sobota, 29 sierpnia 2015

Rozdział 7


"Pa­radok­salne działanie alkoholu.

Mi­mo iż sku­tecznie nas hamuje,

puszczają nam przy tym wszel­kie hamulce."



Szli w ciszy, starając się utrzymać jak największy dystans pomiędzy sobą. Pusty korytarz o tak później godzinie, emanował dozą tajemniczości i mroku. Ściany wydawały się szeptać, szmerać i żyć własnym życiem, obrazy poruszały się gwałtownie, jakby sprawiało im przyjemność straszenie innych, a schody co krok stroiły sobie żarty, przemieszczając się od jednej strony do drugiej, a tym samym przedłużając drogę owej dwójki uczniów niemal dwukrotnie. Może to tylko wyobraźnia Gryfonki płatała jej figle, a może rzeczywiście ta noc była nieco mroczniejsza niż wszystkie inne. Prawda jest taka, że dziewczyna zaledwie kilka razy przechadzała się po hogwarckich korytarzach o tak późnej porze i zazwyczaj towarzyszyli jej w tym przyjaciele. A teraz nie dość, że było bardzo późno, a ona jako Prefekt Naczelny powinna świecić przykładem, to łamała regulamin i kroczyła tuż za swoim największym wrogiem, którego obecność  również wywierała na Gryfonce spory stres. O Malfoy’u można powiedzieć  wiele nieprzyjemnych rzeczy jak to, że jest cyniczny, narcystyczny, dumny, pogardliwy (…) sarkastyczny i jest dupkiem, ale raczej nie zaatakowałby drobnej, kruchej dziewczyny, na opuszczonym korytarzu zamku. Bestią raczej nie jest. Na samą myśl Brązowooka podskoczyła lekko i pogłębiła dystans pomiędzy ich dwójką, jak najbardziej się dało. A wspomniany wcześniej blondyn kroczył dumnie z uniesioną wysoko głową, otwarcie pokazując światu, że nie straszne mu żadne stwory i inne mroczne zjawy, czy co tam się mogło kryć w tej szkole. Wiedział, że dziewczyna za nim trzęsie się ze strachu i podskakuję co chwilę z przerażenia, po czym poprawia spodenki i stara się iść dumnie jak on, ale jej mina zdradza, więcej niż to sobie wyobraża. Arystokrata nic sobie z tego nie robiąc i nawet nie spoglądając na towarzyszkę przyspieszył kroku. Miał niemałą ochotę trochę pognębić brązowowłosą .
- Granger co się tak wleczesz? Przez twoje krótkie nogi nigdy nie dojdziemy na miejsce. – zaczął swoim denerwującym tonem.
Hermiona wcale nie miała krótkich nóg, nie była też taka bardzo niska, może nie należała do najwyższych dziewczyn w szkole, ale posiadała bardzo smukłą i zgrabną sylwetkę. Arystokrata, nie miał już zapewne pomysłów, jak pognębić swojego małego wroga i pokusił się o parę kłamstw. Ale dziewczyna jak na komendę, wzięła mocno do siebie słowa Malfoy’a
- To nie moja wina, że jesteś taki wysoki jak tyczka Malfoy, a te twoje długie, chude nogi wyglądają obleśnie w porównaniu do górnej części… a nie, co ja mówię, twoja górna część jest jeszcze bardziej ohydna.
Wiedziała, że kłamie. Draco nie był ani za chudy, ani obleśny. Wysoki był i to bardzo, ale jego ciało jak przystało na kapitana drużyny Ślizgonów, było umięśnione i wysportowane, a odznaczało się to na każdym skrawku jego białego t-shirtu , mięśnie na odkrytym kawałku ręki były znacząco podkreślone. Wystarczyło jedno spojrzenie w kierunku blondyna, a stwierdzenie, że posiadał najpiękniejsze ciało w Hogwarcie, samo cisnęło się na usta. Oczywiście Hermiona nigdy by się do tego nie przyznała, chociaż jej koleżanki ze starego dormitorium, co noc wzdychały do chłopaka, a w dzień śliniły się na jego widok niemiłosiernie. W sumie, nie tylko one.
- Granger… Ty, jak i Ja dobrze wiemy, że jesteś kiepskim kłamcą, więc nie wciskaj mi tu kitów, że nie podoba Ci się moje ciało.
- Ty chyba śnisz Malfoy, wolałabym pocałować tyłek pawiana, niż powiedzieć ci, że masz boskie ciało i stwierdzić że mnie to kręci.
- Masz dziwne upodobania seksualne Granger. O ile je w ogóle masz. – zakpił.
-  A tak się składa, że mam. – odpowiedziała, za szybko nie przemyślając swojej odpowiedzi, a chłopak zwinnie to wykorzystał.
- Granger, te wasze całusy w policzek i czułe przywitania Świętej Hogwarckiej Trójcy się nie liczą. – słowo „czułe” praktycznie wypluł z ust, z nieukrywanym obrzydzeniem. – Nie ściemniaj mi tu, że ktoś taki jak Ty, może mieć jakiekolwiek, życie seksualne… - tu zrobił krótką pauzę udając, że intensywnie myśli. – no chyba, że podniecają cię te Twoje książki.
Wiedziała, że blondyn stara się ja tylko sprowokować, że chce tylko wszcząć z nią kolejną nic niewartą kłótnię. Chciała być silna, nie chciała dać mu po raz kolejny tej satysfakcji wygranej. Obiecała sobie, że nie da się tym razem sprowokować. A chociaż zamiary miała dobre, to z ich wykonaniem było już znacznie gorzej. Bo przecież nikt nie będzie jej zarzucał, że nie posiada życia seksualnego, choćby była to najszczersza prawda, a była. To ona Hemiona Granger nie da sobie nic zarzucać.
- Tak do twojej wiadomości Malfoy, to mam większe doświadczenie od ciebie! Ty to tylko stek plotek krążących po szkole, założę się że sam je rozgłaszasz. – uśmiechnęła się w duchu dumna ze swojego kłamstwa, by po chwili spochmurnieć i zrozumieć, że trochę przesadziła z tym większym doświadczeniem. Malfoy, jak na rasowego arystokratę czystej krwi  przystało, nie daje sobą pomiatać nikomu. Nie zwracając uwagi gdzie są, a znajdowali się dokładnie naprzeciwko przejścia do pomieszczenia, w którym odbywała się wielka libacja alkoholowa, przystanął na chwilę i powolnym ruchem, niemal od niechcenia obrócił się w stronę, teraz już nieco przerażonej dziewczyny. Dokładnie zlustrował Gryfonkę wzrokiem, nie była brzydka, lecz nie była też pięknością. Na co dzień grzeczna i ułożona, ubrana w nienagannie wyprasowany mundurek szkolny, teraz stała tu przed nim wyglądając tak inaczej, bardziej wyzywająco, pewniej i jakby to określić jednym słowem, kobieco. Młody chłopak szybko odgonił od siebie te dziwne myśli dotyczące brązowookiej i naniósł na swoją twarz maskę obojętności. Nie da sobą pomiatać, a w szczególności nie Jej, dziewczyna musi wiedzieć kto tu rządzi. Powolnym krokiem zaczął zbliżać się w jej kierunku, a na jego twarzy zaczął pojawiać się uśmiech zwycięstwa, gdy tylko dostrzegł że Gryfonka cofa się pod ścianę. Ucieszył się jeszcze bardziej, jak jego niechciana towarzyszka zrobiła minę małego, przerażonego dzieciaka, kiedy natrafiła na zimną przeszkodę za swoimi plecami i nie dane było jej dalej uciekać w tył. Arystokrata był już na tyle blisko, nieruchomej ze strachu dziewczyny, że niemal stykali się nosami. Nigdy nie znajdował się tak blisko niej, a jak stwierdził w myślach, nie było to takie złe uczucie. Jej brązowe, szeroko otwarte oczy prosiły niemo, by zostawił ją w spokoju. Nie wiedziała czego od niej chce, dlaczego jest tak blisko, nie potrafiła rozszyfrować niczego z wyrazu jego twarzy, prócz wymalowanego triumfu. Patrzył na nią obojętnym wzrokiem, tym samym opierając swoje ręce o ścianę, po obu bokach jej głowy, dostrzegł, że nieznacznie się zarumieniła na ten gest i tu ja miał. Namiętnie zwilżył swoje usta językiem i przysunął do ucha swojej niemal ofiary, a szept jaki z siebie wydobył wywołał ciarki na jej skórze.
