granger psujesz mi reputacje. – wyszeptał,
nieznacznie pochylając się w stronę brązowowłosej.
- O
wypraszam sobie, to ty mnie tu przyciągnąłeś, wbrew mojej woli. – odszepnęła.
- Gdybyś nie
latała po korytarzu jak opętana, to nie znaleźlibyśmy się w tej sytuacji.
-A więc , to
moja wina?
- A czyja
niby?
- Gdybyś nie
był takim dupkiem, to nie spotkałoby nas to.
-
Sugerujesz, że to przeze mnie?
-
Przepraszam, że przerywam waszą urocza wymianę zdań, ale co podać? – Ich cichy
szept przerwał wysoki brunet obsługujący bar. Hermiona i Draco momentalnie
odsunęli się od siebie i przybrali obojętny wyra twarzy. Dziewczyna musiała
przyznać, że barman był bardzo przystojny, miał piękne, ciepłe, zielone oczy i
spoglądnął prosto na nią, ze szczerym uśmiechem.
- Dla mnie
ognista raz. – odezwał się pierwszy
arystokrata.
Brunet
niechętnie przeniósł swój wzrok z Gryfonki na Ślizgona i kiwnięciem głowy oznajmił
przyjęcie zamówienia.
- A dla
Pani? – zwrócił się ponownie do Hermiony.
Dziewczyna
nie wiedziała co zamówić, to była jej pierwsza impreza w życiu, a nie chciała
dać chorej satysfakcji Malfoy’owi i zamówić soku z dyni.
- To samo
poproszę. – odezwała się zdecydowanym tonem, spoglądając prosto w oczy
blondyna.
-
Zwariowałaś? Chcesz się upić? – zapytał przerażony chłopak.
- Nie upiję
się Malfoy.
- Granger,
jeśli chcesz pić równo ze mną, to nie radzę. Odpadniesz po drugiej kolejce, a
ja nie zamierzam cię targać pół przytomną przez cały zamek do sypiali.
- Nie
będziesz musiał. – odrzekła pewnie, chodź tak pewnie wcale się nie czuła.
Styczności z alkoholem miała tylko pijąc szampana w sylwestra, lub kremowe piwo
z przyjaciółmi.
- Wasze
zamówienie. – powiedział brunet i położył przed nimi szklanki.
- Wiesz co
Granger, chce to zobaczyć. – skomentował sytuacje Draco i wyciągnął pieniądze z
kieszeni. – Ja stawiam.
Gryfonka
patrzyła szeroko otwartymi oczami na chłopaka nie dowierzając. Malfoy właśnie za
nią zapłacił. Świat staje na głowie, najpierw tam to na korytarzu, teraz to.
- Mam
pieniądze Malfoy, mogę sama za siebie zapłacić.
- Nie
dyskutuj ze mną Granger. Uznajmy, że naszło mnie coś w rodzaju nagłego
przypływu dobrych uczuć.
- Ale, ty
nie masz uczuć. – stwierdziła.
- Udawajmy.
- Ten jeden
raz. – odpowiedziała i spojrzała to na szklankę z dziwnym płynem, to na swojego
odwiecznego wroga, który unosił swoją w powietrze, jakby wznosząc toast.
- Za co
pijemy? - zapytał, a dziewczyna
niepewnie uniosła też swój trunek.
- Za to, że
jesteś takim debilem?
- Nie
ładnie, później się za to odegram. To może za naszą nieustającą nienawiść.
Słysząc
słowa blondyna uśmiechnęła się delikatnie i kiwnęła na znak zgody, że za to
zdecydowanie mogą wypić. Stuknęli się lekko szklankami i wypili zawartość do
dna. Draco, szybko i z zadowoleniem, bo jak na Malfoy’a przystało był dobry we
wszystkim, nawet w piciu nie miał sobie równych. Natomiast Hermiona bardzo
ostrożnie dotknęła ustami szklanego naczynia, by po chwili z wielka odrazą
połknąć całą jego zawartość. Gdy tylko przełknęła palący płyn, skierowała
morderczy wzrok na chłopaka.
- Malfoy! To
jest ohydne, pali! – Załkała oskarżycielsko.
- Sok
dyniowy raz. – Zawołał uradowany Draco do kelnera. A ten po paru chwilach
pojawił się z bezalkoholowym płynem. Nic praktycznie nie zrobił, a znów mu się
udało. Szczęśliwy patrzył jak jego towarzyszka łapczywie wypija połowę soku. –
nie było tak źle, jak na pierwszy raz Granger.
Spiorunowała
go wzrokiem.
- Może
jeszcze jeden? – zapytał rozbawiony.
Cóż miała
zrobić? Była zbyt dumna, żeby odmówić i dać satysfakcję JEMU.
- A czemu
nie? Odpowiedziała zadziornie lekko się
przy tym krzywiąc.
Siedzieli
tak dobrą godzinę, zamawiając coraz to różniejsze trunki. Na początek szła
ognista, później przeszli na tequile, kończąc na wymyślnych kolorowych płynach,
które smakowały gorzej niż można było przypuszczać. Za każdym razem wznosili
coraz to ciekawsze toasty, za kujońskie hogwardzkie dziewice, za narcystycznych
blondynów, za niemoralne dręczenie uczniów wymyślnymi klątwami. Coraz większe
grono uczniów znajdujące się przy barze z zaciekawieniem śledziło poczynania
dwójki zagorzałych wrogów, dziwiąc się ich nienormalnemu i nierealnemu
zachowaniu. Mogliby tak pić w nieskończoność, gdyby nie następne słowa
Gryfonki.
- Maaalfoy…-
wydukała lekko podpita – bo ja musze siusiu.
Blondyn
spojrzał na swoją nieźle wstawioną towarzyszkę z politowaniem i palnął się w
głowę z otartej dłoni. Jak tak bez umyślnie mógł postąpić i pić z tak
niedoświadczonym kompanem? Teraz będzie musiał się zająć tą rozchichotaną,
ledwo słaniająca się na nogach dziewuchą.
- Jak
musisz, to sikaj Granger. – odpowiedział zły na całą tą sytuację.
- Ale ja tu
nie chcem. – marudziła
- To już nie
mój problem. – Odwrócił się do baru i zamówił wodę dla dziewczyny. – Pij
Granger. – popchnął w jej stronę buteleczkę.
Ta spojrzała
nieufnie to na Ślizgona, to na plastikową butelkę i ponownie na chłopaka.
- Nie chcem
– wymruczała jak mały niezadowolony dzieciak.
Arystokrata
uniósł oczy ku górze nie dowierzając czego właśnie dokonał, a mianowicie spił
najgrzeczniejszą i najlepszą uczennicę szweckiej szkoły.
- Bierz tą
wodę i chodź do tego kibla. – zwrócił się do niej przez zaciśnięte zęby.
- Ale ja nie
mogę.
- Granger,
doprowadzasz mnie do białej gorączki, zdecyduj się w końcu kobieto, chcesz iść
do tego kibla, czy nie?! – wykrzyczał nieco za głośno i parę osób obróciło się
w ich kierunku ze zdezorientowanymi minami. A Draco uświadomił sobie, że jego
tekst w kierunku brunetki nie był jednoznaczny. Pośpiesznie obrzucił gapiów
morderczym spojrzeniem, a ci z przerażeniem w oczach wrócili do wcześniej
wykonywanych czynności.
- No chce,
ale nie mogę. – wymamrotała
- Co masz na
myśli twierdząc, ze nie możesz? – zapytał bardzo zły Smok.
- Bo
wszystko się rusza i jest mi niedobrze. – zrobiła minę zbitego psa.
- Tylko mi
tu nie rzygaj! Wstawaj Granger! – polecił
Złapał
dziewczynę pod rękę i pociągnął w stronę toalet. Sam nie czuł się najlepiej,
chociaż do stanu Gryfonki było mu bardzo daleko. Nie przypuszczał, że brunetka
ma tak słaba głowę i że resztę wieczoru będzie musiał ją niańczyć. Stanęli
przed wejściem do męskiej toalety, a Draco jednym groźnym warknięciem „wyprosił”
całującą się w niej parę. Spojrzeli na niego z wyrzutem, ale nic nie mówiąc
pospiesznie opuścili pomieszczenie.