- Nie radzę Ci snuć nieprawdziwych aluzji na mój temat Granger. Jak zdążyłaś dostrzec, jesteś roztrzęsiona, masz rumieńce na policzkach, a twój przyspieszony oddech świadczy o tym, że jeszcze nigdy nie byłaś tak blisko żadnego mężczyzny. –  chwila zastanowienia – wniosek? Nie masz zielonego pojęcia o życiu erotycznym. Dziękuję. – kończąc swoją uroczą wypowiedź natychmiastowo odsunął się od dziewczyny i spojrzał na nią z czymś w rodzaju politowania.
Hermiona nadal stała jak wryta pod zimną ścianą, próbując zrozumieć sytuację, która właśnie miała miejsce. Czuła się źle, upokorzona po raz kolejny przez tego samego człowieka od kilku lat. Ale to zdarzenie było inne, miał racje nigdy nie była tak blisko żadnego mężczyzny, a chociaż bardzo chciała zgrywać pozory, to nie potrafiła. Sam bliski kontakt fizyczny ze swoim największym wrogiem wymógł w niej przyspieszone tętno, nierówny oddech i te przeklęte wypieki na twarzy, co zgrabnie zauważył blondyn. W tym momencie postanowiła sobie, że już nigdy nie będzie kłamać w tego rodzaju zagadnieniach. Nie wiedziała, co właściwie ma mu odpowiedzieć, co zrobić. Nie zaprzeczy, bo będzie to idiotyczne, nie przyzna mu racji, bo straci swoją dumę.
- Co to miało być?! – wykrzyczała po chwili zastanowienia.
- No nie podniecaj się tak Granger, chciałem ci tylko uświadomić, że jesteś, małą, niewinną dziewicą. – zaśmiał się widząc jej lekko głupkowatą minę.
- I nie mogłeś tego zrobić w inny, bardziej humanitarny sposób?! – dalej krzyczała zdenerwowana, nie zwracając uwagi na otwierające się przejście do pomieszczenia przy którym stali.
- Jestem tylko Malfoy’em, powinnaś się cieszyć, że przeżyłaś swój pierwszy i zapewne ostatni kontakt fizyczny z płcią przeciwną. – podirytował się.
- Wiesz co? Zachciało ci się kontaktów fizycznych? Zaraz możesz uzyskać jeszcze kilka, na zasadzie moja pięść, twój nos.
- Gran… - nie dane mu było skończyć.
- Ekhm..ekhm – zachrząkał jakiś chłopak spod przejścia. – Wchodzicie, czy chcecie sobie jeszcze poromansować?
Dwójka towarzyszy, spiorunowała chłopaka wzrokiem i nic nie mówiąc podążyli do pomieszczenia, skąd można było słyszeć głośną muzykę i chore wrzaski pijanych nastoletnich uczniów. Malfoy pewnie ruszył w kierunku baru, a Hermiona nie mogąc zaprotestować poszła w jego ślady, intensywnie się przy tym rozglądając po pomieszczeniu. Nic nie wskazywało na to, że pokój na co dzień jest przytulnym salonem Krukonów. Na samym środku znajdował się pokaźnych rozmiarów parkiet, gdzie szalała w rytm muzyki spora grupka młodzieży. Ze wszystkich stron migotały małe światełka wprowadzające dyskotekowy klimat, a po bokach porozstawiane były czarne sofy, dla spędzenia miłego czasu na rozmowie, piciu, albo jak niektóre pary wolały, na czymś nieco ciekawszym. Największe wrażenie na Gryfonce wywarł duży bar z niesamowitą ilością i różnorodnością trunków wysokoprocentowych. Jak oni go tu wnieśli? Skąd wzięli taką ilość alkoholu? Te pytania zaprzątały główkę zszokowanej dziewczyny. Czuła się bardzo nieswojo, nie wiedziała gdzie ma się podziać, jak zachować i co zrobić. Jej towarzysz zajął miejsce na jednym ze stołków barowych, a Hermi stojąc za nim, jak na mądrą dziewczynę przystało domyśliła się, że wygląda po prostu głupio, więc zajęła miejsce obok.
- A ja myślałem, że jesteś tylko złym snem. Granger psujesz mi reputacje. – wyszeptał, nieznacznie pochylając się w stronę brązowowłosej.
- O wypraszam sobie, to ty mnie tu przyciągnąłeś, wbrew mojej woli. – odszepnęła.
- Gdybyś nie latała po korytarzu jak opętana, to nie znaleźlibyśmy się w tej sytuacji.
-A więc , to moja wina?
- A czyja niby?
- Gdybyś nie był takim dupkiem, to nie spotkałoby nas to.
- Sugerujesz, że to przeze mnie?
- Przepraszam, że przerywam waszą urocza wymianę zdań, ale co podać? – Ich cichy szept przerwał wysoki brunet obsługujący bar. Hermiona i Draco momentalnie odsunęli się od siebie i przybrali obojętny wyra twarzy. Dziewczyna musiała przyznać, że barman był bardzo przystojny, miał piękne, ciepłe, zielone oczy i spoglądnął prosto na nią, ze szczerym uśmiechem.
- Dla mnie ognista raz.  – odezwał się pierwszy arystokrata.
Brunet niechętnie przeniósł swój wzrok z Gryfonki na Ślizgona i kiwnięciem głowy oznajmił przyjęcie zamówienia.
- A dla Pani? – zwrócił się ponownie do Hermiony.
Dziewczyna nie wiedziała co zamówić, to była jej pierwsza impreza w życiu, a nie chciała dać chorej satysfakcji Malfoy’owi i zamówić soku z dyni.
- To samo poproszę. – odezwała się zdecydowanym tonem, spoglądając prosto w oczy blondyna.
- Zwariowałaś? Chcesz się upić? – zapytał przerażony chłopak.
- Nie upiję się Malfoy.
- Granger, jeśli chcesz pić równo ze mną, to nie radzę. Odpadniesz po drugiej kolejce, a ja nie zamierzam cię targać pół przytomną przez cały zamek do sypiali.
- Nie będziesz musiał. – odrzekła pewnie, chodź tak pewnie wcale się nie czuła. Styczności z alkoholem miała tylko pijąc szampana w sylwestra, lub kremowe piwo z przyjaciółmi.
- Wasze zamówienie. – powiedział brunet i położył przed nimi szklanki.
- Wiesz co Granger, chce to zobaczyć. – skomentował sytuacje Draco i wyciągnął pieniądze z kieszeni. – Ja stawiam.
Gryfonka patrzyła szeroko otwartymi oczami na chłopaka nie dowierzając. Malfoy właśnie za nią zapłacił. Świat staje na głowie, najpierw tam to na korytarzu, teraz to.
- Mam pieniądze Malfoy, mogę sama za siebie zapłacić.
- Nie dyskutuj ze mną Granger. Uznajmy, że naszło mnie coś w rodzaju nagłego przypływu dobrych uczuć.
- Ale, ty nie masz uczuć. – stwierdziła.
- Udawajmy.
- Ten jeden raz. – odpowiedziała i spojrzała to na szklankę z dziwnym płynem, to na swojego odwiecznego wroga, który unosił swoją w powietrze, jakby wznosząc toast.
- Za co pijemy?  - zapytał, a dziewczyna niepewnie uniosła też swój trunek.
- Za to, że jesteś takim debilem?
- Nie ładnie, później się za to odegram. To może za naszą nieustającą nienawiść.
Słysząc słowa blondyna uśmiechnęła się delikatnie i kiwnęła na znak zgody, że za to zdecydowanie mogą wypić. Stuknęli się lekko szklankami i wypili zawartość do dna. Draco, szybko i z zadowoleniem, bo jak na Malfoy’a przystało był dobry we wszystkim, nawet w piciu nie miał sobie równych. Natomiast Hermiona bardzo ostrożnie dotknęła ustami szklanego naczynia, by po chwili z wielka odrazą połknąć całą jego zawartość. Gdy tylko przełknęła palący płyn, skierowała morderczy wzrok na chłopaka.
- Malfoy! To jest ohydne, pali! – Załkała oskarżycielsko.
- Sok dyniowy raz. – Zawołał uradowany Draco do kelnera. A ten po paru chwilach pojawił się z bezalkoholowym płynem. Nic praktycznie nie zrobił, a znów mu się udało. Szczęśliwy patrzył jak jego towarzyszka łapczywie wypija połowę soku. – nie było tak źle, jak na pierwszy raz Granger.
Spiorunowała go wzrokiem.
- Może jeszcze jeden? – zapytał rozbawiony.
Cóż miała zrobić? Była zbyt dumna, żeby odmówić i dać satysfakcję JEMU.
- A czemu nie?  Odpowiedziała zadziornie lekko się przy tym krzywiąc.
Siedzieli tak dobrą godzinę, zamawiając coraz to różniejsze trunki. Na początek szła ognista, później przeszli na tequile, kończąc na wymyślnych kolorowych płynach, które smakowały gorzej niż można było przypuszczać. Za każdym razem wznosili coraz to ciekawsze toasty, za kujońskie hogwardzkie dziewice, za narcystycznych blondynów, za niemoralne dręczenie uczniów wymyślnymi klątwami. Coraz większe grono uczniów znajdujące się przy barze z zaciekawieniem śledziło poczynania dwójki zagorzałych wrogów, dziwiąc się ich nienormalnemu i nierealnemu zachowaniu. Mogliby tak pić w nieskończoność, gdyby nie następne słowa Gryfonki.
- Maaalfoy…- wydukała lekko podpita – bo ja musze siusiu.
Blondyn spojrzał na swoją nieźle wstawioną towarzyszkę z politowaniem i palnął się w głowę z otartej dłoni. Jak tak bez umyślnie mógł postąpić i pić z tak niedoświadczonym kompanem? Teraz będzie musiał się zająć tą rozchichotaną, ledwo słaniająca się na nogach dziewuchą.
- Jak musisz, to sikaj Granger. – odpowiedział zły na całą tą sytuację.
- Ale ja tu nie chcem. – marudziła
- To już nie mój problem. – Odwrócił się do baru i zamówił wodę dla dziewczyny. – Pij Granger. – popchnął w jej stronę buteleczkę.
Ta spojrzała nieufnie to na Ślizgona, to na plastikową butelkę i ponownie na chłopaka.
- Nie chcem – wymruczała jak mały niezadowolony dzieciak.
Arystokrata uniósł oczy ku górze nie dowierzając czego właśnie dokonał, a mianowicie spił najgrzeczniejszą i najlepszą uczennicę szweckiej szkoły.
- Bierz tą wodę i chodź do tego kibla. – zwrócił się do niej przez zaciśnięte zęby.
- Ale ja nie mogę.
- Granger, doprowadzasz mnie do białej gorączki, zdecyduj się w końcu kobieto, chcesz iść do tego kibla, czy nie?! – wykrzyczał nieco za głośno i parę osób obróciło się w ich kierunku ze zdezorientowanymi minami. A Draco uświadomił sobie, że jego tekst w kierunku brunetki nie był jednoznaczny. Pośpiesznie obrzucił gapiów morderczym spojrzeniem, a ci z przerażeniem w oczach wrócili do wcześniej wykonywanych czynności.
- No chce, ale nie mogę. – wymamrotała
- Co masz na myśli twierdząc, ze nie możesz? – zapytał bardzo zły Smok.
- Bo wszystko się rusza i jest mi niedobrze. – zrobiła minę zbitego psa.
- Tylko mi tu nie rzygaj! Wstawaj Granger! – polecił
Złapał dziewczynę pod rękę i pociągnął w stronę toalet. Sam nie czuł się najlepiej, chociaż do stanu Gryfonki było mu bardzo daleko. Nie przypuszczał, że brunetka ma tak słaba głowę i że resztę wieczoru będzie musiał ją niańczyć. Stanęli przed wejściem do męskiej toalety, a Draco jednym groźnym warknięciem „wyprosił” całującą się w niej parę. Spojrzeli na niego z wyrzutem, ale nic nie mówiąc pospiesznie opuścili pomieszczenie.
- No Granger, chyba już sama dasz sobie radę. – to powiedziawszy puścił ramię przytrzymywanej dziewczyny, a ta nic nie spodziewająca się niewiasta runęła na zimną posadzkę, gdyż nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
- Kurwa, Granger! Co za szopkę odwalasz? Zbieraj te swoje zgrabne cztery litery i zrób to po co tu przyszłaś! – warczał wściekły.
Udało jej się już zebrać na czworaka, a w momencie wypowiadanych słów zaadresowanych do niej, zerknęła na Malfoy’a z dziwnym wyrazem  twarzy, coś mocno analizując.
- Uważasz, że mam zgrabny tyłek? – zapytała po chwili namysłu.
W tej chwili jej towarzysz wyglądał jakby się gotował, a z uszu wydobywała mu się gęsta para.
Dobrze, że nic nie będzie pamiętać. – szepnął pod nosem i szarpnął Hermionę za ramię do pozycji prawie stojącej. Brązowooka wytrzeszczyła oczy na oznaczenie toalety.
- To jest męska, ja nie będę tu sikać. – zaprotestowała
- Albo tam, albo tutaj.
- Hmm? Na korytarzu? Pojebało cię?
- Nie wnerwiaj mnie Granger! I od kiedy ty używasz takich słów?
- Od kiedy zaczęłam pić… - chwila zastanowienia -  czyli od jakiejś godziny.
Draco Malfoy w tej chwili zrozumiał, ż popełnij największy błąd swojego życia, a ta nieznośna dziewucha wcale go nie słucha i jeszcze się z nim wykłóca przed męskim kiblem.
To będzie długa noc – pomyślał
- Wchodź tam! Tylko do tej pierwszej z brzegu, jeśli nie chcesz żebym za tobą poszedł. – odpowiedział nieco łagodniej. Zły urok nie dawał o sobie zapomnieć.
Gryfonka niespodziewanie oparła głowę o klatkę piersiową młodego arystokraty i kładąc prawą rękę na własnej piersi wymruczała tonem, który miał brzmieć nieco poważniej, ale marnie jej to wyszło.
- Daj mi pół minuty.
- A masz nawet dwie, tylko się tam nie utop… a właściwie co mi szkodzi, możesz się utopić.
Nic nie mówiąc ruszyła, a raczej starała się iść prosto do toalety, pomagała jej w tym jak to stwierdziła dziewczyna po drodze, kochana i urocza ściana. Gdy weszła do kabiny drzwi się za nią zatrzasnęły. A Draco ze zniecierpliwieniem oczekiwał powrotu dziewczyny. Po ok minucie, która trwała w nieskończoność usłyszał cichy chichot dobiegający z kabiny.
- Kocham ten kibel…
Chłopak skierował swój wzrok na drzwi do toalety, które otworzyły się gwałtownie, a widok jaki tam zastał nie był ani uroczy, ani przyjemny. Brakowało mu tylko gadającej do siebie i rzygającej Gryfonki.
- Granger pozbieraj się, musimy wracać, zanim ktoś nas zobaczy tu razem, w tak niekorzystnej sytuacji.
Wspomniana przez blondyna Granger postąpiła odwrotnie jak prosił i przytuliła mocniej muszlę klozetową.
- To jakieś jaja. – wyszeptał i złapał dziewczynę w pasie by siłą wynieść ją z tej „przepięknej” scenerii.
- Nie rozdzielaj nas Malfoy. – zaryczała smutno do toalety.
Ślizgon niewiele myśląc i nie litując się nad podpitą nie-koleżanką, wbrew jej protestom przerzucił ją sobie przez ramię i wymaszerował z pomieszczenia. Bardzo starał się nie rzucać w oczy, ale wrzeszcząca dziewczyna zagorzale mu to utrudniała. W efekcie wszystkie spojrzenia skierowały się na nich, ale blondyn nic sobie z tego nie robiąc kontynuował swoją wędrówkę ku dormitorium. Przemierzając kolejne schody Draco zaczął odczuwać ciężar Gryfonki. Po jaką cholerę w ogóle ją niesie? Minutę później postawił ją na nogi lekko przytrzymując pod ramię zaczął prowadzić we wcześniej obranym kierunku. Szli w milczeniu, a raczej on szedł w milczeniu, bo Hermiona nadawała na najwyższych obrotach.
- A potem jak spotkałam już tą myszkę Miki, to razem poszłyśmy na karuzele, ale to była szybka karuzela, było mi prawie tak samo niedobrze jak teraz… czy ja byłam na karuzeli? – swoim gadulstwem mogłaby wkurzyć nawet umarlaka.
- Granger! Możesz się zamknąć?! – wykrzyczał, gdy dzieliło ich już tylko kilka schodków od celu wędrówki.
- Dalej nie idę. – stwierdziła rzeczowo, siadając na zimnym stopniu.
Nikt chyba nie widział, tak zdenerwowanego Malfoy’a , jego ręce zacisnęły się w pięści, a zęby zazgrzytały złowieszczo. Najśmieszniejsze było to, że sprawcą jego stanu był nie kto inny, jak mała pijana Gryfoneczka.
- Cztery stopnie! Zostały Ci cztery stopnie, a Ty twierdzisz, że dalej nie idziesz?! – krzyczał tak głośno jakby chciał zbudzić cały zamek. – Więcej nie pijesz Granger! Nie będę robił za twoja niańkę!
Dziewczyna ignorując skaczącego ze złości Ślizgona, jak nigdy nic oparła się o wyższy schodek, zamknęła oczy i nie zwracając uwagi na hałas powoli odpływała w krainę Morfeusza. Nasz blondasek po pewnym czasie zrozumiał, że na nic jego wrzaski, bo Granger śpi sobie na korytarzu. Ponownie przerzucił  brązowooką przez ramię i poczłapał zrezygnowany w kierunku swojej sypialni. Klnąc w duchu na co popadnie.