- No
Granger, chyba już sama dasz sobie radę. – to powiedziawszy puścił ramię
przytrzymywanej dziewczyny, a ta nic nie spodziewająca się niewiasta runęła na
zimną posadzkę, gdyż nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
- Kurwa, Granger!
Co za szopkę odwalasz? Zbieraj te swoje zgrabne cztery litery i zrób to po co
tu przyszłaś! – warczał wściekły.
Udało jej
się już zebrać na czworaka, a w momencie wypowiadanych słów zaadresowanych do
niej, zerknęła na Malfoy’a z dziwnym wyrazem twarzy, coś mocno analizując.
- Uważasz,
że mam zgrabny tyłek? – zapytała po chwili namysłu.
W tej chwili
jej towarzysz wyglądał jakby się gotował, a z uszu wydobywała mu się gęsta
para.
Dobrze, że
nic nie będzie pamiętać. – szepnął pod nosem i szarpnął Hermionę za ramię do
pozycji prawie stojącej. Brązowooka wytrzeszczyła oczy na oznaczenie toalety.
- To jest
męska, ja nie będę tu sikać. – zaprotestowała
- Albo tam,
albo tutaj.
- Hmm? Na korytarzu?
Pojebało cię?
- Nie
wnerwiaj mnie Granger! I od kiedy ty używasz takich słów?
- Od kiedy
zaczęłam pić… - chwila zastanowienia - czyli od jakiejś godziny.
Draco Malfoy
w tej chwili zrozumiał, ż popełnij największy błąd swojego życia, a ta
nieznośna dziewucha wcale go nie słucha i jeszcze się z nim wykłóca przed męskim
kiblem.
To będzie długa noc – pomyślał
- Wchodź
tam! Tylko do tej pierwszej z brzegu, jeśli nie chcesz żebym za tobą poszedł. –
odpowiedział nieco łagodniej. Zły urok nie dawał o sobie zapomnieć.
Gryfonka
niespodziewanie oparła głowę o klatkę piersiową młodego arystokraty i kładąc
prawą rękę na własnej piersi wymruczała tonem, który miał brzmieć nieco poważniej,
ale marnie jej to wyszło.
- Daj mi pół
minuty.
- A masz
nawet dwie, tylko się tam nie utop… a właściwie co mi szkodzi, możesz się
utopić.
Nic nie
mówiąc ruszyła, a raczej starała się iść prosto do toalety, pomagała jej w tym
jak to stwierdziła dziewczyna po drodze, kochana i urocza ściana. Gdy weszła do
kabiny drzwi się za nią zatrzasnęły. A Draco ze zniecierpliwieniem oczekiwał
powrotu dziewczyny. Po ok minucie, która trwała w nieskończoność usłyszał cichy
chichot dobiegający z kabiny.
- Kocham ten
kibel…
Chłopak skierował
swój wzrok na drzwi do toalety, które otworzyły się gwałtownie, a widok jaki
tam zastał nie był ani uroczy, ani przyjemny. Brakowało mu tylko gadającej do
siebie i rzygającej Gryfonki.
- Granger
pozbieraj się, musimy wracać, zanim ktoś nas zobaczy tu razem, w tak
niekorzystnej sytuacji.
Wspomniana
przez blondyna Granger postąpiła odwrotnie jak prosił i przytuliła mocniej
muszlę klozetową.
- To jakieś
jaja. – wyszeptał i złapał dziewczynę w pasie by siłą wynieść ją z tej „przepięknej”
scenerii.
- Nie
rozdzielaj nas Malfoy. – zaryczała smutno do toalety.
Ślizgon
niewiele myśląc i nie litując się nad podpitą nie-koleżanką, wbrew jej
protestom przerzucił ją sobie przez ramię i wymaszerował z pomieszczenia. Bardzo
starał się nie rzucać w oczy, ale wrzeszcząca dziewczyna zagorzale mu to
utrudniała. W efekcie wszystkie spojrzenia skierowały się na nich, ale blondyn
nic sobie z tego nie robiąc kontynuował swoją wędrówkę ku dormitorium. Przemierzając
kolejne schody Draco zaczął odczuwać ciężar Gryfonki. Po jaką cholerę w ogóle ją
niesie? Minutę później postawił ją na nogi lekko przytrzymując pod ramię zaczął
prowadzić we wcześniej obranym kierunku. Szli w milczeniu, a raczej on szedł w
milczeniu, bo Hermiona nadawała na najwyższych obrotach.
- A potem
jak spotkałam już tą myszkę Miki, to razem poszłyśmy na karuzele, ale to była
szybka karuzela, było mi prawie tak samo niedobrze jak teraz… czy ja byłam na
karuzeli? – swoim gadulstwem mogłaby wkurzyć nawet umarlaka.
- Granger! Możesz
się zamknąć?! – wykrzyczał, gdy dzieliło ich już tylko kilka schodków od celu
wędrówki.
- Dalej nie
idę. – stwierdziła rzeczowo, siadając na zimnym stopniu.
Nikt chyba
nie widział, tak zdenerwowanego Malfoy’a , jego ręce zacisnęły się w pięści, a
zęby zazgrzytały złowieszczo. Najśmieszniejsze było to, że sprawcą jego stanu
był nie kto inny, jak mała pijana Gryfoneczka.
- Cztery
stopnie! Zostały Ci cztery stopnie, a Ty twierdzisz, że dalej nie idziesz?! –
krzyczał tak głośno jakby chciał zbudzić cały zamek. – Więcej nie pijesz
Granger! Nie będę robił za twoja niańkę!
Dziewczyna
ignorując skaczącego ze złości Ślizgona, jak nigdy nic oparła się o wyższy
schodek, zamknęła oczy i nie zwracając uwagi na hałas powoli odpływała w krainę
Morfeusza. Nasz blondasek po pewnym czasie zrozumiał, że na nic jego wrzaski,
bo Granger śpi sobie na korytarzu. Ponownie przerzucił brązowooką przez ramię i poczłapał
zrezygnowany w kierunku swojej sypialni. Klnąc w duchu na co popadnie.
- Jak można
się tak upić? – zamruczał pod nosem i dosłownie rzucił ciało towarzyszki na
swoje schludnie zaścielone łóżko. Nie miał ani siły, ani ochoty na wymyślanie
co z nią zrobić, łóżko było najrozsądniejszym wyborem. Chciał się jeszcze
wykąpać przed snem, gdyż był na tyle trzeźwy, że mógł to zrobić, ale
przypominając sobie o złym uroku jaki na nich zesłał stary Dumbledore,
spochmurniał. Nie chciało mu się ciągnąć nieprzytomnej dziewczyny do łazienki i
z powrotem, a bez niej nie był w stanie tam dotrzeć. Zrezygnowany rozebrał się do bokserek i położył po przeciwnej stronie,
niż dziewczyna. Nawet się nie spostrzegł, a już smacznie pochrapywał. Śniły mu
się dziwne rzeczy, jak nigdy dotąd. A mianowicie skaczące po puszystych obłokach
różowe, pijane hipogryfy. Po tak ciężkim popołudniu i wieczorze, nawet noc nie
była dla niego łaskawa.
***************************
Ok. to po pierwsze, nie zabijajcie! Rozdział troszkę inny niż reszta, taki bym to nazwała trochę z jajem :D
Pisałam go razem z kochaną kuzyneczką Angel :) Wyszło to co wyszło, ale nam się podoba :)
Druga kwestia to brak komentarzy, lub ich znikoma ilość :( To wasze opinie i wskazówki nakręcają mnie do pisania, są czymś w rodzaju nagle pojawiającego się natchnienia do pisania.
Dlatego apeluję,że im więcej komentarzy tym szybciej pojawiające się i oczywiście lepsze jakościowo rozdziały :) nie bójcie się wyrażać własnych przemyśleń. :)
Czytajcie ten rozdział z przymrużeniem oka :) dziękuję, że w ogóle jesteście.
Ps. przepraszam za błędy. :)