- Jak można się tak upić? – zamruczał pod nosem i dosłownie rzucił ciało towarzyszki na swoje schludnie zaścielone łóżko. Nie miał ani siły, ani ochoty na wymyślanie co z nią zrobić, łóżko było najrozsądniejszym wyborem. Chciał się jeszcze wykąpać przed snem, gdyż był na tyle trzeźwy, że mógł to zrobić, ale przypominając sobie o złym uroku jaki na nich zesłał stary Dumbledore, spochmurniał. Nie chciało mu się ciągnąć nieprzytomnej dziewczyny do łazienki i z powrotem, a bez niej nie był w stanie tam dotrzeć. Zrezygnowany rozebrał się  do bokserek i położył po przeciwnej stronie, niż dziewczyna. Nawet się nie spostrzegł, a już smacznie pochrapywał. Śniły mu się dziwne rzeczy, jak nigdy dotąd. A mianowicie skaczące po puszystych obłokach różowe, pijane hipogryfy. Po tak ciężkim popołudniu i wieczorze, nawet noc nie była dla niego łaskawa.



***************************

Ok. to po pierwsze, nie zabijajcie! Rozdział troszkę inny niż reszta, taki bym to nazwała trochę z jajem :D
Pisałam go razem z kochaną kuzyneczką Angel :) Wyszło to co wyszło, ale nam się podoba :)

Druga kwestia to brak komentarzy, lub ich znikoma ilość :( To wasze opinie i wskazówki nakręcają mnie do pisania, są czymś w rodzaju nagle pojawiającego się natchnienia do pisania. 
Dlatego apeluję,że im więcej komentarzy tym szybciej pojawiające się i oczywiście lepsze jakościowo rozdziały :) nie bójcie się wyrażać własnych przemyśleń. :)

Czytajcie ten rozdział z przymrużeniem oka :) dziękuję, że w ogóle jesteście.

Ps. przepraszam za błędy. :)




wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 6



 "Trze­ba po­nosić kon­sekwen­cje swoich czynów, 
przyjąć od­po­wie­dzial­ność za swo­je uczynki".




Kolejne dni mijały szybko i bez żadnych dziwnych wydarzeń. Uczniowie spokojnie chodzili na zajęcia, odrabiali prace domowe, spotykali się po lekcjach na błoniach, korzystali jak najwięcej z ciepłych, słonecznych dni, których nie zostało już za wiele.
Jak się na dniach okazało, po raz pierwszy Hogwardzkie plotki zawierały chociaż trochę prawdy. Nowy nauczyciel od obrony przed czarną magią, to niezłe ciacho. Pojawił się drugiego dnia w szkole, a trzeciego zaczął prowadzić lekcję. Swoją pierwszą godzinę miał z szóstym rokiem, lekcja łączona Gryfoni i Ślizgoni. Gorzej chyba nie mógł trafić. Był młody, wysoki, wysportowany i pewny siebie. Jego wygląd był nienaganny, tak samo jak sposób wypowiadania się i poruszania. Oczarowywał i jednocześnie onieśmielał każdego, swym jednym spojrzeniem. Dziewczęta każdego roku mdlały na jego widok, jednocześnie podziwiając i starając się rozgryźć, jak ktoś tak idealny może istnieć.

Na swoich pierwszych zajęciach pojawił się punktualnie i zgrabnym ruchem ręki otworzył drzwi do klasy, przy okazji informując męską część, że istnieje coś takiego jak kultura i zasady, kiedy Ci chcieli wepchnąć się do klasy za wszelką cenę pierwsi. Ta krótka uwaga, wprawiła dziewczyny w jeszcze większy zachwyt i rozmarzenie. Nasza mała brązowowłosa Gryfonka, również uległa Jego urokowi, ale zdecydowanie nieco subtelniej, niż jej rówieśniczki. Przede wszystkim zwracała uwagę z  jaką pasją naucza przedmiotu i jak łatwo przychodzi mu wypowiadanie zaklęć.
Chodź ten nowy nauczyciel bardzo często pojawiał się w myślach Gryfonki, to ich większą cześć jednak zaprzątał ktoś inny. Od tygodnia zastanawiała się, co jest nie tak z blondwłosym arystokratą. Widywała go tylko na zajęciach i na posiłkach w Wielkiej Sali,  on sam nie obdarowywał jej nawet najmniejszym spojrzeniem. Zero kłótni, zero kontaktu wzrokowego, zero czegokolwiek. Czyżby się obraził? Czy zrobiła coś złego? Draco był znany ze swojego dziwnego i nieco osobliwego zachowania, ale nigdy nie przepuściłby sprzeczki z Granger, nigdy nie przeszedłby obok niej obojętnie, zawsze musiał rzucić jakąś kąśliwą uwagę. A teraz jak nigdy nic, nie zwracał na Hermionę żadnej uwagi. Dziewczyna czuła, że coś jest nie tak, że to tak zwana cisza przed burzą. Ta zaistniała sytuacja sprawiła, że chłopa siedział w jej głowie, zdecydowanie zbyt często.

Właśnie nastała sobota, pierwszy wolny weekend, bardzo ciepły i słoneczny. Każdy uczeń planował, jak spędzić ten uroczy dzień. Było już po śniadaniu, Hermiona krzątała się po sypialni, szukając sobie jakiegoś zajęcia. Nie miała co ze sobą zrobić, wszystkie prace domowe odrobiła w piątkowy wieczór, przeczytała przerabiane rozdziały po dwa razy, a teraz siedząc na łóżku ogarnięta wielką nudą, zastanawiała się, co może robić w tak piękny dzień. Obiło jej się o uszy, że Krukoni planują wielką imprezę wieczorem, w pokoju wspólnym. Ale ona, Hemiona Granger nie chodziła na imprezy, wiec ta informacja mało ją obeszła. Nie była typem duszy towarzystwa, preferowała małe grono przyjaciół, długie rozmowy, spacery, a ponure dni wolała spędzać w bibliotece. Dzisiejszy dzień zdecydowanie do takich nie należał, ale z braku innych pomysłów, postanowiła się tam wybrać. Wstała, założyła buty, a po drodze do wyjścia złapała jeszcze swoją szkolną torbę. Spoglądając przed wyjściem za okno, doszła do wniosku, że żadne wierzchnie okrycie nie jest jej potrzebne i trochę się przeliczyła, bo korytarze były zimne, a na swojej skórze czuła lekki powiew lodowatego wiatru.
- Głupia… - mruknęła do siebie i przyspieszyła kroku licząc na to, że w bibliotece będzie cieplej. Dziewczyna miała na sobie białą, przewiewną bluzeczkę z krótkim rękawem i czarne dopasowane spodnie, nic dziwnego, że marzła. Do biblioteki miała zaledwie kilka kroków, widziała już duże, drewniane drzwi. W środku było cicho i ciepło, a dookoła unosiła się woń książek, jej ulubiony zapach. Raz Ron nawet zażartował, że mogłaby mieć takie perfumy.
- Dzień dobry Pani Prince – przywitała się miło, przechodząc koło bibliotekarki, ta kiwnęła lekko głową i wróciła do książki, którą trzymała na kolanach. Hermiona, zastanawiając się jaką książkę może przeczytać przechodziła zgrabnie pomiędzy regałami, z każdym krokiem zagłębiając się coraz bardziej w pomieszczeniu. Zatrzymała się przy jednym z regałów i przeciągnęła dłonią po księgach, przeznaczonym magicznym urokom, już miała wyjąć jedną z nich, gdy nagle usłyszała cichy, szczery śmiech. Szybko analizując sytuację wywnioskowała, że odgłos dochodzi dokładnie zza regału przy którym stała, a na dodatek, brzmi bardzo znajomo. Chcąc sprawdzić do kogo należy chichot, ruszyła w stronę dźwięku. Kiedy już miała się ujawnić, głos odezwał się ponownie, a Gryfonka była przekonana, że należy on do dziewczyny.
- Ooo… no nie bądź taki, powiedz, co na dzisiaj zaplanowałeś. – zamruczał dziewczęcy głosik po drugiej stronie.
Hermiona lekko się wzdrygnęła, czyżby ktoś uprawiał romanse, w bibliotece? Miejscu spokoju i harmonii? Jej ulubionym miejscu? Nie chcąc się ujawniać, ale wciąż ogarnięta lekką złością, jak i ciekawością, postanowiła rozsunąć książki na bok, by zobaczyć kto obrał sobie bibliotekę na romantyczne miejsce schadzek. Szoku malującego się na jej twarzy nie dało się opisać słowami, kiedy zobaczyła parę siedzącą w rogu, na jednej z brunatnych kanap i obściskującą się namiętnie.
Jak ona mogła to robić? I to z NIM!  - pomyślała Brązowowłosa.
Jej myśli błądziły przy rudej przyjaciółce. Czy cos przegapiła? Umknęło jej? Ginny mówiła, że tylko się spotykają, a tu takie namiętne sceny musiały oglądać jej brązowe oczy. Jedno jest pewne, Hermiona nieźle sobie porozmawia z ta małą kłamczuchą i to już niedługo. Nie chcąc dłużej patrzeć na migdalących się Ślizgona i Gryfonkę, odłożyła cicho książki na swoje miejsce i żwawym krokiem popędziła w kierunku wyjścia, zapominając po co tu przyszła. Pani Prince obrzuciła wychodząca Hermionę krótkim, zdziwionym spojrzeniem, po czym przewróciła, kartkę w czytanej książce.
Dziewczyna zdenerwowana na najlepszą przyjaciółkę pędziła, a raczej prawie biegła w kierunku swojego dormitorium. Nie zważając na myśli, które podpowiadały jej, że dopiero co z niego wyszła ogarnięta niesamowitą nudą. Rozpędzona skręciła właśnie w jednen z ostrych korytarzy, a to co stało się sekundę później, dla obserwatora z boku musiało wyglądać przekomicznie. Gryfonka poczuła, że odbija się od czegoś dużego i miękkiego. Chcąc zachować równowagę zaczęła wymachiwać rękami na wszystkie strony, ale nic to nie dało. Upadek był nieunikniony. Z głośnym hukiem wylądowała na tyłku, przed…błyszczącymi eleganckimi butami, i ładnie skrojonymi dżinsami. Wiedziała, że to jej wina, gdyby tak nie pędziła, to nie siedziałaby teraz na zimnej posadzce. Właśnie zadzierała głowę do góry i otwierała usta żeby przeprosić za swoje zachowanie, kiedy po raz kolejny tego dnia przeżyła szok. Przed nią, w ładnie skrojonych spodniach stał nie kto inny, jak jej największy koszmar życiowy, znany również pod nazwą Draco Malfoy. Chłopak tak samo jak ona, wyglądał na zdziwionego i zmieszanego tą sytuacją, ale można było to dostrzec w jego twarzy ledwie przez sekundę.
- Granger, minus dziesięć punktów od Gryffindoru za bieganie po korytarzu. – odpowiedział swoim prowokującym głosem i uśmiechnął się kpiąco do dziewczyny.
- Malfoy! Tak nie można! – oburzyła się Gryfonka, podnosząc się z posadzki.
- Minus kolejne pięć punktów za wykłócanie się z Prefektem Naczelnym. – kontynuował swoją grę blondyn.
- Cofnij to Malfoy! Nie mogę stracić tylu punktów w jeden dzień! – Hermiona była zrozpaczona, tak ciężko pracowała na te punkty, a ten skretyniały dupek odejmował je za nic.
- O nie, „zdolna” Granger traci punkty! – wycedził złośliwie.
- Tak chcesz się bawić Malfoy? No to minus dziesięć punktów od Slytherinu za złośliwe zachowanie w stosunku do Prefekt Naczelnej! – odgryzła się brunetka. A po jej wypowiedzi, rozpoczęła się bitwa na odejmowanie punktów, a powody były coraz to głupsze.
- Nawet nie próbuj Granger… minus dziesięć punktów za szopę na głowie.
- Minus dziesięć punktów za traktowanie innych z góry.
- Minus dziesięć punktów za kujoństwo.
- Minus dziesięć punktów za rozczochrane włosy.
- Granger, poważnie? To Potter powinien stracić chyba ze sto tych punktów, ale tylu to nawet nie macie! – wydarł się Draco i gdyby McGonagall nie przerwała tej kłótni, to nie skończyła by się ona za ciekawie da obu domów.
-W tej chwili przestańcie! Zachowujecie się jak dzieci, jaki dajecie przykład innym uczniom? Zawiodłam się na was, a na Pani w szczególności Panno Granger. – wyrecytowała profesorka, a Hermiona zarumieniła się mocno.
- odejmie nam pani punkty? – zapytała nieśmiało.
- Wydaję mi się, że wzajemnie odjęliście sobie wystarczająca ich ilość. Kara będzie nieco inna. Proszę za mną. – kończąc wypowiedź ruszyła w nieznanym dwójce uczniów kierunku. Nie mieli wyjścia, musieli podążyć za nią.
- Dokąd idziemy? – zapytał Draco po paru minutach.
- Jak to dokąd? Do dyrektora oczywiście.
- Do dyrektora?! – Hermiona aż podskoczyła z przerażenia. Profesorka nic jej jednak nie odpowiedziała, jedynie obrzuciła niezadowolonym spojrzeniem. Resztę drogi odbyli w milczeniu. W gabinecie dyrektora zajęli miejsca naprzeciw ogromnego biurka i zmuszeni byli przysłuchiwać się, jak McGonagall streszcza ich kłótnię. Kiedy kończyła dyrektor poprosił ją o opuszczenie pomieszczenia.
- I co ja mam z wami zrobić? – zapytał jakby sam siebie. – wasza nienawiść niepokoi mnie już od dawna. Myślałem, że dorośliście do pełnienia tak ważnej Funkcji w tej szkole, jaką jest stanowisko Prefekta Naczelnego.
- Przepraszamy – odezwała się pierwsza Gryfonka.
- Tu nie chodzi o przeprosiny Panno Granger, tu chodzi o coś więcej. Wasza dwójka musi się pogodzić, lub chociaż zaakceptować woje towarzystwo, musicie nauczyć się współpracować. Miałem pewien pomysł, w razie takiej sytuacji, ale nie myślałem, że będę go wdrażał w życie, a już na pewno nie tak szybko. – zrobił krótką pauzę, by spojrzeć na swoich uczniów i ocenić ich stosunek do sytuacji. Dziewczyna siedziała przygarbiona na krześle a głowę miała opuszczoną od chwili, gdy  przekroczyła próg gabinetu. Natomiast chłopak mało co przejmował się tym wszystkim, błądził wzrokiem po ścianach pokoju, wyglądał jakby nie docierało do niego żadne wypowiedziane słowo dyrektora.
- Co Pan z nami zrobi? – obudził się w końcu Draco.
- Pomogę wam zakopać topór wojenny. – powiedział lekko się uśmiechając. – podejdźcie do mnie.
Posłusznie wstali i zbliżyli się do dyrektora, Hermiona wciąż ze spuszczona głową i nieco nieśmielej.  - Wyciągnijcie prawą rękę – lekkie zdziwienie pojawiło się na ich twarzach, ale zrobili o co prosił.
Albus Dumbledore wyciągnął w ich kierunku swoją różdżkę i bardzo niezrozumiale mruknął zaklęcie. Z jej końca wystrzelił promień złotego światła i oplótł ich ręce na sekundę, by po chwili zniknąć.
- To by było na tyle kochani, możecie odejść. A i byłbym zapomniał. Mówią, że między miłością a nienawiścią jest cienka granica. Mają racje, tą granicą jest zaufanie. – wyrecytował i machnął im ręką na znak, że mogą odejść. Ten mężczyzna często plótł dziwne i niezrozumiałe rzeczy, które zawsze okazywały się wskazówką do rozwiązania jakiejś zagadki.
Ślizgon i Gryfonka, byli nieco zdezorientowani wychodząc z pomieszczenia. Bo co właściwie się stało?
- Malfoy, co on nam zrobił? – postanowiła przerwać cisze brązowooka.
- A skąd ja mam wiedzieć, odwalił jakieś czary-mary i myśli, że nas nawróci, głupi staruch. – oburzył się Draco.
- Zmieniło się coś? Czujesz się jakoś inaczej? – nie zwróciła uwagi na jego wcześniejszą uwagę, tylko ciągnęła dalej.
- Nie mów, że się o mnie martwisz Granger. – zakpił arystokrata.
- Ja nie żartuję idioto. To poważna sprawa, chodź raz byś się skupił. – Hermona czuła, że coś jest nie tak.
- Po pierwsze nie nazywaj mnie idiotą, ty głupia kujonico, a po drugie widzisz, żeby coś się zmieniło Granger? Ja cię nienawidzę, ty mnie i tak zostanie, aż do końca świata i dłużej.
- Idź do diabła Malfoy!
- A wiesz, że pójdę, byleby być jak najdalej od ciebie! – to powiedziawszy, odwrócił się i przeszedł kilka kroków na przód, po czym zatrzymał się niespodziewanie. Hermiona nieco się zdziwiła, czyżby chciał jej jeszcze cos powiedzieć?
- I co tak stoisz Malfoy? Zapomniałeś drogi? Może mapę? – tym razem to Gryfonka kpiła ze swojego wroga.
- Ja…ja nie dam rady – odpowiedział jej zaskoczony i zdezorientowany.
- Co ma znaczyć, że nie dasz rady? – dopytała.
- Granger, udajesz taką głupią? Nie dam rady, znaczy, że nie mogę się ruszyć, coś mnie blokuje.
Zaskoczona spojrzała na chłopaka i sama postanowiła zrobić krok w tył, ale jej nogi odmówiły posłuszeństwa, nie była w stanie się ruszyć.
- Ja tez nie dam rady się cofnąć – powiedziała na głos.
- Co to kurwa ma być? – zaklął zdenerwowany chłopak, odwracając się i robiąc krok w kierunku brunetki.
- Co mi zrobiłeś?! – wykrzyknęła z pretensjami – ty jakoś możesz chodzić.
- Zamknij jadaczkę Granger, staram się myśleć. Zrób krok w moja stronę. – polecił, ale gdy zobaczył, ze dziewczyna otwiera usta w akcie protestu, dodał pośpiesznie – Po prostu to zrób!
O dziwo Gryfonka nie odczuła żadnej przeszkody, mogła zrobić jeden krok, a później jeszcze jeden, i mogła by tak iść przed siebie, gdyby nie fakt, że zbliżała się niebezpiecznie blisko Ślizgona.
- No nie! Wiem o co tu chodzi. – odezwał się Draco.
- Malfoy, gadaj.
- Ten nienormalny Drops, rzucił na nas klątwę. Nie możemy się od siebie oddalić, dalej jak na około trzy metry. – wykrztusił na jednym wdechu.
- Cooo?! Chcesz powiedzieć, że mamy tak żyć? Funkcjonować? RAZEM?
- No już nie panikuj, spędzać ze mną czas to nie jedna by chciała, ale być z tobą…fuuu. – podsumował. – Znając Dyra musimy się po prostu przeprosić  i będzie jak dawniej. -  dodał.
- No więc? Czekam. – uznała teorię wroga za bardzo prawdopodobną.
- Nie myślisz chyba, że przeproszę cię pierwszy.
- Właśnie tak myślę, bo to wszystko twój wina, gdybyś nie zaczął tej swojej głupiej gierki z odejmowaniem punktów, to nie bylibyśmy teraz magicznie związani. – zbulwersowała się brunetka.
- Gdybyś nie biegła jak opętana po korytarzu, to nie wpadłabyś na mnie i nie musiałbym odejmować Ci punktów. – odpowiedział zaczepnie, wkurzony.
- Malfoy! To nie ma sensu! Takie wymówki można wymyślać w nieskończoność. – stwierdziła rzeczowo. – To jest pierwszy i ostatni raz jak słyszysz cos takiego z moich ust. Przepraszam.. – To jedno magiczne słowo wypowiedziała o wiele ciszej niż zamierzała.
- Oj Granger, ty chyba jednak jesteś inteligentna, ładne posunięcie.
- Nie chce ci przypominać, ale ty tez musisz mnie przeprosić, inaczej będziemy tu tkwić w nieskończoność.
- Niech ci będzie. Ale to także pierwszy i ostatni raz. Przepraszam Granger. – powiedział beznamiętnie.
- I co? Działa? – dopytywała.
Draco cofnął się o kilka kroków. Szczęśliwy, że zaklęcie ustąpiło cofnął się jeszcze trochę i zamarł. To nie działało, nadal nie mógł się od niej odsunąć alej jak trzy metry.
- Wydaje się, że rozwiązanie naszej przypadłości jest bardziej skomplikowane niż myślałem. – stwierdził wściekły.
- Nieee… - westchnęła zrezygnowana. – musimy to naprawić !
- Może nie tutaj Granger. Lepiej wróćmy do dormitorium, zanim moja reputacja legnie w gruzach, bo ktoś zobaczy mnie z tobą. – ostatnie słowo, prawie wypluł z ust, jakby było czymś bardzo obrzydliwym.
Owa Gryfonka nic nie mówiąc podążyła za swoim odwiecznym wrogiem, modląc się w duchu, aby ten koszmar się skończył. Po drodze, która dłużyła im się niemiłosiernie, zdążyli się jeszcze pokłócić z kilkanaście razy i zablokować, poprzez zbyt długie odstępy między sobą. Zachowywali jak największy dystans, około trzymetrowy. Wszystko by tylko nie iść blisko siebie i unikać swoich spojrzeń. Oboje w myślach zastanawiali, się nad sensem słów dyrektora i oszukiwali się jakiś ukrytych wskazówek, bo przecież nie mógł ich zaczarować tak na zawsze. Największa sprzeczka zaczęła się przy wejściach do dormitoriów.
- Chyba nie myślisz, że wejdę do tej twojej obskurnej smoczej jamy. – oburzyła się dziewczyna.
- A co boisz się, że mogę cię wykorzystać? Nie masz co się bać, nie gustuje w tego typu osobnikach.
- Nawet mi to nie przemknęło przez myśl, fuuuuj. Nie dałabym ci się dotknąć nawet w najgorszych koszmarach. Jesteś obleśny.
- I wzajemnie. A teraz jak ustaliliśmy, że nie ma szans na żaden kontakt fizyczny pomiędzy nami, Panno zimna i niedostępna, to możemy wejść do tego jebanego dormitorium, zanim nas ktoś zobaczy razem i wysnuje niedorzeczne teorie? – zapytał mocno poirytowany i wściekły Smoczek.
- Wejdę TAM, ale jeden nierozważny ruch, a zmienię cię we fruwającą, platynową fretkę. – pogroziła.
-Fruwającą? – zapytał nieco głupkowato.
- Wylecisz przez okno! Pasuje?
- Nie przeginaj Granger, bo wylecimy przez to okno razem. – odniósł swoje stwierdzenie do niekorzystnej sytuacji w jakiej się znaleźli.
- Aagrryy… - Panna-wiem-to-wszystko wydobyła z siebie bliżej nieokreślony dźwięk i ruszyła do otwartego przejścia prowadzącego do dormitorium Ślizgona.
Ku jej zdziwieniu pomieszczenie wcale nie wyglądało jak smocza jama. Było tu ładnie i przejrzyście, na półkach panował ład i porządek. Pomieszczenie okazało się jednak sporo większe niż jej. Pewnie była to zasługa rozsławionego nazwiska i pozycji Państwa Malfoy'ów. Mając pieniądze można mieć o wiele więcej. Przeważały tu barwy Slytherinu, zieleń i złoto, przez co pomieszczenie wydawało się nieco zimniejsze jak jej. Koło okna stało takie samo łóżko jak jej, z tą różnicą, że było nienagannie zaścielone. Rozglądałaby się tak dłużej, gdyby nie złośliwy głos blondyna.
- I co się tak gapisz Granger? Spodziewałaś się lodu, szczątek moich ofiar, czy gorącego haremu?
- Właściwie to wszystkiego na raz.
- Więc muszę cię rozczarować. Teraz siadaj! – polecił, bo przecie Malfoy’owie nie proszą, nigdy! Wskazał głową jeden z foteli przy ogromnych rozmiarów biblioteczce.
- Nie rozkazuj mi, zrobię co będę chciała! – stwierdziła, ale wykonała polecenie. Chcąc, nie chcąc Draco podążył za nią, aby utrzymać odpowiednią odległość. Stanął przy biblioteczce i zaczął wyciągać grube tomiszcza, wszystkie poświęcone złośliwym urokom. Kiedy skończył. Postawił wszystkie księgi na ławie i nic nie mówiąc sięgnął po pierwszą od góry. Hermiona poszła w jego ślady. W milczeniu przeglądali księgi, szukając czegoś związanego z ich przypadłością. Nie wiadomo ile czasu tak spędzili, godzinę, może dwie, albo i więcej. Hermiona odłożyła zrezygnowana ostatnią księgę na kupkę „przeglądnięte” i poczuła ukłucie głodu. Spojrzała za okno robiło się już ciemno, najwidoczniej przegapili obiad i kolację. Co oni teraz zrobią, nic nie miała, nie wiedziała jak odwrócić ten urok. Była przywiązana do swojego największego wroga. Dumbledore to ma kiepskie poczucie humoru. Jak „TO” ma im niby pomóc zakopać topór wojenny? Przecież oni się prędzej pozabijają. Patrzyła jak pierwsze gwiazdy pojawiają się za oknem, a Ślizgon odkładał właśnie ostatnią nadzieję ratunku na ławę.
- Nic o tym cholerstwie nie ma. – westchnął.
- Dumbledore nie jest głupi Malfoy. Wydaje mi się, że musimy znaleźć po za magiczne rozwiązanie. – na zakończenie swoich słów ziewnęła cichutko, ze zmęczenia.
- Nie ziewaj mi tu Granger. – polecił – Bo zanim TO się stało, to miałem plany na ten cudowny wieczór i z tobą czy bez, mam zamiar je zrealizować.
- Jakie plany? – Zapytała bardzo niepewnie, patrząc nieufnie w stalowe tęczówki chłopaka po drugiej stronie ławy.
- Impreza, Granger. O ile wiesz co to jest.
- Impreza?! Ciebie pogrzało do reszty. – obudziła się. – zobaczą nas! Razem! Jesteś nienormalny, nigdzie nie idę!
- Idziesz! Jak mówiłem, nie zepsujesz mi tego wieczoru. A to, że nas zobaczą, trudno cos się wymyśli, może nawet w stylu, że McGonagall kazała nam się trzymać razem, dla dobra stosunków Ślizgońsko-Gryfońskich, głupia wymówka, ale zawsze coś.
- Nie chce tam iść! – starała się nadal protestować, ale nie wiedziała, że klamka już dawno zapadła, a Draco obrał sobie za cel pojawienie się na imprezie Krukonów, choćby miał zanieść tą wredną jędzę na rękach, na tą imprezę. Draco Malfoy pojawia się na każdej libacji alkoholowej jaka jest organizowana w Hogwarcie.
- Granger idziemy! I bez dyskusji! Tylko załóż coś ładnego, jak mam się pokazać w Twojej obecności, to wolałbym żebyś wyglądała jak dziewczyna, a nie worek na kartofle. – skomentował i obdarzył swoja niechcianą towarzyszkę kpiącym uśmieszkiem.
- A Ty Malfoy, przyliż te swoje tlenione kudły, bo wyglądasz jakbyś się ze szczotką pokłócił. – odgryzła się.
- Ja mam artystyczny nieład, za to Tobie, to chyba lustro pękło w pół, jak rano wstałaś.
- Moje lustro ma się dobrze, w przeciwieństwie do twojego…
- Granger, przymknij się chociaż raz. Mamy mało czasu. Albo coś ze sobą zrobisz, albo wychodzimy tak.
- Ale ja powiedziałam, że nigdzie… - urwała w połowie zdania, widząc wzrok Malfoy'a. Przypominał on teraz Gryfonce seryjnego mordercę z jakiegoś mugolskiego horroru. Nic dziwnego, że wolała siedzieć cicho.
- Dobra, pójdę na tą głupią imprezę. – odpowiedziała naburmuszona. – ale jest sprawa…
- Jaka znowu? – zapytał poirytowany.
- Bo ja…muszę do łazienki. – Powiedziała bardzo cicho i niewinnie.
Draco spojrzał na nią głupkowato, jakby oznajmiła światu, że nie przygotowała się do ważnego egzaminu.
- No to idź?
- Jak nie mogę! Zapomniałeś?
Chłopak najwidoczniej zrozumiał do czego zmierza dziewczyna, bo palnął się z otwartej dłoni w czoło i ponownie spojrzał na brunetkę, tym razem nieco rozbawiony.
- Rozumiem, że mam iść z tobą? Nie ma sprawy. Tylko poczekaj załatwię aparat.
- Malfoy!
- No co? Jakbyś nie wiedziała, to kibel jest tuż za drzwiami, więc nie musze tam wchodzić. Jak mógłbym w ogóle chcieć, ochyda…
Słysząc słowa chłopaka, Hermionie nieco ulżyło. I na chwilę obecną wolała nie myśleć jak weźmie prysznic w jego obecności.
- Tylko się pośpiesz! – krzyknął blondyn, gdy dziewczyna zamknęła się w łazience.
Minęło zaledwie kilka minuta, a panna Granger ponownie otworzyła drzwi łazienki.
- Nie wychodź. – powiedział szybko arystokrata.
- Że co proszę?
- Idziemy do ciebie, chyba nie chcesz iść w tych ciuchach?
- A co ci nie pasuję w tym stroju? – zapytała ze złością w oczach, miała już dość tej tlenionej fretki.
-Najbardziej?
- Tak.
- Wszystko.
Hermiona wydała z siebie bliżej nieokreślony dźwięk i ruszyła do swojego dormitorium, a Dracon poszedł w jej ślady. Wchodząc do jej małej komnaty spokoju, uśmiech pojawił się na ustach Ślizgona. Dostrzegł, ze panna idealna, nie ma wcale tak idealnie w sypialni. Łóżko niezaścielone, książki i pergaminy porozrzucane, a drzwi szafy otwarte na oścież. Po paru chwilach zaczął przyglądać się poczynaniom brązowookiej, która przeglądała swoje ubrania, jakby robiąc rozeznanie co może założyć, a co nie. Widząc jej żałosne próby skompletowania stroju, pan „wielkoduszny” postanowił się zlitować i pomóc wrogowi.
- Chyba nie zamierzasz iść w tym? – zapytał widząc w ręce dziewczyny bezkształtną koszulę w czarno-białą kratę.
- Masz coś do tej koszuli? Ja ją lubię.
- Początkowo myślałem, że to obrus. Ale jak twierdzisz, że koszula to…nie, nadal uważam że to obrus, ewentualnie prześcieradło dla skrzata. – skomentował okrutnie jej ubranie.
- Dzięki wielkie. Nie idę nigdzie, w obrusie przecież nie pójdę. Zadowolony? – odpyskowała.
- Tak ze mną pogrywać nie będziesz. Idziesz i kropka. Załóż to. – wyjął z dna szafy ciemne, dżinsowe spodenki ze srebrnymi wstawkami i odważną, mocno wykrojoną na biuście czarną koszulę z rękawem do łokcia, którą Hermi dostała od Ginny na swoje zeszłoroczne urodziny. Była zbyt wyzywająca zdaniem dziewczyny, żeby gdziekolwiek ją założyć.
- Chyba cię pogrzało! Nie założę tego, nie chcę wyglądać jak jakaś lafirynda.
- Już za późno Granger, wskakuj w ciuszki i lecimy. I żadnego ale, Malfoy’owie nie znoszą sprzeciwu.
Wiedziała, że nie ma sensu się wykłócać i tak nie wygra. Posłusznie złapała ubrania i ponownie skryła się za drzwiami łazienki, a chłopak czekał oparty o ścianę tuż obok nich. Kilka minut i Hermiona była kompletnie ubrana, wyglądała niesamowicie, na jej zgrabnym ciele stylizacja blondyna wyglądała wprost genialnie, chodź sama dziewczyna nie czuła się najlepiej. Założyła do tego jeszcze czarne sandałki na niewysokim obcasie i zostając z codziennym makijażu, stwierdziła że jest już gotowa. Draco również postanowił się przebrać, tylko on, nie potrzebował chować się w łazience, by wykonać tą czynność. Bezwstydnie przebierał się przy Gryfonce, która była lekko zawstydzona. Oczywiście ukradkiem zerkał też na dziewczynę, bo nigdy nie widział jej w takim wydaniu. Pokazywała bardzo dużo ciała, i to bardzo pięknego, wysportowanego ciała. Nigdy by się do tego nie przyznał przed samym sobą, ale Hermiona pod względem wizualnym robiła na nim wrażenie, to pozytywne i w dodatku niemałe. W głębi duszy cieszył się, że spędzi z nią tą imprezę.
Draco natomiast miał na sobie klasyczne, czarne dżinsy i zwykły biały t-shirt, a do tego czarne eleganckie półbuty. Hermiona również pozwalała sobie na ukradkowe spojrzenia w kierunku swojego wroga, tłumacząc to sobie zwykłą ciekawością i chęcią sprawdzenia, dlaczego pół Hogwartu leci na tego blond debila.

Nie dane jej było długo się zastanawiać, bo wspomniany blondyn posłał jej porozumiewawcze spojrzenie, że mogą już iść. I tak więc opuścili przytulne dormitorium i podążyli w nieznane.





********

No i mamy szósty rozdział :)
Przepraszam, że kazałam wam tyle czekać, ale najpierw wakacje, później sprawy osobiste...
Nie ważne, cieszmy się, że jest :)
Jak zwykle zachęcam do komentowania i dzielenia się opiniami na temat bloga.
Dziękuję też za liczne komentarze pod wcześniejszym rozdziałem :)

Kocham, buziaczki i do następnego :***

środa, 12 sierpnia 2015

Sowa

Hej <3

Nie było mnie tu troszkę czasu, wiecie wakacje i te sprawy :)
Pisze ta wiadomość żebyście nie myśleli, że zawieszam, czy porzucam to opowiadanie...co to, to nie :D
Rozdział szósty właśnie powstaje, więc na dniach się tu pojawi, troszkę cierpliwości :)
Chciałam równie podziękować za miłe komentarze i te wszystkie wejścia na bloga, uwielbiam Was :****
Jeśli chcecie być powiadamiane o nowych rozdziałach, to proszę zostawcie swojego maila pod tym postem, a ja przy dodaniu każdej nowej notki będę do wa pisać :)

Dziękuję Wam bardzooo buziakii :****